Taka luźna myśl. Przed chwilą mignęła mi oferta pracy. Z grubsza: praca fizyczna, bez kwalifikacji… ale z książeczką sanepidu i pełna dyspozycyjność.
Pełna dyspozycyjność to możliwość wezwania do pracy o każdej porze dnia i nocy… w sumie taki dyżur, bo mogą wezwać w sobotę, rano wieczór… etc.
Za to wszystko umowa zlecenie i płaca 17 zł brutto
Kto na to pozwala? Przecież to najniższa dopuszczona płaca! Za pełną dyspozycyjność. Za nielimitowany czas pracy? Za pracę tymczasową? Taka praca tymczasowa powinna być lepiej płatna, bo można odesłać pracownika gdy się skończy. Hipotetycznie ktoś może pojechać do pracy na drugi koniec miasta lub dojechać z przedmieść… i po 2h usłyszeć że to koniec na dziś… i jakby co ma czekać na telefon. To nawet na dojazd nie zarobi, bo 34 zł brutto…
I teraz przypomnijcie sobie ile osób w sklepach wielkich ma tabliczki z agencji pracy tymczasowych? Często 2/3 obsługi.
U nas ta praca tymczasowa, to jakaś patologiczna forma niewolnictwa? Bądź gotów do pracy w każdej chwili… z zapłaty nigdy nie zrobisz nowych kwalifikacji, masz być właśnie biednym niewolnikiem?
A Państwo w ogóle nie widzi problemu…
Człowiek nie świnia, wszystko zje.
A że jeść trzeba, pracować musi. Wyboru wielkiego nie ma, szczególnie teraz kiedy gospodarka się sypie z powodu covida.
Wielu tej pracy się podejmie.
Rzuciłem pracę w Polsce już kilka lat temu. Byłem na bezrobociu kilka miesięcy, odwiedziłem kilka firm, które mailem lub telefonicznie nie udzieliły mi informacji o widełkach finansowych. Okazało się, że poszukują wykwalifikowanego pracownika, dyspozycyjnego, z dużym doświadczeniem za minimalną pensję (wtedy jakieś 1500), ewentualnie po kilku miesiącach dadzą “pod stołem” kilkaset złotych więcej. Bardzo dziwiło ich, że odrzucałem takie oferty. Jeszcze bardziej byli zdziwieni gdy mówiłem, że tyle to ja sobie w weekendy dorabiam
Ostatnia praca w Polsce dawała mi około 2600 złotych netto, teraz po siedmiu latach próbują zatrudnić na moje stanowisko za te same pieniądze
W innych zakładach produkcyjnych nadal tak jest. Jeśli agencja pośredniczy w zatrudnieniu, wiadomo, kilka stówek mniej. A namnożyło się ich.
Sama stawka i umowa jest upodleniem, a to dopiero pierwszy krok do "kariery, w pracy czeka nas wyścig szczurów i szefostwo chętnie ucinający premię. Pod warunkiem, że zostanie przyznana
W Niemczech zacząłem pracę w tzw. leihfirmie - na dzień dobry dostałem więcej niż minimum branżowe, gdyby ktoś w pracy odnosił się do mnie nieelegancko to on miałby kłopoty, premii nie miałem, ale inne atrakcje w postaci “mettwochu” i dönnerstagu czy pizzatagu
jest to problem umow smieciowych
nie tylko polski, tak zwane posrednictwo pracy usiluje zrobic z ludzi katorznikow
w samej dyspozycyjnosci? jesli sie za nia placi, a nie wymaga?
@anon86894402, znikam już do wanny, ale coś Ci napiszę.
Kilka lat temu postanowiłam sobie na spokojnie poszukać pracy. Zero nacisku, sytuacja finansowa stabilna, ale coś chciałam zrobić dla siebie, więc śledziłam wszystkie oferty.
Trafiłam na fajne ogłoszenie, jedna rozmowa telefoniczna i już umówione spotkanie.
Fajne biuro, elegancka szefowa, własne biureczko i komputer, godzinna przerwa na lunch.
Biere, głupi by nie wziął.
Wciskali mi godzinę kit, że firma jest znana w Polsce i Europie, mają tam kilka oddziałów, strona internetowa jest, prawnicy też, powinnam się czuć wyróżniona pracując w ich zespole.
Moja praca polegała na dzwonieniu do wszystkich firm, przedsiębiorstw, sklepów, punktów usług itd, do każdego kto podał swój numer telefonu w necie.
Miałam im wciskać kit, że śledziliśmy wszystkie komentarze klientów, nie znaleźliśmy ani jednej negatywnej frazy i dlatego został pan/pani wyróżniony certyfikatem
Firma Godna Zaufania!!!
Ten certyfikat w pięknej oprawie trafi pod wskazany adres za jedyne 180 zł
Nikt nikogo nie sprawdzał, mieli to w d… jakiś cwaniak taki sposób na zarabianie sobie znalazł. I udaje się im to do tej pory. Wymyślili też tajemniczego klienta. Dzwonili do sklepu, warsztatu, zadali dwa pytania.
Po kilku tygodniach ponowny telefon i wciskamy kit: zrobiliśmy do pana jako tajemniczy klient, udzielił nam Pan fachowej odpowiedzi, mamy zaszczyt poinformować, że został Pan nagrodzony certyfikatem…ble ble, za jedyną 250 zł.
Tych certyfikatów było kilka, inne ceny, wszystkie robione w pralni chemicznej.
Wszystko sprawdziłam na własną rękę, wystosowałam emaila do szefostwa, że łamią prawo nagrywając rozmowy, bez uprzedzenia rozmówcy itd.
Powiedziałam w 2 dniu szkolenia, że w oszustwie udziału brać nie chcę, nie podpiszę żadnej umowy z taką firmą. Zapłacili za dwa dni plus premia za sprzedane certyfikaty.
Jeśli do waszych firm ktoś taki zadzwoni, gońcie złodziei!
Działających za przyzwoleniem państwa, bo przecież firma zarejestrowana, podatki płacą
@666 ta wypowiedź zasługuje na wyróżnienie.
Idealnie oddaje polskie realia.
Powiedziałeś to, co ja wcześniej napisałam.
Wielu takiej pracy się podejmie.
Tak teraz będzie. Wraca rynek pracodawcy. Będą oszczędzać na robolach. Bo covid, bo koszty pracy, bo koszty energii, bo tak - jestem prywaciarzem i chcę dla siebie jak najwięcej.