Spotkaliście się z sytuacją rzucenia uroku (nie chodzi mi o zakochanie tylko o rytuał magiczny).
Byliście świadkami rzucania uroku albo znaliście osobę, która uważa/ła, że rzucono na nią urok?
Moja tesciowa uwazala, ze mam “kose oko”
Jesli tak to do rzucenia uroku nie trzeba jakichs specjalnych rytuałów.
Nie wierzę w takie rzeczy
Z zjawiskiem wampiryzmu energetycznego czy psychicznego sie zetknęłam i nie jest to żart. Wystarczy obecnosc, zeby checi na cokolwiek nie miec.
Czy takie osobniki mialyby wstępne kwalifikacje do zostania materialem opalowym w sredniowieczu? Mysle, ze nie. Wtedy obowiazywala inna definicja czarownicy.
To dlatego jak rzucam i rzucam to ta wojna się nie kończy
Są ludzie słabi psychicznie i silni. Charyzmatyczni.
Ale gdzie tam
Znalem jednak osobę która była świecie przekonana ze jest takowa “ofiara”.Mało tego! Gdzie by ów gość się nie znalazł,zawsze coś słyszał i twierdził ze to przez kogoś…
Ostatni raz widziałem faceta w szpitalu, co nie powinno dziwić…
Jest coś takiego jak samospełniająca się przepowiednia. Robiłem u babki mały remont, i czuję że jest coś nie tak, ona bluzga pyskuje, niby nie chodzi o mnie, dzwoni telefon i ona próbuje rozmawiać na głośno mówiącym, mąż kombinuje alibi że się spóżni bo jedzie karetką do szpitala, nawet się nie zapytała co się stało, tylko z grubej rury, żebyś nie dojechał / jak się okazało jechał z kolegą autem a nie karetką, i był faktycznie wypadek / jego kolega wyszedł z wypadku podrapany i z złamaną ręką, a jej mąż walczył o życie 1,5 miesiąca, po tym wypadku spadł jeszcze z schodów na półpiętro 2 razy, i zderzył się czołowo rowerem w rower. Obecnie jest stanu wolnego. Co o tym myśleć ?, Trudno powiedzieć, albo czego byłem świadkiem hm - kobieta miała na przegubie dłoni czerwoną nitkę. U mnie kobieta z wioski chciała podobną nitkę zawiązać moim dzieciom. Czemu to nie wiem, wszystko było już wcześniej ugadane z żoną i teściami bezemnie. Ta kobieta to niby zielarka - 2 wioski się u niej leczyły a lekarz w szkole był bez pracy, niby stawiała karty życia, wróźyła z dłoni. Jedno co jej wyszło to to że nie pasujemy nijak do siebie, będzie 2 mężów i, i jedno umże, umarł jej dziadek
Tu nie o charyzme chodzi, a jakies takie oddzialywanie na bliznich, ze tracisz chec do dzialania, a im dluzej taki w poblizu Ciebie to jakis pech zaczyna prześladować
To słabość psychiczna
To jakas faktycznie wiedźmę znałeś.
Z ta czerwona nitka lub kokardka to jest taki przesad, ze ma bronic przed urokiem wlasnie
W Hiszpanii raz sasiadka omalze nie dostala zawału jak w domu (moim na szczescie) otworzylam parasolke do suszenia. Wg ich przesądów omalze diabla sobie na kark nie sciagnelam.
Do parasoli służą specjalne naczynia, to akurat dosc wymyślne, bo ma szufladke pozwalajaca latwo usunac wode
Dobrze, ze na takie “cus” nie trafiles. Na mnie takie wampiry slabo dzialaja, ale wkurzyc potrafia.
Jako jedyna nie chodziła do kościoła czy lekarza. Poznałem ją przypadkiem przez teściów, mniejsza o opinie o niej, koty psy jej podwórko omijały bokiem / prowadzone celowo przy jej płocie to kotom sierść się stroszyła, a psy warczały pokazując zęby. Ja przy niej ewidentnie czułem zimno. Często próbowała mnie zagadać co słychać u mnie, i że mógłbym do niej zajść bo ma dla mnie coś ważnego. Dowiedziałem się od jej sąsiadów że jest hm szeptuchą. Jakoś mnie to nie kręciło. To one / po niej była kolejna / dziwnie mnie znajdują, i jedna mówi o drugiej co i jak.
Wtedy to z córką do zerówki chodziły 3 dziewczynki mające czerwone nitki na dłoni. W Italii przesąd z parasolem też jest podobny - parasol mokry się zostawia przed domem, może padać deszcz i on nie zginie, leży i czeka do wyschnięcia
Miałem w szkole rosyjski i tam na każdej lekcji nauczycielka serwowała nam nowy urok
Moja rusycystka tez była ładna babeczką.
Moja okropna, ta z podstawowki to po kursach partyjnych, to nie byly uroki a rusyfkacja.
Ja miałam rusycystę. Mógł rzucać urok.
Ruski jak car i Bog powiedzieli?
Nie warto czym kolwiek rzucać, to zawsze do ciebie wróci z podwójną siłą i było by smutne dla pytamy. Karma wraca zawsze do czyniącego zło, w najmniej oczekiwanym momencie, nie dziś to np za tydzień, miesiąc, choćby był zadowolony z czynienia zła