W ten ostatni u mnie,dzień prawdziwego lata

Ocalić od zapomnienia?
O nie!Tym razem nie muszę się martwić…

Czasem pada pytanie,o największy przebój lat 70-tych…Streisand i Woman In Love? Ciepło…
I takich zagadek jest kilkadziesiąt…
Ale wydaje mi się że odpowiedz jest tylko jedna…Kate Bush.
Kasia i jej “Wichrowe wzgórza”
A stało się to latem 1977 roku by u nas,osiągnąć poziom jakiegoś SZAŁU,niemal równo rok pózniej…

Jak to możliwe by debiutantka ,owszem,seksowna jak cholera [!!!] zawładnęła umysłami milionów?I do tego debiutantka operująca głosem 10-letniej dziewczynki?
A jednak..Działo się!!!
Kiedyś w Krakowie,właściciel grającej szafy,gdzieś na Krowodrzach,powiedział mi że nigdy szafa tyle nie zarobiła co na tym singlu…

Jak opisać entuzjazm?Jak opisać tę niespodziewaną fascynację?
Nie wiem,czasami po prostu nie wiem.Ale pamiętam że debiutancki album zafascynował nawet słuchaczy Trójki [The Kick Inside] a nasz Tonpress,jak na swoje możliwości,szybciutko wypuścił 2 single…Nie było"zmiłuj"oraz opowieści dziwnej treści,o"mocach przerobowych"
Tak było…
Kate Bush,odkryta i promowana przez Davida Gilmoura z Pink Floyd,wkroczyła do wielkiego świata,z doprawdy WIELKIM przytupem…

1 polubienie

A tak zaczyna się cała płyta…