A dlaczego, skoro i tak wszyscy fizycznie muszą umrzeć?
jak mi babcia umarła to mi się psychika załamała.
już wcześniej jak umierała poszedłem do psychiatry i byłem napruty psychotropami.
do samej śmierci nic nie mam, natomiast nie mogę sobie poradzić z tym, że to trwało miesiąc i chyba była do uratowania, ale lekarze swoją głupotą oraz politycy wymyślający pandemię spowodowali, że nie udało się jej przedłużyć życia. Miliony myśli: mogłem zrobić to, mogłem zrobić to.
dodatkowo smutno, że nie zdążyułem jej przekonać by się wyspowiadała.
Jeśli mam dać komuś poradę to powiedziałbym, żeby przede wszystkim zadbać o to by tej osobie wszystko powiedzieć co się chce powiedzieć. Żal, że się czegoś nie powiedziało komuś jest najgorszy. Na szczęście jestem od niego wolny, bo powiedziałem jej wszystko.
Przecież to normalne że brak osoby / osób wywoła smutek i żal. Od śmierci nie można się uwolnić w żaden sposób - co najwyżej ją spowolnić - manipulować komórkami czy np przeszczepami, lub teraz modne swoje komórki macierzyste z dnia urodzin, śmierć ma każdy wpisany w swój DNA. Na przestrzeni 7 lat pochowałem oboje rodziców w śmierci naturalnej, i syna siostry z śmierci klinicznej / nie wybudził się na czas po astmie i zgon /, wtedy świadomy dołączyłem do nich z podwójną kliniczną / niby niemożliwe czy brednie to jestem świadomym dowodem, gdzie sądownie przez 7 miesięcy wywalczyłem powrót do żywych - nie ma innej możliwości zmiany aktu zgonu / zmianę treści masy dokumentów w urzędach - ZUS, biuro meldunkowe, prawo do mieszkania, konto bankowe, konta sieciowe itd. Masa dokumentów medycznych pozostała już w archiwum sądowym / oczyszczono szpital z pomyłki - obdukcja szpitalna do wydania aktu - plamy opadowe obejmujące 60 % ciała, zesztywnienie kończyn, temperatura ciała 24°C, zero reakcji na zadane bodźce czy np niezmierzalne dostępną aparaturą praca serca itd. Cała droga od SOR, oddziału zawałowego, prosektorium do hm kąd ?. Niedowiarkom powiem że nie mają żadnej wiedzy prócz alkocholu czy lekkiego życia na koszt innych, podobnie ordynatorom, lekarzom pomimo dostępu wiedzy czy sprzętów, koroner sądowy nie był w stanie podważyć zaistniałych faktów. Za stan nikogo nie obciążam czy za cud życia, mogłem być banitą wyjętym spod prawa i czynić bezprawie skoro nie żyję, lub ciemną drugą stronę szpitali, lekarzy bo taka istnieje jako nad zgony nieuzasadnione. 1.11 mnie ominął. Sądownie powinna być inna data - 2015, ale wyrosłem z kabaretów, tak więc rok później to 20.11 jest nowe życie - hm święto dla mnie, ino że stare problemy powróciły. W życiu nic nie jest stałe dane raz na zawsze o czym trzeba pamiętać nawet w dobrych szczęśliwych chwilach i żyć z umiarem. Śmierć nas zastanie na 1000 sposobów. Ja zamiast rozpaczać to się zastanawiam czy warto żyć - zabierać lekarzom czas który mogli poświęcić innym chorym, czy np częstym badaniom i kontrolom które są męczące, ino czy prawdziwe i uczciwe
Takie życie, w dniu urodzin nikt niczego nie obiecywał że będzie super chipper stale prosto, łatwo czy z górki. Myśl mądrze i logicznie byle się nie załamywać to będzie dobrze. Życie jest okrutne ale możliwe do przeżycia w bólach. Jak trzeba to płacz - to nie wstyd a empatia i żal że brakuje nam tej osoby, pamiętając o niej czy myśląc to ona dla nas nadal żyje. Mi brakuje rodziców ale daje rade
Ogromnie dużo przeszedłeś, jak na czasy niby pokojowe. Masz zamiar opisać swoje przeżycia?
Nie - na starym Pytamy było napisane przez Fenixa, ja staram się o wszystkim zapomnieć. Smutna przeszłość to chistoria która boli, niemniej współczuję każdemu który miał podobne przeżycia, bo nie byłem ani pierwszy czy ostatni