Dobrze, ze nasze zainteresowania literackie sie czasem zazębiają.
Moja przygoda z Zafonem zaczela sie trochę przypadkiem - skończył mi sie zapas ksiazek do przeczytania i powędrowalam do lokalnego empiku czyli sklepiku gdzie mozna jeszcze kupic ksiazki, gazety i czasopisma w wersji papierowej. (Zarabiaja na to będąc punktem odbioru przesylek i handlujac artykulami papierniczymi).
I poprosilam o cos fajnego do czytania. Moze byc kryminal.
Dostał mi się Principe de los tinieblas czyli Ksiaze mgly. I potem juz poszło z gorki
Zafon lubi swych bohaterów.Obdarza ich obficie tak cechami jak i negatywami ale po dickensowsku.Z wiarą w człowieka.I z wielką sympatią…
Wyjatek to czarny…Arcangelo Corelli…Uosobienie szatana.Tyle ze to literacki manewr…Postać jednowymiarowa,mimo podrózy w czasie,co akurat do szatana jest przypisane na wieki…
Jak autor nie lubi swoich bohaterów (nawet uśmiercać) to nie pisarz a grafoman
Oj,tu sie nie zgadzam…
Przeczytaj “Cięzkie czasy”,Dickensa…Nawet we wczesnym,“Dombey i syn”,pojawiają sie takie typy…Jak Fagin czy pozniejszy,Daniel Quilp
W pozniejszych latach,postaci często byly malowane obojetnym piórem.Choćby ten hemingwayowski Robert Jordan…
U moich brytyjskich mistrzów jak Clifford czy tym bardziej,David Storey,postaci były jedynie kluczem do wejścia w pewne historie…Oczywiscie nie znaczy to ze autor piętnuje ich postepowanie ale tez i nie identyfikuje sie z nimi.
I to w ogóle,jest chyba nawet częściej spotykane.
Z najnowszych,idealnym przykładem mogą być postaci z Eduardo Mendosy
To chyba inaczej definiujemy to “lubienie”?
Jak pisarz sie przyłoży do stworzenia postaci, nawet jak to przysłowiowy szwarccharakter, a nie posłuży sie sztampą to dla mnie go lubi.
Jeśli moralne rozterki pozostawia czytelnikowi? Rodzaj gry - wysil się na myslenie, wrzucam kamyczek do twojego ogródka.
Trochę mnie denerwowal Perez Reverte, gdzie zla kobieta zwykle zyje kawa i papierosami i przypomina zepsuty telewizor LED. Plaskie i bez nadziei na urozmaicenie martwego ekranu.
Ha,ha…Wlasnie o nim pomyślałem
To pierwsze to po prostu kwestia jakości.
Ja lubie ludzi z rozterkami,choćby bardzo czarnymi ale w nich musi być jakieś dążenie.Jakieś próby…Każdy ślad człowieczeństwa.Myślenie…
Plus demoniczny Francis Murray Abraham jako inkwizytor…Faktycznie,dziwne ze tego nie znasz…
No ale nie da sie wszystkiego…
ps.
Nawet przy Twoim tempie czytania