I został kryzys
Kryzys permanentny to byl w komunie, wiecznych niedoborów.
Gdzieś popełniliśmy błąd.
Jak już ubezwłasnowolnionego głuchego nauczyciela zamkną to wtedy niech rodzic sam uczy swoje genialne z natury “bomblę”. Teraz nauczyciel nie ma nawet na skierowaniu na badania wpisanego hałasu, stresu ani nic-znaczy praca stała się lżejsza a dzieci cichutkie jak myszki(o ile oczywiście nie każa mu zakładac pieniędzy za badania).
Moi rodzice nie mieli problemu bo uczyłem sie nieźle, czasem tylko byłem w szkole “niegrzeczny”. Ale zasadniczo, nie był to hardkor.
Ja jako rodzic czasem bałem sie zaglądać do dziennika elektronicznego syna, bo często łapał jedynki, o których oczywiście nie mówił. Gdybym tego dowiadywał się tak jak kiedyś na wywiadówce, to bym zszedł na zawał
W czasie kiedy chodziłam do szkoły dzienniki były tylko papierowe - w starszych klasach wychowawczyni robiła takie małe kserówki - były przedmioty i spisane z dziennika papierowego oceny cząstkowe. W podstawówce Mama chodziła na większość - 1-3 to były jakieś koszmarne nasiadówki gdzie nauczycielka milion razy odbiegała od tematu i gadała o wszystkim u niczym. Wyżej już było krócej i konkretniej. W LO mama była kilka razy chyba dwa lub 3 ale że do szkoły było bardzo daleko a uczyłam się nieźle to wychowawczyni się zgodziła żeby moja Mama już się nie pojawiała.
Ja tam belfrów nie żałuję. Nie mają źle. Niech idą robić fizycznie. Zaczną doceniać to co mają.
W każdej pracy są plusy i minusy a mierzenie jedną miarka każdego kto wykonuje jakiś zawód jest głupie …tylko u nas każdy na każdego jest naszczuty
Za dużo narzekają zamiast zrobić coś dla siebie. Jakieś kursy. Oni nigdy kokosów nie mieli. Do szkoły szło się i nadlal chodzi dla przywilejów, wakacji, rocznych urlopów, wycieczek, dodatków. Można se ze stołówki cały obiad przynieść dla całej rodziny
Po co kursy skoro niektórzy siedzą latami a teraz dostali nadgodziny, bo się nie zatrudnia nowych, “żeby potem” nie zwalniać …
Żeby mieć opcję B
Z dziećmi nie miałem problemów, w nowym roku przeskoczyły poziom wychowawcy / nauczyciela - nie ta zaniżona klasa, problemem były książki, ćwiczenia trudno osiągalne z poziomu nauczyciela dla dzieci - jego promocja podręcznika to wczasy nad ocean. Ostatnie klasy to jedynie 2 x ksero zestawów zaplanowanych / częściowo nielegalnie bo prawa autorskie /, to moje bliżniaki i większość ich kolegów / koleżanek też tak miała. Największe dziadostwo to kolejna zmiana podręczników w środku roku nauki, bo minister zauważył że zawartość odbiega od zainteresowań partyjnych. Oceny hm uczyły się na ile mogły same opanować materiał, bez kar i zachęt. Uczyły się dla siebie, szkoły zdały pomyślnie jak one sobie zaplanowały
I to sie zgadza.Niemniej moja ciotka w Chorzowie,miala swój prywatny zakład i przesiadywała w nim jeszcze w wieku emerytalnym…
Etos pracy
E tam pracy…fajnie tak u siebie posiedzieć, jeśli interes się kręci …tyle, że siedzenie w pracy cały dzień ma cechy pobytu w więzieniu .
Wszystko zalezy od rodzaju pracy.
Ja bardzo zle znosze "przykucie do biurka, karty zegarowe i atmosferke znudzonych gryzipiorkow.
W szkole bym pracowac nie chciala. Nie ze wzgledu na dzieciaki, a czesc rodzicow. I oczywiscie płace.
Tylko do końca lat 50. Później już nie zaganiono do pracy. Nierobów i meneli było tyle, co dziś. Ale nie było problemów z brakiem pracy. Na mojej dzielni były nieroby pokoleniowe.
Jakie oni nieroby? Ze sposob zarobkowania nie do konca się mieścił w ogolnie przyjetych konwencjach spolecznych?
Zachrypniętem głosem; - panie kierowniku szanowny , da pan 20 gr, na winko zbieram, bo suszy mnie po wczorajszem. Oo, dziękuję, a papieroska by pan miał…?
@Devil Praca nauczyciela jest słabo opłacana - i zupełnie niedoceniana. Moje koleżanki są nauczycielkami - mają milion pińset kursów, po 4 podyplomówki a zarabiają tyle co kurierzy lub pracownicy na produkcji. Nauczyciel pracuje w hałasie i stresie, ma dużą odpowiedzialność za zdrowie i życie uczniów a poza tym jeśli traktuje swój zawód poważnie to chce żeby jego podopieczni wyszli na ludzi. Nauczyciel powinien być dobrze wykształcony i dobrze opłacany, narracja wokół tego zawodu powinna być lepsza - jego prestiż podniesiony, a klasy mniejsze. Teraz to z jeden strony rodzice, z drugiej dzieci, gdzieś tam programy i ministerstwo - między młotem a kowadłem - słabo opłacana obsługa mega roszczeniowego klienta.,