Powiedzmy że Wasz przyjaciel/przyjaciółka/ syn/ córka/ inny krewny jest w jakiejś toksycznej sytuacji: toksyczny związek/uzależnienie/ inne. Próbujecie pomóc? Walczycie? Odpuszczacie, bo nikogo nie da się uszczęśliwić na siłę? Niechaj ponosi konsekwencje bo sama/sam sobie winien! Robicie coś jeszcze innego?
Od bardzo dawna nie bylem w sytuacji ktora by skłaniała do pomagania.Moze poza tym forum gdzie zdarzyły sie chyba dwie"ściepy".
O jednej sytuacji nie wiedzialem do końca ale gdybym byl lepiej poinformowany to i tak mnie by nie dopuszczono do wtrącania sie.Zmarl syn naszego kolegi.Nigdy go nie widzialem ale slyszalem ze niezle szaleje z prochami i chlaniem…No i przegiął…
Toksyczny zwiazek to rzecz do obgadania…Natomiast uzależnienie to sparwa powazniejsza i byle gadka niczego nie zmieni.Potrzeba jednak blizszych relacji aby móc przemówić i sprobować wpłynąć…
Natomiast nigdy nie mówie ze"sam jest sobie winien"bo to prawie nigdy nie jest prawda.I jesli to rzecz miedzy przyjaciółmi to najgorsze co mozna powiedzieć to to aby sie"nie wtrącać"
Przyjazn to nie podlizywanie sie ani poklepywanie po plecach.Czasem wymaga walniecia pięścią w stół.Lub nawet w pysk,jesli kogoś na to stać.Ale lepsze to niz obojetnosć.
Warto walczyć i nie odpuszczać, bo są efekty. Piszę oczywiście o nałogach, bo w czyjeś związki lepiej się nie wcinać.
Problemow za kogos sie nie rozwiaze. A i ten komu chce sie pomoc musi byc tym zainteresowany. Jak to mowia dobrymi radami to droga do piekła wybrukowana.
Na siłę nikogo nie uszczesliwisz.
Zależy jakie mam lub miałem z taką osobą relację.
@joko Niestety toksyczne związki mogą być równie niszczące jak alkohol, narkotyki i hazard…
Przyjaciel / kolega - mogę wyrazić opinię raz. Dzieci to inna sprawa, tu raczej się nie odpuszcza…
Owszem. Dzieci. Ale jeszcze ktoś. Rodzeństwo. Działa, tylko że ogromnej delikatności i braku nachalności tu trzeba. Mądrych, przemyślanych zdań, które nie urażą i nie wkurzą a jednak skłonią do myślenia. A potem też się nie migać. Być na każde zawołanie, dodawać otuchy i patrzyć z nadzieją.
To są wyjątkowo delikatne tematy. Mialam tak z przyjaciółką, mąż ją bil i się znęcał. Wielokrotnie mnie winiła,że się wtrącam. Ja dzwoniłam na policję, a ona zmieniała zdanie i mówiła że nic się nie stało itd.
Mieszkała u mnie, a jak on tylko przychodzil to wracała. Mialam do niej duży żal,że się ode mnie odsunęła. Aktualnie jest kilka lat po terapii, ale nie przyjaźnimy się już. Prawdopodobnie walczyłabym teraz tylko o dzieci.
Musi być do wyboru.
Zmieniać się, żeby tylko nic się nie zmieniło.
To łatwe, niemożliwe, trudne, warte próby.
Oczy ma, jeśli trzeba, raz modre, raz szare,
czarne, wesołe, bez powodu pełne łez.
Śpi z nim jak pierwsza z brzegu, jedyna na świecie.
Urodzi mu czworo dzieci, żadnych dzieci, jedno.
Naiwna, ale najlepiej doradzi.
Słaba, ale udźwignie.
Nie ma głowy na karku, to będzie ją miała.
Czyta Jaspersa i pisma kobiece.
Nie wie, po co ta śrubka i zbuduje most.
Młoda, jak zwykle młoda, ciągle jeszcze młoda.
Trzyma w rękach wróbelka ze złamanym skrzydłem,
własne pieniądze na podróż daleką i długą,
tasak do mięsa, kompres i kieliszek czystej.
Dokąd tak biegnie, czy nie jest zmęczona.
Ależ nie, tylko trochę, bardzo, nic nie szkodzi.
Albo go kocha, albo się uparła.
Na dobre, na niedobre i na litość boską.
Portret kobiecy. Wisława Szymborska.
Za mało danych,aby wchodzić w czyjeś życie.
Gdy są konkretne fakty i widzę,że ktoś się zmienia,ale do końca nie wiem z jakiego powodu,to często próbuję znaleźć tego przyczynę.
Niestety ludzie w toksycznych związkach albo uzależnieni potrafią tkwić w tym bez końca.
I nie każdy rozumie o co chodzi i dlaczego inni się tym przejmują.
Raz było takie zagrożenie (narkotyki). Nie dopuściłam.
Walczę cały czas i nie przestanę. Złe towarzystwo, głupie pomysły, zachowania autodestrukcyjne, generująca kolejne problemy i nieszczęścia. Niby dorosła w papierach ale naiwna jak dziecko. Gdy dłuzej " nic się nie dzieje" czuję się szczęśliwa. I wtedy buch między oczy znów coś i to z grubej beki. Żeby nie było za dobrze.
W przypadku własnych dzieci walczyłabym do końca.
W pozostałych przypadkach pewnie do jakieś granicy. Jeżeli bez skutku to odpuściłabym (chyba) bo jeszcze nie byłam w takiej sytuacji więc ciężko prognozować …
Jesli to wid,ę to na pewno zwracam uwagę i mowię tej osobie raz drugi trzeci. Jesli nie słucha to jej wybór wtedy jestem i czekam na upadek zeby łapać rozbite serce czy życie.
Kiedyś interweniowałam , prosiłam i błagałam . Teraz odpuszczam nie wchodzę w ich życie bo na końcu to ja byłam ta najgorsza. Gdybym miała dzieci walczyła bym do końca .