Mistrz głosił na jej temat płomienne kazania, potępiał ją, grzmiał, oskarżał. Oskarżał ją o samowolę, pychę, brak przynależnej jej stanowi godności i twierdził, że to ona zniszczyła świat. Stała się jednak rzecz paradoksalna - im więcej nienawistnych słów słyszał o niej z zaślinionych i bełkoczących ust Mistrza, tym bardziej ją w głębi serca kochał, podziwiał i wielbił.
Ten mistrz to na kilomentr zalatuje jakimś “putinkiem”
A w tej miłości nie ma nic paradoksalnego.Jak sie kocha to i bardzo sie w obronę chce brać.Przed oszczerstwami i nienawiścią sianą z trybuny,celem porwania tłumu…Mala to czy wielka sprawa…Mechanizm znajomy
I znowu wykazałeś mi nieścisłości
Paradoksalne jest to, że uczeń w ogóle nie zna tej kobiety… To, co o niej wie to tylko co usłyszał od mistrza i z książek.