To tak rzadko mi sie zdarza…
Dzisiaj śniadanie w samo południe,celebrowane,z jajeczkami na miękko,Twinningsem i włoską szynką…
Porzadki w plytach i książkach na pólkach czyli…Faza druga przeprowadzki pod tytułem"przyjemność"
Billy Joel z głośników a za chwil kilka TDF kobiet z ekranu
Dzem mi sie przypomniał i ich"w życiu piękne są tylko chwile".Mam na ten temat nieco inne zdanie ale faktycznie,czasem geba sie śmieje nieco bardziej niż zazwyczaj
Nie znosze lenistwa i nieróbstwa.
Ale czasem,lubie takie dni.W ciszy,z muzyką i,jak to było w piosence Homo Homini,“sam ze soba na sam,najlepiej się mam”
Czy ewentualny czytelnik tych wypocin,podziela moje zdanie?
Podziela, bo też "rąbał"po 12godzin tylko nockom pokazał pewien znak, bo nie mół dojść do siebie
Rozumiem.Ja tak wobec dniówek…Ale to wynika z rytmu pracy.A poza tym,chyba juz wchodze w fazę uwielbienia dla spokoju…
Przez 4 lata w Milton Keynes,pracowalem po 14-16 godzin,głównie jako customer’s service i tego"zaangażowania" wystarczy mi juz chyba do grobowej deski.
Podzielam.
Nic tak dobrze w zyciu nie robi jak przelamanie codziennej rutyny.
A juz przeprowadzka na lepsze?
Musze jeszcze kupic troche innych mebli…Czyli naczynia połączone…Praca,kasa,kupno…Jak to w życiu.
Ale taka sobota trafia sie rzadko
Carpe diem
Z tym nie mam problemu
Teraz będziesz takie właśnie miewał częściej, bo nie musisz się z nikim dzielić swoją przestrzenią, możesz robić co chcesz, kiedy chcesz i jak chcesz i nikt Ci się nie będzie wcinał, że za długo byłeś w kuchni albo za głośno słuchałeś muzyki czy śpiewałeś jak ktoś spał…
Ja juz nie śpiewam od 28 lat
Nie wiem,ile bym musiał dzisiaj wypić…
Jesli mam wolne,tak!
Ale to też rzadko sie zdarza…
Musze przyznac ze słodko jest siedziec na podlodze i rozważać niezwykle istotną kwestię,czy Basia ma stać koło Randy Crawford
Czasami człowiek powinien sobie na to pozwolić.
Podzielam, jak najbardziej.
I ja również mam za sobą trzy “szalone” dni, które mnie nieco zmęczyły, ale i bardzo zadowoliły. Nie miałem pojęcia, że sprowadzając z Polski dwóch ludzi zyskam dwóch przyjaciół. I oni owe trzy dni sprawili. Miałem z kim dzielić radość z sukcesów Igi, pojeździliśmy po Beneluksie, sporo czasu spędziłem w gimnazjonie, gdzie starałem się trochę im pomagać w pracy, a zwieńczeniem tego była całodzienna wizyta mojej córki wczoraj.
Bardzo mi to potrzebne jest ponieważ sprawy medyczne całkowicie zburzyły moje plany na lato. Będę nadrabiał od września, nie mam zamiaru odpuszczać.
Pozytywne nastwiemie to pol zwyciestwa
Trzymam kciuki.
A no i to jakby ciut trochę pleonazm słodkie i dolce, ale że rozumiem czemu to nie zwracałam uwagi
Wiedziałem
Troche to tajemniczo brzmi…Owo sprowadzanie oczywiście
Ale grunt że krąg przyjacielski się poszerzył.To zawsze cieszy.
lenistwo nie jest lenistwem, choć dla patrzącego kogoś z boku tak się wydaje. Są to chwile obcowania z czymś. Czasem ze samym sobą, czasem z przyrodą/naturą, lub jeszcze czymś innym. W myśl powiedzenia: praca uszlachetnia, lenistwo uszczęśliwia. Jest tutaj (oczywiście jak we wszystkim) zawór bezpieczeństwa: należy jak we wszystkim zachować umiar, wtedy to co na pierwszy rzut wygląda jak lenistwo, tak naprawdę hest obcowaniem ze szczęściem.
Wiesz ile sie trzeba napracować, zeby wygladalo, ze nic nie robisz?