Taki inny nieco,Dean Martin

Kalifornijczycy w minionym stuleciu,podobno mawiali że Bóg,zaraz po śmierci nie bierze Cie do nieba.On zsyła cię do Paryża! :wink:
Cole Porter,Ernest Hemingway,Scott Fitzgerald i jego szalona żona…Wpływowa Gertruda Stein…Ona właśnie mawiała że Paryż jest czymś naturalnym dla Amerykanina XX wieku.Naturalnym polem do popisu.Czasem i miejscem…
Dostrzegł to Woody Allen w swym genialnym filmie"O północy w Paryżu".Dali,Josephine Baker by jeszcze tylko zakończyć z Edith Piaff…
Dean Martin nagrał płytę"French Style",w 1962 roku.Parę miesięcy wcześniej podbijał listy przebojów piosenkami z płyty,“Italian Love Songs”.Ostatni taki moment chyba bo za drzwiami już rock and roll przebierał nóżkami :innocent:
Anglicy nie znają…To jedna z tych chwil gdy śmiejesz się w duchu i korzystasz z czyjegoś braku wyobrazni.Wyobrazni bo chyba o Deanie Martinie slyszeli,do licha!!! :joy:Halo!!!Dude z Rio Bravo!!!Comprender? :thinking:
A może nawet jego nie kojarzą…
W każdym razie za ten winylowy album zapłaciłem…50 pensów.To jednocześnie mój najstarszy album z wytwórni Reprise która wsławiła się w pózniejszych latach choćby edycjami Neila Younga…
Anyone for tennis? :star_struck:

1 polubienie

I tak to się kończy…Dean śpiewa w swej manierze,dokladnie tak jak wtedy gdy śpiewał,"That’s Amore"No bo chyba o to samo chodzi :wink:

1 polubienie

Czas odchodzenia jednej epoki, nie tylko muzycznej, na jej miejsce napierała następna, która dziś jest też już jest historią.

Bokser, krupier, aktor, piosenkarz. Dla mnie, przede wszystkim niezapomniany Dude z Rio Bravo. Pamiętam, że urodził się w włoskiej rodzinie w USA o nazwisku…, Crosetti…? Popraw mnie, jeśli się pomyliłem.
Nie wiem czemu, ale w swej młodości często myliłem go z Gregory Peckiem…

1 polubienie

O tak!
To możliwe.Podobne rysy tylko Dean chyba więcej pił :wink:
Crocetti…Ale przyznam że musiałem sprawdzić…Dla mnie to zawsze,Dino :rofl:

1 polubienie

Crocetti. Prawie trafiłem. :grinning:
Rio Bravo, bodajże był moim trzecim westernem po Dyliżansie i Winchester 73. Tak się trafiło, że obejrzałem to chyba w ciągu trzech miesięcy i jako młody gówniarz byłem pod niesamowitym wrażeniem. Szczególnie Rio Bravo zadziałało mi na wyobraźnię. Piąta, szósta klasa? Jakoś tak.

1 polubienie

Właśnie słucham płyty Frankie Laine’a
Do Not Forsake,oh my Darling…
To też powinno Ci coś przypomnieć…

To był fragment filmu
Tu masz piosenkę…https://www.youtube.com/watch?v=28qZlaUc9VE

1 polubienie

Mój Boże, klasyk. W samo południe. Jak ja zaciskałem piąstki na tym westernie, jak drżałem o nieśmiertelnego Gary Coopera.
Piosenkę, oczywiście znam, jakżeby inaczej.

1 polubienie

Skoro już przy tym jesteśmy…15.10 do Yumy…Z tym niesamowitym Vanem Heflinem i oczywiście,Glennem Fordem.
Śpiewa ten sam Frankie Laine…

1 polubienie

Nie byłbym sobą gdybym tego nie widział. Następny nieumierający klasyk.

1 polubienie

Prawdziwe kino.
Przypomniało mi sie w miedzyczasie…Bandolero…Nic nie pamietam poza tytułem i faktem ze Dean tam grał…Pora sprawdzić…
I był jakiś western z Martinem oraz Robertem Mitchumem…To muszę odświeżyć bo to duet idealny…

1 polubienie

Bondolero. James Steward i Dean Martin. Oglądałem po niemiecku w Berlinie w połowie lat 90. Nie zachwycił mnie .

Ten drugi też mi się coś kojarzy, ale nie zaskakuję…

1 polubienie

Tak,zapewne…Te pózniejsze już klasy miały ciut mniej…Pamietam bo pojawiało sie to w kinie Olimpia w Poznaniu.Kino które widziałem z balkonu od kuchni.Jak coś się działo,byłem jednym z pierwszych kupujących bilety :rofl:

1 polubienie

Bandolero kojarzy się mnie z okrutnym kacem, bo najpierw brat zaciągnął mnie do jakiegoś kina studyjnego i tam obejrzeliśmy ten western razem z jeszcze czterema widzami, a potem poszliśmy do jakiegoś pubu na piwo, a potem jeszcze do innej knajpy, a na koniec z kilkoma flaszkami odwiedziliśmy jednego kumpla i tam się dorżnęliśmy jak nieboskie stworzenia… Tak mnie się to jakoś teraz przypomniało… :innocent: :rofl:

1 polubienie

Dość że w ogóle pamiętasz,skoro taki był scenariusz :innocent:
Ja tego nie pamiętam…Tylko tytuł…Ale to załatwię w nocy :wink:
O ile kolega nie bedzie miał ataku…

1 polubienie

Iii tam…, takich scenariuszy w swem życiu przerobiło się całkiem sporo… :innocent:

Gdym wojsko odsługiwał, to jeszcze na unitarce zaciągnęli naszą kompanię do kina na jakiegoś sowieckiego gniota, to ja na tym filmie zajechałem się niemożebnie winami marki Wino z kilkoma kolegami i dostałem 3 trzy ancla, czyli aresztu. Treści filmu absolutnie nie zapamiętałem… :joy: :rofl:

1 polubienie

Tego w kinie nigdy nie robiłem.No,może raz…Skrzydełko czy nóżka,z Louisem…Ale to gniot był.Szło sie dla towarzystwa…

1 polubienie

Piosenka “Thats’s amore” to jedna z moich ulubionych piosenek :blush: Moje przyszle dzieci będą musialy zaakceptowac fakt, ze w naszym domu nie ma pizzy bez odspiewania jej i zatanczenia do niej.

2 polubienia

Fajny zwyczaj!Brawo!
No i…Koniecznie obejrzyj"Wpływ księżyca"z Cher i Nicholasem Cagem :wink:

1 polubienie