W jakich sytuacjach w swoim życiu ktoś nie dawał Wam szans, a Wy

W których sytuacjach w swojego życia ktoś nie dawał Wam szans, a Wy pokazałyście-pokazaliście:
Potrafię

3 polubienia

Duzo.
Jestem bardzo asertywnna i jednoczesnie nieufna

1 polubienie

Piłka nozna w podstawówce.A krótko potem,ping pong.W obu przypadkach,posłałem wuefiste do narożnika.
Jednak litość nad durniem,nie daje nic.
Mściwy k.etyn i tak nic mi nie dał procz reprezentacji szkoly i to tylko w pilce…
Dobrze ze te wszystkie,prowincjonalne tarcia,człowiek ma za sobą…
W latach 78-1981,strzelilem dla swej szkolnej ekipy,123 bramki…Zostal w Poznaniu nawet swego rodzaju"raport" ze szkolnych lat…Komentarze pisywałem póżniej :innocent:
Ze spraw poważniejszych…
W poznańskim Radiu Merkury,w 1991 roku,zaopiniowano że nie nadaję sie na spikera.
Ok. 1 rok potem,bylem juz podstawowym spikerem innego radia,nie wspominajac o funkcji red.muzycznego.I tak przeszla niemal w calosci,kolejna dekada…
Kiedy widze pytania takie jak to…Tak sobie myślę…Kogo to obchodzi?
A jeśli już,prawdopodobnie tylko dlatego że "kumpel kumpla"bo nigdy w zyciu nie spotkalem sie z rzetelna oceną w mediach…
Polactwo jest okropne a czasem myśle że wręcz,parszywe.

3 polubienia

yyyyyyyy…prawie zawsze kilka razy, gdy się bardzo starałam ? :thinking:

1 polubienie

Kolego popieram
Moja od wf z podstawówki uwazala mnie za nieudactwo. A w liceum gralam w siatke ( choc jak na ten sport kurdupel 1.60 bylami jestem )i biegi dlugodystansowe jako rozprowadzająca sztafete.
Nigdy nie mow nigdy.
Ja strat nawet po bitwie nie usiluje liczyc.
Wielu skunksow zatruwajacych mi zycie udlawilo sie wlasnym jadem.
Bez mojego udzialu. Alibi? na te okolicznosci mam :joy:

4 polubienia

Ping pong, badminion czy jakas kometka?
To bylo i jest wyzwanie na refleks.
Tenis przechodzi o ile nie przeszedł na sport silowy

2 polubienia

Bez ping ponga można żyć.Ale kwestia radiowa okazała się wiodącą w całym moim życiu.
To jest jednak różnica.

3 polubienia

Z radiem to problem miedzynarodowy :rofl::rofl::rofl:

1 polubienie

Jaki problem?

Radio jest tlem dzwiekowym i jednak opiniotworcze. Pod warunkiem, ze nie leci jako propagandowa szczekaczka

2 polubienia

Nie do końca się zgodzę.
Zreszta jedno wyklucza drugie.Jeśli radio ma być tłem to nie sposób by było opiniotwórcze.No chyba ze mówimy o humanoidach dla których brak zdania,jest właśnie opinią.
Już Dickens takich opisywał…
A jako szczekaczka moze właśnie opinie urabiać.
Z tym że w Polsce wszyscy wiedzą lepiej i wcześniej.Nikt nie slucha a jedynie sprawdza,kto jest nadawcą…

1 polubienie

Powiedzmy. Jest tlem, bo sa radia tematyczne, gdzie nie masz siekanego, a jak sie trafi cos odchodzacego od tematu? Tiaa w radiu nadajacy muzyke klasyczna nagle uslyszysz heavy ? Ja lubie muzyke dobra w sensie ze i to moze byc ciekawe I STRAWNE!
Pare eksperymentów pokazuje ze sie da. Spiewy gregorianskie z z metalem tez działają
Sens slowa tło dzwiekowe to dla mnie jest wszechobecnosnosc bodzcow typu dzialanie na podswiadomosc

