Rodzic na wywiadówce

Jak nasi rodzice podchodzili do tego, czego dowiadywali się podczas wywiadówek? Jak reagowali na uwagi i oceny? A jak my to robimy/robiliśmy /byśmy robili w stosunku do naszych dzieci i tego, co dzieje się w szkole? Moja koleżanka boi się zaglądać do dziennika elektronicznego, gdy dostaje powiadomienie o nowym wpisie i już nie wie, czy ma zabić córkę, czy nie… Z jednej strony narzeka na córkę, a z drugiej słuchając tłumaczeń córki uważa, że nauczyciel potraktował ją zbyt surowo lub niesłusznie dał uwagę lub wpisał spóźnienie.

4 polubienia

Moi rodzice ciagneli losy, ktore pojdzie na wywiadówkę. :wink:
Bylo to bodaj dwa razy do roku.?
Wzywaniem rodzicow do szkoly nauczyciele raczej sobie glowy nie zawracali, a komputerów nie bylo.
Ba… Dzienniczek? To materiał wrazliwy, mogl sie zgubic, miec bliskie spotkanie z kanapka na drugie sniadanie… :rofl:

4 polubienia

Tematy są takie same tylko środki przekazu inne. Teraz są e-dzienniki. Rodzic może dzięki nim być na bieżąco z sytuacją dziecka. Nie da się już bez znajomości hackowania czegoś tam dopisać :grin:

Problemy są podobne. Z jednej strony durny system który zaśmieca głowy zamiast uczyć życia. Z drugiej zapracowani i nieobecni rodzice co skutkuje tym że dzieci nie ma kto ogarnąć. “Uczą” się z tiktoka. Wzorca brak.
Dawniej mamy nie pracowały. Dzieci nie były świętymi krowami. Nie było smartfonów. Chodziło się na podwórko, do bibliotek, szanowało się nauczyciela.

6 polubień

Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie.

6 polubień

Mamy czesto pracowaly, rodzice byli zagonieni, szkola uczyla bzdur
A my poruszalismy się stadnie, z kluczmi na szyi. I czesto z numerkiem na obiad do stołówki. Nauczyciele reagowali w przypadkach skrajnych, wychodząc z założenia, ze i tak z nas nic dobrego nie wyrosnie :joy::joy::joy:

4 polubienia

Teraz dzieciakom zabrania się wracać samemu do domu. Bo świat jest zły. Auto może potrącić, pedofil z krzaków wyskoczyć itp.

4 polubienia

U mnie to różnie bywało. Miałem czasem “pecha” i narozrabiało mi się. Z nauką spoko, tylko ten “pech”… :joy:

Dzieci są zawsze niewinne i wszystko to wina nauczyciela.

5 polubień

Moi traktowali wszystko ze śmiertelna powaga.Kazda uwaga czy ocena,podlegala …kolejnej ocenie :face_with_hand_over_mouth:
Rodzice przy tym, interesowali się wszystkim nieustannie, bez jakichkolwiek przerw.
I my staramy sie postępować podobnie.
Niestety,obecne wywiadówki to jakieś parodie tego czym być powinny.Jakies bełkotliwe wykłady na temat jakichś rocznic, dekoracji,obchodow…Dziesiątki spraw które nikogo nie interesują a które nie maja nic wspólnego z nauka.Ale…Póki dziecko daje radę,poki nie ma problemów,trudno się tym przejmować :slightly_smiling_face:

3 polubienia

Wywiadówka to pole minowe, bo część rodziców chce rządzić a poza wywiadówkami rządzą dzieci. Znam przypadek, gdy dzieci zażyczyły sobie poparte przez rodziców by Mikołajki odbyły się w sobotę przed świętami rano (rodzice byli zadowoleni, bo święta przygotowywali). Wychowawczyni zaproponowała 2 inne terminy z zastrzeżeniem, że jeśli dzieci nie wyrażą zainteresowania którymś to Mikołajki mogą zrobić sami. Dzieci lat 15. Dzieci się nie zdecydowały, prezenty rozdały sobie zbierając się bez wychowawczyni.

