Oj chyba długo w Polsce nie byłeś. Wojsko od lat daje ryczałtową kasę na wynajem i to nie małą.
Nawet gdybym był,trzymalbym sie od tego z daleka.A jestem co miesiąc.
I od tej kasy to sie Julce najwyrazniej w głowie przewrociło.Od tego mieszkania na 15m2,kątem u kogoś.Jak imigranci na obrzeżach londyńskich…
Wez nie kpij bo nawet żartem tego nie nazwę.
Wojskowi mają ryczałt 2000 miesięcznie na wynajem jeśli jest sam. Po chyba 5 latach służby mogą dostać mieszkanie służbowe. Za 2000 dokładając parę stówek od siebie można coś fajnego wynająć. Znajomy jest starszym szeregowym od 4 lat stąd moja wiedza. Obecnie oczekuje na mieszkanie. Oczywiście jako singiel dostanie kawalerkę. Kurczę żeby nie wypadek byłbym już dawno emerytem wojskowym.
Ja to mogę się wypowiedzieć jak to w wojsku za komuny było. I jak ja miałem z mieszkaniem kiedy sam byłem sportowcem. To było za początkowego Gierka.
Oficerowie na pewno dostawali mieszkanie
Dostawali, ale też musieli czekać, jakie 3-4 lata. Podoficerowie rok, dwa dłużej. Milicja dostawała trochę szybciej tak jak i administracja. Głód mieszkaniowy powodowany był brakiem wolnego rynku i trwał przez cały okres PRLu. Co prawda, za Gierka więcej się budowało, ale nie rozwiązało to problemu. Na mieszkania nie czekali tylko wysocy rangą towarzysze partyjni.
Wojsko sportowcom takim jak ja wynajmowało lokale za, za które płaciło, póki sportowiec był w wojskowym klubie. Zresztą i cywilne kluby też tak robiły.
Spółdzielcze mieszkania można było prywatnie wykupować, więc kto miał kasę, to kupował na tzw użytkowanie wieczyste, czyli na 99 lat. I ci nie czekali, dostawali od razu. Również i komunalka prowadziła sprzedaż na tych samych zasadach, ale miastu wolno było sprzedawać w ograniczonym limicie.
Istnialo jeszcze pojecie “wlasnosciowe mieszkanie spoldzielcze” - tam nawet o dzierzawie wieczystej mowy nie bylo. Podlegalo ograniczonym prawom rynkowym kontrolowanym przez spółdzielnię. Potworek prawny zastapiony obecnie wspolnotami. Też mam do tego sporo zastrzeżeń - zwlaszcza w zakresie zarządzania. Ale to inny temat.
W PRL była tylko taka forma własności mieszkania i właśnie nazywała się wieczystym użytkowaniem - 99 lat. To samo dotyczyło działek pod domki i samych domków z tym, że pierwodziedziczenie mieli najbliżsi krewni, czyli praprawnuki, oni musieliby od nowa załatwiać owe wieczyste użytkowanie na następne 99 lat. Takie kretyńskie komunistyczne prawo. Na szczęście ten idiotyzm trwał niecałe 50 lat.
Wieczyste uzytkowanie to byl wpis w KW. Te wlasnosciowe spoldzielcze takiej mozliwosci nie miały. A biorac pod uwagę, ze dobra spoldzielcze tez nie bywaly objete wpisami do ksiąg wieczystych? Balagam potrafil byc niesamowity.
Zresztą z ta własnością? Przykladem jak zahodowano patologię sa miejskie kamienice (nie tylko warszawskie, choc tam do kwadratu, bo zniszczenia) czy kwestia Warmii, Mazur i ogolnie tzw. ziem odzysksnych?
Na temat dziejów kamienicy, gdzie mieszkali moi dziadkowie to moznaby doktorat napisac z historii i socjologii. Niech Ci wystarczy przerazenie w glosie jakigos mieszkanca czy aby nie przyszlam dobr rodzinnch odzyskiwac? ( jak tam zajrzalam na podwórzec, ot tak zobaczyc co sie zmienilo? A pięknie teraz jest, zadbane, wyremontowane)
No nie, od chwili zbudowania moj pradziadek juz tam wynajmowal kawalek parteru oficyny na warsztat, a dziadek dodal do tego wynajem mieszkania. Ktorym po wojnie zajal sie kwaterunek zostawiajac babci pokoj z kchnia i WC. O wlasnosci mowy nie bylo. Ale jakis sentyment pozostał?
Gość się spieszył, ale wymieniliśmy telefony bo historii byl ciekawy. Szkoda tylko, że ciotka i tato nie żyją, bo byli by kopalnia wiedzy. A co do pisania pamietnikow to u nas jakas rodzinna niechęć?
Lódź i jak to przechodzilo z rąk do rąk? co budynek czy kawalek lepszego terenu to temat na dlugie opowiadanie. Tym bardziej, że wcale wbrew legendzie to nie zawsze żydzi bywali wlascicielami.
Bajzel to jest obecnie. Część domów ma użytkowanie wieczyste, część ma formę własności. Kilka lat temu była akcja zmiany wieczystego na własność i wiele osób nie korzystało zresztą nie dziwne bo trzeba było zapłacić za wartość działki(z dużym rabatem) i opłata wieczystej dzierżawy zmieniała się w podatek od nieruchomości który w niektórych miastach był wyższy niż dzierżawa.
Tak, ale dzierzawa kiedys się konczy, a przez zasiedzenie “w dobrej wierze” majac umowę sie nie podeprzesz.
Tego, to nie wiedziałem, ale nieaktualny jestem w aktualnych przepisach w tym temacie.
Do tego firmy od miast mają tylko dzierżawę wieczystą co jeszcze zwiększa burdel.