2 polubienia

Dużo tego było, i byłby długi monolog, np wróżono mi że z dziećmi nie dam rady, dałem z siebie 100% jak zawsze przy np problemach, proponowali mi amputację ręki bo niby brak unerwienia, czucia, kości zmiażdzone, chirurg załamany, mówie mu że będzie dobrze, plan był wyskubać 2 najdłuższe słomki z ściennej słomianki z pokoju pielęgniarek, który mi się po cichu udał do rechabilitacji tej ręki obłożonej gipsem do jej łaskotania bez skrupułów, ręka i biodro odźyło, walczyłem o życie syna noworodka przy porodzie nie śpiąc 48 godzin, będzie żył 100 lat, po przysypaniu 2 razy w wykopie nie dawali szans że to przeżyję - żebra i wątroba zmiażdzone, a zapasowych nie miałem i żyje. Kilka wypadków drogowych przeżyłem, zmiany pracy w innych zawodach przepracowałem. Po udarze mózgu + śmierć kliniczna, dali aż 1 % że mogę przeżyć, to aparatura medyczna i wyniki badań + konsultacje i telekonferencja online z kliniką w Bydgoszczy i Gdańsku mówiły że nie / stan beznadziejny bez szans na odzyskanie życia co stało się faktem, i powieźli nogami do przodu korytarzem do prosektorium z aktem zgonu co oznaczało wyjęcie spod prawa pozbawiając mnie tożsamości - utrata mieszkania, konta bankowego itd /, osobowości fizycznej bo nie istniałem w żadnym biurze, urzędzie zewidencjonowany/, było do przewidzenia bo już byłem 2 dni bez jedzenia i bez zleceń na inne badania, pozostała opcja zgon, nie pytali mnie o zdanie czy się zgadzam, tak mnie wkurzyli to im na złość w bólach wruciłem na oddział udarowy nad ranem. Rano latali jak mrówki - co, jak to możliwe - magia panie i panowie. Ordynator i pielęgniarki zbladły, zaczeło się szczypanie i kłucie mnie - mięśnie sparaliżowane i zmrożone twarde jak blacha to nic nie czułem, ile palców widzę, gdzie jestem, gdzie mieszkam itd takie były niepoważne pytania. Zawarliśmy umowę - ewidentnie bez skrupółów złamaliście moje prawa pacjęta, kodeks etyki lekarza mówi że będzie dyscyplinarka, ja zapomnę o tym, a wy mnie odzyskacie jako żyjącego. Tchórze, hm faceci o gołębim sercu w białych kitlach nie dotrzymali umowy, załatwiałem za nich głównie w sądzie ale ich nie wydając. Co sobie zaplanowałem to z honorem osiągnełem, powrót do żywych trwał 4 miesiące - marne szanse na uratowanie mieszkania przed licytacją czy np konta bankowego z gotówką do likwidacji, ale wszystko się udało szczęśliwie. Jak to mówią więcej wiary w siebie

2 polubienia

Ty byłeś inspiracją do tego pytania.
Odpowiem na Twoje wpisy, ale wymaga to czasu i zastanowienia bo dużo mówisz.

2 polubienia

Czemu ja, tu jest wielu mądrzejszych, myślących bardziej oświeconych i ciekawych ludzi. Ja tylko żyję i pracuję, w miarę możliwości pomagając innym w rozwiązaniu problemów, choć momentami zapominam o sobie

3 polubienia

Twoje zmagania ze zdrowiem (a raczej z chorobami) były dla mnie inspiracją

A dlaczego miałeś nie dać?

Co się z nim działo i jak Ci się udało go uratować?

Musiałeś od nowa wyrabiać dokumenty?

Popadłeś w międzyczasie w długi?

Co do dzieci to każde było w innej sali, córka mogła wrócić do domu, tyle że ja nie chciałem - tu miała pełną opiekę, karmienie, mycie, badania, z czym były by kłopoty w domu, i syn za ścianą, kolorowa chudzinka jak pięść, musiałem mieć pewność że mu nic nie zagraża, 2 razy maszyna włączyła alarm że coś nie tak z gazometrią / zatrucie / i coś z sercem, okazyjnie i jego mała sąsiadka skorzystała z pilnej pomocy, z badań wyszło że była dziurka w sercu, tyle że znaleść wolną pielęgniarkę to cud choć go nie oczekiwałem ale się udało. Mając wypisany akt zgonu nie istniejesz nigdzie prócz w archiwum, uruchamia się biurowa procedura powiadomienia z urzędu meldunkowego najważniejszych urzędów np Sp-nia Mieszkaniowa, ZUS, PKO, Biuro pracy, zakład pracy, inne kontakty itd. Większość takich danych trzeba podać przy przyjęciu w SOR, w tym hm kilka zgód na inne pierdoły biurokratyczne zwalniające ich z odpowiedzialności, Mając wyrok sądowy po 4 miesiącach potwierdzający że ja to ja, przez test DNA od dentysty z zęba którego poświęciłem/ było szybciej i taniej /. Reszta to dosłownie minuty by wszystko zatrzymać / licytacja mieszkania, kasacja konta w ZUS i PKO, Policja - do każdego urzędu prośba z oddzielnym wnioskiem z wytłumaczeniem + opłata skarbowa jak konto już zablokowane itd. Dowód mam dalej swój pomimo korowodów z policją, tylko karta w PKO nowa, długów to nie bo miałem nadpłatę na kilkadziesiąt miesięcy do przodu z czynszów co akurat wystarczyło na bierzące, prąd podobnie, i kolejny cud że akurat wystarczyły w czasie by się wszystko w miarę szczęśliwie zakończyło

2 polubienia