Opowiem Wam bajkę, co nie jest bajką… choć dla niektórych skończy się bajecznie…
Kiedyś, taki ja… kształcił się na historyka. Dodatkowo robił specjalizację z pedagogiki… bo może się kiedyś przyda. I praktyki różne miał w szkołach. Ale też mnóstwo przedmiotów mądrych i pożytecznych. Miał też psychologię dziecięcą, z bardzo mądrym profesorem. Profesor dał mu nawet piątkę, którą z radością, własnoręcznie do indeksu wpisał… To było kiedyś…
Później, choć też kiedyś. Taki ja, przeczytał artykuł o schronisku świętego brata Alberta. Tam był ksiądz kanalia, który chłopców gwałcił. I nikt o niczym nie mówił, choć dzieci się skarżyły dorosłym. Ksiądz mógł sobie gwałcić dalej, bo księciem tego schroniska przecież był.
Zresztą ksiądz otwierał różne rzeczy… i rauty z włodarzami miasta wystawiał… i z każdą stroną polityczną się bratał. I przez kilkanaście lat sprawy były umarzane… Ale jak się pojawił artykuł, to wróciły do prokuratury, bo dziennikarz za dużo faktów i świadków podał.
I wówczas się okazało, że pan profesor psycholog, to tam pracował… i dzieci mu mówiły, że ksiądz je krzywdzi. I jak kolejne dziecko przyszło… i kolejne… to pan profesor poczuł, że trzeba coś z tym zrobić, więc poszedł do biskupa… i zgłosił. I tyle… potem pan profesor miał rączki czyste, bo przecież zgłosił…
Ale nic się nie zmieniło, kolejne dzieci były wykorzystywane, a czas mijał. Do momentu, gdy w schronisku pojawił się zakonnik. Gdy on usłyszał, to nie poszedł do biskupa, tylko na policję… A gdy się nic nie działo, to poszedł również do dziennikarza. I dziennikarz zrobił śledztwo i zadał odpowiednie pytania… i opublikował. Zadał między innymi pytania profesorowi: Dlaczego nie zgłosił na policję? Ten odparł, że chciał żeby kościół to załatwił. Na pytanie: Co zrobił jak zobaczył, że kościół nie załatwia? Odparł, że kościół działa powoli.
I pan profesor jest ok, bo przecież zgłosił biskupowi… i Wszyscy są ok… A śledztwo się toczyło… i dziwnym trafem od wznowienia w 2008, nic się księdzu nie stało. On wciąż awansował i mnożył kościelny majątek. Profesor został wieloletnim przewodniczącym rady miejskiej… inni też sprawowali urzędy… a prokuratura badała, nie przesłuchując dzieci i świadków.
Nie dawno temu, lecz teraz… TVN - czyli niemieckie bydlaki…zainteresował się sprawą najdłuższego dochodzenia pedofilskiego… w sumie chyba 25 lat śledztw bez wniosków…I wtedy też kościół odwołał księdza z bardzo ważnej funkcji… a dwa dni później ksiądz umarł…
I po dwóch godzinach… Prokuratura zamknęła wszystkie śledztwa z powodu śmierci podejrzanego.
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie…
I nikt nie zapytał: Jak to się dzieje że prokuratura zamyka śledztwo, choć nie ma możliwości żeby dostała choćby akt zgonu?
Poklepią się po plecach. Założą swoje czyste, nieużywane sumienia… i fajnie…
A mnie na przykład złości, że taki szuja uczył mnie na wykładach co trzeba i co należy…