W moim kinie..."Moja matka" reż. Nanni Moretti

“-O czym myślisz mamo?
-O przyszłości…”

Umierająca matka…Obraz szpitala jaki zawsze odpychamy,nawet jeśli kolorowy i pełen wygód…
Margherita jest uznaną reżyserką.Na tyle by kręcić film którego budżet pozwala zatrudnić amerykańskiego gwiazdora…[rewelacyjny John Turturo-błazen i kabotyn,do tego blagier…]
Mężczyżni w jej życiu…Chwilami trudno sie zorientować…Partner czy po rozwodzie…Wyraznie jednak nie to ma być ważne.Ważniejsza jest jej córka [świetna Beatrice Mancini!] dorastająca,mająca kłopoty z łaciną.To jej zawsze pomagała umierająca,o łacinie wiedząca wszystko…
Życie Margherity jest chwilami jak u…Almodovara i być może dlatego sporo krytyków dopatruje sie tutaj komedii.Dom i córka,film i szpital…
Margherita nie daje rady.Fantastyczny montaż tego filmu,pozwala zorientować się jak bardzo wszystkie te życiowe nuty,przenikają sie i rzutują na codzienne zachowania…
Margherita złości się,nie potrafi zakceptować amerykanskiego błazna który w dodatku wszystko traktuje z pozycji swej wydumanej pseudo legendy.Niezdolny do nauczenia sie kilku zdań po włosku…

Kamera przesuwa sie po twarzach z których żadna nie skupia początkowo naszej uwagi.Taki tłum jak z Kafki,tyle że w kolorze…
Może jedynie pielęgniarka,może matka i na pewno córka nastolatka…Ale i to się zmienia.Ci ludzie których widzimy każdego dnia na ulicach,stają sie coraz bliżsi…Nawet pani reżyser,odbywa swoistą lekcję życia,troche dzięki tym którzy nie boją sie powiedzieć prawdy ale także dzięki temu że sama potrafi słuchać…

“-Jak to się dzieje że w telewizji coś jest czarno białe a zaraz potem,kolorowe?
-Mamo,telewizor jest wyłączony!”

W tle mamy muzykę Aarvo Parta i Philipa Glassa.Muzykę statyczną,nie ingerującą niemal w odbiór.A jednak obecną.Blisko tu do Michaela Nymana ale…Nyman zwykł być"aktywniejszy" [Fortepian] na ekranie…
Kryzys w trakcie kręcenia filmu,zostaje przełamany i dzięki temu,mamy kilka scen,samych w sobie,rewelacyjnych.Np. Turturro obchodzący"tanecznie" swe urodziny!!!
Do tego czasu,"stał się człowiekiem"i do tego zespół na planie,wyraznie go polubił…Na przenikanie trzeba jednak czasu.Na akceptacje,tym bardziej!
A dostal zamiast tortu…pizze!A jakże :joy:

Co zrobić ze światem gdy ktoś odchodzi?Co z tym wszystkim,co pozostawił?Pamięć czy…dotyk?Łzy czy duma?
Ten film wbrew pozorom,nie przygnębia.Może nawet są w tym filmie najróżniejsze"światełka w ciemności".Ale najfajniejsze jest chyba to że nikt nie jest sam.A jeśli nawet to nie przez cały czas.

1 polubienie

Ja to chyba bardziej nowoczesnym dzieckiem jestem niż dorosłym urodzonym w latach 80. Nie trawie długich tekstów
:pleading_face:

Po pierwsze,to akurat nie do Ciebie
Po drugie,ja jestem z lat 60-tych a nie z plastiku lat 80-tych!!!Wypraszam sobie! :wink:

3 polubienia

Zdaje się, że takie klimaty to jeszcze jakiś czas moje nie będą. To znaczy jakakolwiek tematyka zwiazana z łożem śmierci.
Ale pomysł, żeby Almodovar sfilmował coś Kafki? W swej prostocie odświeżający :smile::smile::smile:

1 polubienie

W latach 60 to plastik bywal luksusem :wink:

Rzecz zrozumiała .Ale osobisty stosunek rozmaicie może"sobie poczynać"

1 polubienie

Zaczelam się zastanawiac co z Kafki by pasowalo do Almodovara?
Bo zderzenie (wbrew pozorom bardzo pragmatycznego) Hiszpana z neurotycznym niemieckim Żydem wychowanym w Czechach, Uff. Chyba nie na moj “krótki” rozumek…

1 polubienie

Zapewne malutko…
Ale to tylko z moich wrażeń,z początku filmu.Twoje mogloby być inne…Bezosobowość zwykle kojarzy mi sie z Kafką…Może niesłusznie? :thinking:

1 polubienie