I nie!Nie chodzi o genialny western Freda Zinnemanna.
Choć wczoraj było blisko…Gary Cooper i Barbara Stanwyck,w dramacie Franka Capry"Obywatel John Doe",z 1941 roku…
Który to już raz?Nie policzę,to wykluczone
I stąd być może,powyższa ilustracja dzwiękowa…
Już blisko 4 godzinki po śniadaniu..
Powoli dochodzę do wniosku że chyba robię najlepszą kawę cappuccino"w okolicy"!
Jestem zdecydowanie herbaciarzem a do kawiarzy mi daleko.
Niemniej,jak widać,są wyjątki!!!
Szczególnie gdy dzień taki wspaniały…Pełne słońce,18 stopni i złocisto czerwono dookoła…Wtedy aż chce się celebrować
I aby nie było bez anachronicznego w sumie,“pytania”…Co można jeszcze uczynić,aby dzień tak jasny i melodyjny,uświetnić?
Spacer,to oczywiste!Ale po wczorajszych 22 tysiącach kroków,dzisiaj już raczej spokojniej
Niech no tylko płyta dokręci się do końca…