Coraz trudniej o tym pisać.Coraz rzadziej w ogóle ktoś kojarzy a już niemal nikt nie ma pojęcia o klasie aktora czy o ówczesnym uwielbieniu i miejscu jakie zajmował w rodzimym panteonie sław.
A pojęcie,umowne oczywiście,“polski James Dean"było jednym z bardziej trafionych,na przestrzeni dekad.Zbyszek nie był Deanem-to podstawowe nieporozumienie.Spełniał jednak bardzo podobną rolę.Z jednej strony kulturowy wzorzec,z drugiej aktor daleki od garniturowych stylizacji,ostentacyjnie pozbawiony krawata…
Jego rola w “Do widzenia,do jutra”,Morgensterna to niemal manifest naszego kina,z którym,moim zdaniem może sie równać jedynie"Popiół i diament”,Wajdy,bez względu na współczesną ocenę.
Bohater z krwi i kości.Jak to w ogóle wtedy było możliwe?
A jednak…
Pamietam, byl jednym z ulubionych aktorow taty. Przyniosl te smutna wiadomość.
Co prawda szczenieciem bylam, wiec z filmów wówczas rozumiałam piate przez dziesiąte, ale milo sie na niego patrzylo.
Zbigniew Cybulski zmarł 57 lat temu. We Wrocławiu usiłował wskoczyć do ruszającego pociągu i nie udało się. Co ciekawe w swych kilku filmach albo z pociągu wyskakiwał, chyba w filmie 'Salto", albo usiłował wskoczyć w ostatniej chwili. Kiedy zmarł, miałem prawie 15 lat, a on prawie 40. Oglądałem “Popiół i Diament”, “Pokolenie”, “Pamiętnik znaleziony w Saragossie” i “Giuseppe w Warszawie” oraz “Salto”.
Chyba do dzisiaj,kamera nikog aż tak nie kochała.Oczywiście Olbrychski czy Łomnicki i wielu innych ale to Cybulski działał najmocniej.
Oczywiście śmierć to ten potworny"utrwalacz"większości legend i to filmowych w szczególności.Ale Cybulski był zdecydowanie niedościgniony za życia.I trudno dociekać,co byłoby dalej…Czy utrzymałby ten wizerunek…
Przecież zdarzają sie role chybione jak np. w Afrykańskiej królowej,Humphreya Bogarta.Ile razy to widzę,mam wrażenie że ktoś go złośliwie wrobił w średnią komedyję…
Był cichym bohaterem filmu Wajdy,“Wszystko na sprzedaż”.Niestety,na mnie ten film działa irytująco i wręcz nie mam ochoty na kolejne spotkanie z próbami"dogonienia Felliniego".
Jeśli starczy czasu,zrobię w nocy mały przegląd filmów dostęlpnych np. na cda.pl bo cały czas mam wrażenie że niebezpiecznie,zapominam o kilku tytułach.
Tymczasem wspomnieć wypada przede wszystkim o autentycznie wybitnym filmie Wajdy,“Niewinni czarodzieje”.
Niewinnych Czarodziejów nie oglądałem, znam tylko z recenzji. Jedyny film z nim widziany przeze mnie w kinie, to Rękopis…, pozostałe oglądałem w tv po jego śmierci.
Cybulski miał w sobie swego rodzaju … magnetyzm. Jego gra aktorska przyciągała, zapadała w pamięć. Z resztą, to było zupełnie inne kino, bez wielkich budżetów i komputerowo kreowanego świata, właśnie na aktorach spoczywała nieporównanie większa odpowiedzialność za dźwignięcie poziomu produkcji. Czy to kino poważne, czy lekka produkcja, Cybulski był w tej kategorii siłaczem …
I,co ciekawe,w sumie sprawdzał się w rolach nieco komediowych.Jako neurotyczny nerwus.Nie było to najważniejsze w jego dorobku ale było to jednak,ról kilka.
Magnetyzm to dobre słowo bo oddaje w pełni także i fakt,życia poza kinem.Po prostu postać z pierwszych stron gazet.
Cybulski z Kobielą stworzyli kabaret Bim Bom. Były to moje dziecinne czasy i ten kabarecik znam bardziej z opowiadań i opisów.
Kobiela tez dluzej nie pozyl? Cos ponad 2 lata później kostucha go dorwała?
Z samego kabaretu strzępki na YT znajdziesz. Ale nie byly to lata sprzyjajace zapisom tego typu twórczości.
A na ekranie w co drugiej roli razem.Podobnie we wczesnej fazie kariery,z Romkiem Polańskim.
być może był takim buntownikiem z przydziału lub z wyboru - więcej lat mija od jego śmierci niż mam sam na liczniku. Wszystkie filmy z Jego udziałem (oczywiście te które oglądałem) pamiętam w strzępach. Myślę że kabaret z Kobielą był Jego/Ich mocną stroną - w czasach poprawności politycznej kreowanej przez Moskwę z UB jak pies u boku.
Czy odchodzą na zawsze? W pewnym sensie jest to jakaś poprawność. Zmieniają się czasy wzorce i zarazem potrzeby. Do tego dodać trzeba ogłupiacza jakim są media.
Jakiego przydziału?Żadna"moskwa" nie miała niemal dostepu do tzw. polskiej szkoły filmowej.Świadczą o tym złośliwe wypowiedzi Janusza Wilhelmiego i wspomnienia konfliktu jaki miał miejsce miedzy nim,“kierownikiem w ministerstwie kultury i sztuki” ,a środowiskiem z Wajdą na czele.
Sam się wylansował i to od pierwszych filmów.Nawet jeśli nie trudnym do jednoznacznej oceny,troche skrywanym życiem prywatnym to przede wszystkim wizerunkiem ekranowym.I to była cecha wspólna z J.Deanem.Obaj typowi bohaterowie skonfliktowani ze światem oraz wewnetrznie,sami z sobą.
Nie ma i chyba nigdy nie było,osób dalszych od polityki niż Polański,Kobiela czy Cybulski ,plus Krzysztof Komeda Trzciński.W razie wątpliwości polecam lekture M. Grzebałkowskiej"Komeda" [Znak].
Pamieć płata figle bo to powinienem pamiętać i to bez zawirowań!!!
“Jak być kochana”,W.J.Hasa.
Obok genialnej Barbary Krafftówny,wlasnie Cybulski w roli przynajmniej tak dramatycznej jak w Popiele i diamencie.
Chyba jeden z najlepszych, polskich filmów lat 60-tych.
Nie oglądałem. Jakoś tak wyszło.