3 polubienia

Proponuję w ogóle ubezłwasnowolnić nauczycieli, bo część społeczeństwa lepiej wszystko wie i zachowują się niektórzy jak w żlobku dla takich dużych dzidziusiów. Mnie np.wiele rzeczy w nauce nie interesowało tylko potem się okazało, że to, co dla mnie w szkole było najgorsze było mi niestety przydatne potem.

2 polubienia

Roszczeniowość rodziców jest faktycznie, jednym z najgorszych problemów.Idzie to w parze ze społeczna nienawiścią wobec nauczycielstwa co jest chyba przykładem najbardziej skrajnej głupoty jaka w życiu widziałem.
Czasem,podobnie jak tym wszystkim co plują na policję,życzę by posmakowali krzywdy,zycze niektórym aby z pociechy wyrósł idiota. Można bowiem stracić cierpliwość a przecież ja nie jestem nauczycielem!
Co więc ma powiedzieć nauczyciel?Cóż,obserwuje to z bliska przez większość życia i powiem tylko ze nawet gdybym miał za te prace odbierać 10000 miesięcznie,przynajmniej pare razy bym się zastanowił.
Mam również okazje widywać różne sytuacje w Anglii i widzę bez żadnego “pochylania się” nad problemem, ze tutaj także nauczyciel nie ma słodko ale przynajmniej nie jest traktowany jak śmieć.

4 polubienia

Wywiadówki nie były tragedią, narzekaniem itd, no może poza np kółkami zainteresowań, które każdy nauczyciel wmuszał na siłe z swojego przedmiotu - sport / dziedzina do wyboru /, śpiew, malarstwo, plastyka itd. Działało to jak programowanie dorosłego życia, większość miała zainteresowania przeciwne. Żaden nie został malarzem / co najwyżej pokojowym, śpiewakiem / jedynie po procentach Góralu czy ci nie żal, hm muzykiem / to gra na grzebieniu podczas , do instrumentów nikt nie miał natchnienia, wycieczek / itd, choć leczniczo i zapobiegawczo dało w skórę by pamiętać

2 polubienia

Kiedy"dawniej"mamy nie pracowały???
Moi rodzice pracowali cale życie.W mojej klasie z podstawówki,pracowaly wszystkie matki [brak danych ledwie w 2-3 przypadkach].

6 polubień

Kolega ze Slaska o ile dobrze kojarzę.
Tam niepracujace matki zdarzały sie częściej

3 polubienia

Moja nie musiała. Tata dobrze zarabiał. Dziadkowie pomagali.
Nie było parcia na bycie niezależną królową życia.
Teraz roczne dzieci już wysyła się do żłobków. Wszystko ma plusy i minusy

4 polubienia

W mojej szkole podstawowej to zdarzali się tez niepracujacy tatusiowie.
Zwani wtedy niepracujacym, pasozytniczym elementem spolecznym.

3 polubienia

Ponoć za komuny nie można było nie pracować

3 polubienia

Teoretycznie tak, element aspoleczny byl tępiony.
W praktyce niektorzy zanim podjeli prace ladowali juz na recydywie

4 polubienia

U mnie podobnie, losy kto komu zrobi prezent, z kasą na prezenty nie było problemów / zbierało się makulaturę, butelki, słoiki i do skupu. Lub prace w ogrodzie, pilnowanie dzieci, zrobienie zakupów, odśnieżanie itd, w starszych klasach chodziło się na PSK do wyładunku wagonów - deski, węgiel / podgarnąć do łyżki koparki /.Możliwości było sporo. Kasy starczało na zabawy klasowe, dyskoteki, przybory do szkoły, ubiór / koszule, spodnie / a resztę dawało się rodzicom. W dzień urodzin wystarczała torebka cukierków / około 1 kg - różne w smaku / rozdana w przerwie.

2 polubienia

Potem przyszedł kapitalizm i bezrobocie.

4 polubienia