Witam. Chyba w popkulturze istnieje wizerunek przegrywa, który twierdzi, że nie potrzebuje mieć dziewczyny, ale potem okazuje się, że on tak twierdził tylko dlatego, bo nie wierzył, że któraś go zechce.
Czy podobnie nie jest z religią, ideologią lub filozofią życia? Ludzie szukają w tego typu rzeczach szczęścia, ale gdyby mogli, to woleliby znaleźć szczęście gdzie indziej. Po prostu nie wierzą, że są w stanie dorobić się pieniędzy albo wyzdrowieć z ciężkiej choroby itp. A może się mylę? Może religia, ideologia lub filozofia życia to nie jest szczęście zastępcze?
Szukają wsparcia. Człowiek to jednostka słaba i krucha mająca jednocześnie potrzeby i ambicje. Ambicje często zbyt wygórowane. Potrzebuje nadziei i poparcia. W ten sposób ucieka w religię. Religie głoszą konkretne ideologie. Sposoby na życie i szczęście. Często oparte na kłamstwie i manipulacji.
Ludzie dziela sie na takich co budują jacht i jak im nie wyjdzie to nazwa go Pesy i poplyna na Mazury, a jak się uda to Opty oplyna świat. Wolny cytat Leonid Teliga
Może zdrowie, konsumpcjonizm, możliwość zaspakajania swoich potrzeb fizjologicznych i psychicznych? Gdy tych rzeczy zabraknie, to dopiero wtedy człowiek szuka koła ratunkowego, a tym kołem okazuje się być religia, ideologia lub filozofia życia.
Religia jest potrzebna tym, którzy posiadają umiejętność wiary (tak, do tego trzeba posiadać umiejętności), którym wiara daje wsparcie i jest filarem w rozumieniu rzeczy, których wcale nie mają obowiązku rozumieć. Wierzącym jest często łatwiej żyć. Niech każdy wierzy w co chce, jeśli umie…
W popkulturze istnieje również wizerunek przegrywa, który rozbił się na bezludnej wyspie i twierdzi, że do rozpalenia ognia nie potrzebuje zapałek.
Ale okazuje się, ze twierdzi tak tylko dlatego, że nie wierzył, że akurat je ma.
Ciekawe ile by pożył gdyby jednak uważał, że ma zapałki?
To podobnie jak z Bogiem.
Jest Bóg nie ma Boga?
Temat popularny mozna na nim wypłynąć towarzysko.
Ale tak naprawdę co mnie to interesuje?
Robie co robie i będę to robił bez względu na to czy jest czy go nie ma.
Jezeli go nie ma to co?
To mam zmienić postępowanie?
Stać się złym człowiekiem?
A jak jest?
To opłąca mi się go słuchać czy jak?
Bo nie łapię tego całego dylematu
O co w nim chodzi?
Kogo mam słuchać?
czym się kierować?
Czy pójde do nieba?
Czy więcej jest wierzących czy niewierzących i z kim bardziej opłaca się trzymać?
Z nikim nie bede trzymał szczególnie jak mnie ktoś do tego zmusza
Gdzieś kiedyś przeczytałam, że szczęście to wybór. Można wszak mieć wszystko, ale tego nie doceniać, czuć niedosyt i wciąż gonić za tym co nieralne. A filozofię, ideologie i religie? Jest ich tyle że każdy może znaleźć coś dla siebie. Jeśli komuś się to przydaje, pomaga mu w życiu to czemu nie? Oczywiście jest też problem ludzi, którzy zwyczajnie chcą gdzieś przynależeć i z czymś się identyfikować, bo to daje im poczucie bezpieczeństwa…