Tratwa ratunkowa -szukanie ludzi, czy ucieczka i zaszycie się w czterech ścianach?

U mnie to niezależne czy z kolegami czy samemu. Praca mnie tak angażuje że ciężko mnie oderwać od niej, np wypadek, wtedy włączam logikę intensywnego myślenia, a nieraz to zwykły spacer :stuck_out_tongue_winking_eye::smiley:

Mam tak z siostrą, kolegą i 2 bezdomnymi. Wspólnie staramy się znaleść złoty środek na konkretną pomoc, której nikomu nie odmawiam. Nieraz angażuję dodatkowe osoby od tematu problemu, za ich zgodą by ich sprawę popchnąć szybciej do przodu. W rozmowie nie podaję autora problemu - jest anonimowy do czasu aż sam zdecyduje czy chce, problemy są różne i życiowe - jestem tylko pośrednikiem i za free. Być może jestem szalony głupi, ale cieszy mnie że można komuś pomóc i on jest zadowolony

Ja też miałam takie sytuacje, że sama nie byłam w stanie zatrzymać wszystkiego dla siebie i dla równowagi albo wzmocnienia mojego stanowiska musiałam to przedyskutować z kimś zaufanym.

2 polubienia

To pomaga ale…Na koncu i tak zostaje sie znowu samemu z tym co trzeba zrobic.I chyba dobrze bo nie wyobrazam sobie aby ktos inny sprzatal w moim zyciu…

Tak, ale jest się mniej samotnym. Ktoś trzyma z nami sztamę, ktoś jest obok.

1 polubienie

No…Jesli jest.Bo najczesciej to jest spotkanie,kawa,piwo i dluuga rozmowa,po ktorej zostaje wspolczucie lub sympatia.I nic wiecej…
Ale oczywiscie nawet takie jedno spotkanie ma swoja wartosc.Ktos w koncu poswieca Tobie czas… :thinking:

No właśnie nie tylko, bo ma się wrażenie, że to coś więcej niż rozmowa, to przyjacielskie bycie razem, nawet wtedy, gdy rozmowa się kończy, ale przecież jest jutro, jest ktoś, kto jest do dyspozycji. Nie 24 godziny, ale wykroi dla nas chwilę. Wiadomo w tych przerwach jest ciężko, więc pozostaje nasze zaangażowanie i szukanie tratwy w postaci zajęć, aktywności, które nas wciągają i odciągają.

Uciekam od ludzi i wracam do nich gdy jestem gotowy.

2 polubienia

No jesli tak to ok.
Podalem tylko jedna z mozliwosci bo akurat skojarzylo mi sie to ze stara historia gdy…sam wysluchalem a potem bylem regularnie osaczany choc wczesniej nie bylo mowy nawet o glebszej znajomosci.
Dziewczyna byla niestety klasyczną modliszką a do tego aby zatrzymac Cie przy sobie,wykradala drobiazgi a nawet raz buchnela mi belgijski zimowy golf…I tak sympatia przerodzila sie w złość. :face_with_raised_eyebrow:
Na koniec musze dodac ze jedyna sytuacja w ktorej faktycznie uciakam od ludzi,jest istnienie kogos zdecydowanie toskycznego,złośliwego ktory absorbuje swoja osobą nieproszony i niezapraszany…
Tak wiec nie ma to nic wspolnego z jakąs reakcją"po przejsciach"…

Różnie. Czasem się izoluję i “trawię” w samotności. Innym razem idę do ludzi, żeby zająć głowę czym innym i odłożyć smutki na później. Innym razem dzwonię do przyjaciółki żeby obgadać temat i się wyżalić…

Róznie. Złe emocje czasem trzeba wypłakać czasam wygadać, czasem przetrawić w sobie. Ale jeśli wygadać to tylko jednej, max dum osobom mogę. Ale jesli wypłakac , lub wykrzyczeć nawet - to w samotności. Jeszcze możne je przespać. i to jest ok. Jeszcze można zajeść - to już nie jest ok. Niestety często zajadam.
Kiedy zmarł mój tato - po pierwszym szoku i pierwszych formalnościach, zaraz wróciłam do pracy nie czekajać na pogrzeb, i tam prawie nie myślałam o. Nie ma kiedy myslec o czymkolwiek taki młyn nieustanny. Dopiero po powrocie do domu mnie dopadało. I potem na pożegnaniu i pogrzebie. Do tej pory jest źle. Najgorzej niedziele i święta, zwłaszcza święta.

taaa
Ale ludzi czyli tłumu, hałasu i rozrywki to nie szukam. Hałas sam mnie dopada w pracy.