Shine You Crazy Diamond…Pink Floyd z polowy lat 70-tych…Jakże czekało sie na te plyte!Jak wiele obiecywano, po arcydziele,“Dark Side Of The Moon”!
A plyta okazala sie pod kazdym wzgledem,poza tekstowym,diametralnie odmienna od poprzedniczki.
Pozostal tylko ten niepowtarzalny czar muzyki Pink Floyd.Inny ale jakże charakterystyczny.Bo czy ktoś brzmial wtedy jak D.Gilmour?Jak R.Wright?Nie.Nie w tamtym czasie…
Opowieść o samotnosci i tesknocie.Za Sydem Barettem z pierwszego skladu zespolu…Ale jednoczesnie nic nie tracąca za swej uniwersalnej wymowy…
Mozna nie byc Hendrixem czy Kossofem gitary ale trzeba,by byc wśród najwiekszych,umiec wycisnąć tę "łzę"z kazdej nuty!
“Pamietasz,gdy byłes młody,lśniłes niczym słońce…
Swieć sie wiec dalej,szalony diamencie!”
Słowa które wchodziły niekiedy do mowy potocznej.Slowa o ludziach zostawiających swój ślad na Ziemi.O ludziach ktorych nie sposób zapomnieć…
To inna muzyka.Inne korzenie,inny odbiorca…Ale myśl znowu wraca do zmarłego Petera Greene’a.Poza oczywistą konkluzją ze plyty podobnej do Wish You Were Here juz raczej nikt nigdy nie nagra…