Też wstydziliście się robic kupę w szkole?

8 lat podstawówki, 5 technikum i 5 studiów. I tylko 3 razy musiałem ze stolcem. To był koszmar. W każdej chwili mógł ktoś wejść. Zamki wyłamane. Nierzadko drzwi się trzymało palcem wskazującym w pozycji na małysza. Brak papieru. Musiałem nosić w plecaku niewielkie zawiniątko. A i spłuczki nie działały.

Niby g*****ny temat, ale mam z tym problem, to znaczy, też nie potrafię się " skupić" w miejskich szaletach, biurowcach, marketach , szkole , mimo iż w niektórych pachnie jak w drogerii i jest czysto, nawet nie próbuję.

1 polubienie

Ale w szkole najgorzej. W markecie kilka razy korzystałem. Jak się można zamknąc to robisz na luzie.

1 polubienie

Nie, nie obchodzi mnie,że zamknąć można, w pracy też nie dopuściłam do takiego stanu.

u mnie to raczej wzgledy higieniczne, bo kibelki byly do uzytku, choc powiedzmy pod koniec lekcji (a podstawowka byla czesciowo dwuzmianowa) to juz tam bylo lepiej nie wchodzic.
a w liceum? bylo OK, na wydziale toalety tez czyste. ale staralam sie unikac nasiadowek.
palarnie w liceum mielismy w szatni, a na studiach?- to jeszcze nikt nie wymyslil zakazu palenia, wiec w kafeterii i na korytarzach popielniczki staly - pety sie po podlodze nie walaly.

2 polubienia

Przesrane dzieciństwo miałeś. I ciężkie.

.a wystarczyło czasem sobie ulżyć.

:wink:

3 polubienia

Mój brat tak miał
:rofl::rofl::rofl::rofl::rofl:
Znak rozpoznawczy?
Jak wracał z ojcem z przedszkola , to biegli aż się kurzylo !!
Pierwsze co robili to od razu brat na kibelek
:grin::grin::grin::grin:
Potem mój facet pierwszy , z którym byłam 7 lat .
Czasami na imprezie go szukam i znaleźć nie mogę. Pojawia się za po 30 minutach.
Był w domu się załatwić :shushing_face:
Jak kupa to tylko w chacie !
Pocieszylam Cię?

1 polubienie

Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej )

3 polubienia

Jakos wszystko udawalo sie w domu… :slight_smile:

Oczywiście, że się wstydziłam i nie wiem, czy kiedykolwiek to zrobiłam. Mało tego, jak już mieszkałam w internacie, to często z koleżankami “trzymałyśmy” i załatwiałyśmy się dopiero w weekendy, gdy przyjechałyśmy do domu. Też bałam się, że ktoś wejdzie i wyczuje, że tam to robiłam :smiley: Mało tego, u nas w podstawówce były taki drzwi, że trzymało się stopą, żeby nikt nie wszedł, więc to był Małysz jednonożny lub poza z góralskiego tańca :smiley: Ostatnio w miejscu publicznym zrobiłam kupę w urzędzie wojewódzkim :), mając nadzieję, że wszyscy za biurkami są zajęci i nikt do kibelka nie wejdzie, a jak wejdzie, to i tak sobie pójdzie za chwilę i mnie nie zobaczy :smiley:

1 polubienie

To gdzie ty do szkoły chodziłes :rofl: to nie groziło zawaleniem? XD i ktoś pisze jakieś względy higieniczne? Cooo? :rofl: To tylko sranie… Ja nie robiłem tego w szkole często ale jeżeli już, to nie było tak ich problemów jak to opisujesz u siebie.

W podstawówce kabiny były niezamykane, tzn bez haczyków ale nie przypominam sobie aby to wtedy stanowiło jakis problem. Jak było późnie - nie pamiętam, chyba musiałem bardzi rzadko korzystać.
Problemem było iż papier gazetowy, nawet mocno zgnieciony, słabo sie nadawał do celów higienicznych. Ale toaletowego wtedy jeszcze w Polsce nie wymyślono a ja wymyślono, to zapomniano wyprodukować, a jak wyprodukowano, to pewnie poszedł na eksport, bo w kraju był nieznany.:expressionless:

3 polubienia

Czasem mozna bylo zobaczyc czlowieka z koralami rolek papieru na szyi…

To już późniejsze czasy.

To juz nie kojarze…

Jak sobie przypomnę to chyba nigdy. Przez całą szkole. Na studiach już były lepsze warunki sanitarne.