Jest po rozwodzie, samotnie wychowuje dziecko.
Ma też bliskiego sercu “przyjaciela”. Bo ma takie prawo jako wolny człowiek. Facet porządny, uczynny, dojrzały w przeciwieństwie do jej byłego ale mniejsza o większość.
To się sukienkowemu nie spodobało.
Ma być mąż i żona. Ch*#j że dziennie lecą kur*y, leje się alkohol a ona ma na twarzy siniaki. Małżeństwo to świętość. Nie ważne jakie ono jest.
Kiedy kościół przestanie w ten sposób zniechęcać do siebie ludzi? Kiedy się dostosuje do XXI wieku i ogarnie że życie ma wiele odcieni szarości? Że miłości nie trzeba podbijać na papierze i że człowiek czasem popełnia błędy? To jest zniewolenie, szantaż, ingerencja w życie prywatne.
Będzie następna niepraktykująca z winy kościoła. Bóg ją wysłucha.
No wlasnie. Tacy nadgorliwi i niewspolczujący zniechęcają do Kościoła.
Moj kolega przestal przyjmowac księdza gdy ten zbyt namolnie dopytywal sie czemu z żoną nie mają dzieci.