Urosła we mnie duma
gdy byłem na dobrej drodze
Wschodziłem
Zmagałem się…
Lecz gdy upadłem
zasmuciłem się srodze
Byłem silny,odważny
Grałem sprytnie
jak tylko zwycięzcy potrafią
Lecz kiedy śmiech
był mi kompanem
przegrałem
i strasznie zawiodłem się na tym
Gdzieś w lesie wilgoć
W ciemności
i duchy
i oczu smutnych blask
Wciąż wyglądamy zieleni…
Wszak wiele bywało jej w nas
I bolą myśli prawdziwe
I słowa nie znaczą już nic
Jesteśmy zawiani
zgorszeni
nieszczęśliwi
Wciąż malejący
w obliczu tajemnic
A gdy przemija nasz post
niedokończony rachunek sumienia
Znów starsi
[juz nie tacy głośni]
marzniemy
w swej samotności
I bardzo chcemy odnalezć
kogoś dobrze znanego
by z pretensją w sercu zapytać,
Czemuś nas zostawił…
Czemuś mnie opuścił…