Simon And Garfunkel

Podczas pobytu w Poznaniu,spotkałem Malgosię :yum:
Z nią troche jak z nauczycielami…Nie lubiłem jej w szkole ale teraz…Aż miło gawędzić i troche powspominać…
Padło na muzykę ale,uwierzcie lub nie,wcale nie przeze mnie!
Spotykaliśmy sie kiedyś na Starym Dobrym Małżeństwie,Wolnej Grupie Bukowina czy Eli Adamiak…A ja juz dawno zauważyłem że tacy fani mają w domu,w pierwszy szeregu,min. plyty Simona i Arta Garfunkela…Gośka się uśmiechnęła,“że Ty takie rzeczy pamietasz” :innocent:
I w tym nastroju uplynęło kolejnych 20 minut…
Oddać Gosi muszę że widziałem się z nią z daleka także na koncercie jazz fusion,Laboratorium,tuż przed covidem…
Wracając do tego duetu,kto wie czy nie wszechczasów…W latach 70-tych ale i nieco potem,idealnie łączyli pokolenia.Od fanów Cata Stevensa po np. Procol Harum czy Moody Blues.
Piękne melodie które znał i faktycznie śpiewał,cywilizowany świat…
Tutaj wystrzałowy hit z ostatniego albumu duetu,"Bridge Over Troubled Water"z 1970 roku…Potem juz ich drogi się rozeszły i podobnie jak w przypadku The Beatles,mimo wielu dobrych albumów solowych,magia gdzieś uleciała…

3 polubienia

Mi sie o uszy obilo, ze swiat, dla dwóch delikatnie mowiac rozdetych sukcesem ego , stal sie za ciasny, ostatnia plyte nagrywali na odległość. A jak sie okazało ich wartosc polegala na tym, ze byli razem. Cos jak z rozdzielonymi bliźniakami syjamskimi, jak przeżyją to zwykle w kazdym z nich czegos brakuje.
Szkoda, że wtedy nie mieli porządnego psycholga. Ale niestety menedżerowie nimi nie są. A potem placz i zgrzytanie zębów - co mogliby jeszcze nagrać?
Zresztą nie tylko zespołów to dotyczy.
Ale może taka jest uroda swiata, że zmiennosc uczuc i hustawka nastrojow jest konieczna do powstawania dziel wbitnych?

1 polubienie

Ale to taka norma,schyłkowych poczynań…Przynajmniej wówczas.
Kontrakty,przynajmniej w kilku przypadkach,to wymuszały.
Ale kogo to dzisiaj obchodzi…
The Beatles nagrali swe arcydzieło Abbey Road,właśnie na odległość.I pewnie nic by z tego nie wyszło gdyby nie nadzwyczajna wręcz inteligencja producenta,George’a Martina który to wszystko poskładał do kupy.

2 polubienia

Z mojego doswiadczenia zespoly ludzkie (nie mam na mysli muzyki, ale tez inne dziedziny) sa wydajne do dwoch - trzech lat. Potem zaczynaja sie niesnaski, ale spotkania po latach często tę umiejętność wspolpracy odświeża.
Wracajac do tych muzycznych rekordzistów? Może właśnie potrafia w odpowiednim momencie na jakis czas się odseparować, żeby potem wrócić na stare-nowe tory?
Oczywiscie do czasu - taka pani z kosą czuwa. Niestety.

2 polubienia

Trudno znależć wspólny mianownik
Mick Jagger nie wyobrażał sobie grania dłużej niż 1 rok,może 2 :laughing:
Muzyka,o ile jest pasją tworzenia,nie musi podlegać takim rachubom.Albo nie w całości.
Pink Floyd…Było ich 4 ale tylko jeden z nich okazał sie mało zdolnym do współpracy [Waters].Syd Barrett to raczej przykład na nadwrażliwość i kumulowanie obsesji…
Dzisiaj to raczej przemysł i chodzi o zarobek oraz pozycję.Już nawet to"kultowe’"odchodzenie wokalisty od zespołu"po pierwszych dwóch albumach,przestaje być regułą…
Zresztą przyznaję że gdy muzyka marna to i moje zainteresowanie sprawami zakulisowymi,spada w okolice zera.

2 polubienia

Generalnie z punktu zarzadzania zespół działa jak każdy ma i godzi się na swoje miejsce. Kiedy zaczynaja się roszady, próby przejecia cudzego poletka? Z takiego chaosu moze wyjsc cos ciekawego - po to organizuje sie “burzę mózgów” lub wyjazd integracyjny.
W muzyce jest to trudniejsze, bo zakresy kompetencji czy zdolności sa bardziej płynne.
No i dochodzi, podobnie jak w teatrze nacisk na rodzaj gwiazdorstwa przed publicznością, a ta bywa kaprysna.
Waters to trochę przypadek kliniczny - obserwowac w warunkach laboratoryjnych :rofl:

1 polubienie

Simon and Garfunkel, pamiętam doskonale czas spędzony w Łebie jeszcze w gierkowskich czasach, kiedy w kawiarniach bardzo często ludziom ta muzyka towarzyszyła. Niestety, na przemian z Laskowskim. :joy:
A dla mnie osobiście była bardzo przyjemnych kontrastem po dźwiękach Led Zeppelin… i podobnych, które uwielbiałem. Miałem kolesia, który był zapiekłym fanem Zeppelinów i jam to uczynił, iż na osobną taśmę zaczął nagrywać S and G. To było w Trójmieście, kiedym tam mieszkał.

2 polubienia

Simon & Garfunkel - tego duetu nie wypada nie znać. Dla mnie to abecadło muzyczne. Tydzień temu zgrywałem po raz kolejny jedną z ich płyt.
Sound of silence “żyje” na tej planecie prawie tak długo jak ja. Tłumaczyłem za dzieciaka tekst, analizowałem jak treny Kochanowskiego.
W sieci jest dość wierne tłumaczenie, może nie każdemu się spodoba, (Przecież oczywiste, że Sylwek Szweda to nie Art), ale w ramach ciekawostki warto chyba przytoczyć. 4 lata temu dałem pod tym poniższym klipem swój komentarz. Może go ktoś tam odnajdzie i zrobi to, co tam napisałem. I jeszcze odpowie, lepiej czy nie?

4 polubienia

Jeśli o to chodzi to już tylko tego mogę [a niekiedy MUSZĘ-silniejsze ode mnie…] słuchać na równi z oryginałem…

2 polubienia