Pierworodnego urodziłam ponad 20 lat temu, być może w medycynie wiele się zmieniło, dlatego chcę zadać pytanie, czy przyśpieszenie porodu może mieć negatywny wpływ na rozwój dziecka ?
Podam przykład mojej znajomej.
Termin był wyznaczony na 9 maja, dzień później miała się odbyć komunia starszego dziecka, koleżanka bardzo chciała w tej imprezie uczestniczyć, wiec po konsultacji z lekarzem zgłosiła się do szpitala tydzień przed wyznaczonym terminem. Cała ciąża przebiegała prawidłowo, żadnych komplikacji, dziecko nie urodziło się zdrowe, stąd moje pytanie, można z czystym sumieniem przyśpieszyć termin porodu?
Nie urodziło się zdrowe, jakieś szczegóły? Czy nie bardzo?
Podczas przyspieszania porodu może dojść do zamartwicy u dziecka tzw. niedotlenienia, bo kanał porodowy nie rozszerza się w tak naturalny sposób, jak to jest w naturze i dziecko ma problem, żeby się przez niego przeciskać. Nie wiadomo jak długo trwała akcja porodowa i ile czasu dziecko było w tym kanale. Do tego mogą dojść problemy z sznurem pępowinowym np. okręcenie wokół szyi.
Jeżeli chodzi o wady, to przyspieszenie porodu nie ma na to wpływu.
Z czystym nie, bo zawsze jest ryzyko powikłań. Ale rodząc siłami natury też nie wiemy, czy w jakimś momencie coś się skomplikuje.
Ma całkowity niedosłuch w jednym uchu i nieruchome jedno oczko. Nad leczeniem oka będą się zastanawiać , aparat słuchowy używa kilka lat, o samym porodzie powiedziała tylko,że mocno jej lekarz dziecko wyszarpał.
Zadałam to pytanie pod wpływem rozmów o szczepieniach, dylematach jakie mają ci, którzy są temu przeciwni bo coś tam, coś tam.
Moja koleżanka raz pękła i powiedziała, że to chyba jej wina, mogła donosić ciążę jak natura chciała.
A ja myślałem że kobiety wtedy robią sobie cesarkę. Raczej aż takich powikłań by nie było…
Nie wiadomo w jaki sposób ciągnął dziecko i gdzie trzymał znając życie to za główkę, to jakiś konował. Mógł uszkodzić tak delikatne miejsca u dziecka jakim jest oczko, czy uszko.
Tego się nie robi, bo jeżeli kobieta nie ma siły już przeć, to ewentualnie kładą przedramię pod piersiami i sprawnym ruchem pcha. W najgorszym wypadku używają próżnociągu, ale wtedy są jeszcze większe spustoszenia w zdrowiu dziecka.
Nic nie pęka, bo jeżeli przyspieszają poród to muszą się z tym liczyć, że w niektórych wypadkach muszą masować ujście szyjki macicy, żeby przyspieszyć jej rozwarcie, ale to trzeba chcieć.
@anon75849589 ciekawa teorie mial Barnard - ten od pierwszego przeczepu serca - mozna pod warunkiem, ze dziecko bedzie w tym czasie dotlenione
moj przyjaciel medyk twierdzi, ze lepiej zrobic cesarke niz ladowac chemie do zyly
No właśnie @okonek, mi wpajano, że lepiej urodzić dziecko ( jeśli zajdzie taka potrzeba ratowania płodu) w 7 miesiącu ciąży, jak w 8 .
Od czasu mojego porodu upłynęło dużo lat, wszystko się na porodówkach pozmieniało, koleżanka mi powiedziała, że te praktyki są często stosowane i właśnie przy pomocy chemii. Dodam,że ta “usługa” była za opłatą…
Nie robią, podobno podanie tabletki to częste zjawisko.
Nie ryzykowal bym,gdy nie wymagaja tego wzgledy zdrowotne dziecka.
Zwlaszcza ostatnie dni,gdy dziecko ustawia sie do porodu,kietujac,glowke w dol.
A co do porodu w osmym miesiavu,jest faktem,ze malo ktore dziecko,to przezyje.
W tym miesiacu,ponoc zachodza bardzonistotne zmiany w organizmie dziecka.
Siedmiomiesieczne przezywaja w znacznej wiekszosci.
Właśnie takiego potwierdzenia szukam @Leone_Marco, ja też miałam taką wiedzę, pytam więc, czy coś w tej kwestii się zmieniło? czy warto dla jednej imprezy tak ryzykować ?
Ja bym nie ryzykowal,to zbyt wielkie ryzyoo,czesto nie do naprawienia.
Potem juz darmene zale.,a dziecko cierpi,do konca zycia.
Uzycie Vacum(prozjociag),bardzo czesto k9nczy sie wyssaniem mozgu dziecka,
Ciemiaczko jest delikatne,bardzo latwo je uszoodzic.
To powinno byc uzywane wylacznie,dla ratowania zycia matki,gdy plod jest juz obumarly.
Ta koleżanka dobrze w głowie nie miała. No ale ktoś ją do takiej bezmyślności i nieodpowiedzialności wychował. Jeśli chcesz być równie nieodpowiedzialna, to bierz z niej przykład.
Tez o tym slyszalam!
Ja bym nie ryzykowala. Dziwie sie takiej postawie, ale kazdy ma swoja…
Wiesz co, pamietam jak rodzilam Jule (a szlo ciezko i polozna wziela kleszcze). Jak to zobaczylam to sobie pomyslalam “MOJE dziecko i kleszcze? W zyciu!”. Tak sie postaralam, ze kleszcze frunely do kata a Jula wyskoczyla!