Teraz albo nigdy?

Bo nie chcialem…Nigdy.
Ale dzisiaj rozmowa z elsie,sprawila ze…Dlaczego nie?
Moze to błąd? Nie wiem…
Ale po raz pierwszy w zyciu,dziele sie tym co uwazam za jeden ze szczytow muzyki rock,do polowy lat 70-tych.
Ten utwor,zmienil mi zycie,pod koniec podstawowki,gdy bylem na trasie,Zawoja-Szczawnica i…uwielbialem Manfreda Manna :rofl:
Ale w polowie drogi,wszystko sie zmienialo…
Najpierw ta dziewczyna z wiecznie mokrymi wlosami,zagubienie gdzies w malinowym nowhere…
I facet ktory uczyl nas nazywac sprawy po imieniu…
Moze wlasnie wtedy zorientowalem sie ze,cholera wie,kocham?
A potem Poznań…Home sweet home,czyz nie?
I gdyby nie King Crimson…To piekno i agresja idace w parze,jak uderzenie pioruna…
1974…Nic i nigdy potem nie wymazalo tej historii…

5 polubień

Znam, słuchałem często.

1 polubienie

Nie znalam. Bardzo sie ciesze, ze do czegos sie przydalam. Piekna muzyka…slucham i slucham…

1 polubienie

Lubię jak jesteś na haju. :grin::rofl:

1 polubienie

Kiedys bawilismy sie w"muzyke na pogrzeb"…Zabawa jak zabawa :sweat_smile:
Ale ludziska zawsze wymieniali to co im sercu najblizsze i co by chcieli uslyszec na pogrzebie jak…cos swojego i najwazniejszego.
U mnie zawsze bylo albo Epitafium,King Crimson,albo,nieco pózniej,wlaśnie to.Przepraszam,“TO”!

1 polubienie

I to bez ingerencji ciał obcych!
Chyba nawet Stonesi nie odsyłali mnie nigdy az w takie rejony :sweat_smile:

Wszystkie Twoje prezentacje muzy z pierwszej polowy XX wieku,bardzo sie przydały.Jak brakujace ogniwo do zrozumienia jakiejs ciągłosci jaka ma miejsce w muzyce europejskiej.

1 polubienie