Hit czy kit?
Zalezy kto to bedzie prowadzil.
I jaki program przyjma?
Bo jak to bedzie 90% ideologii to skonczy się jak z lekcjami religii.
Jesli będą uczyc rzeczy pozytecznych?
Nauka udzielania pierwszej pomocy i odrozniania pistoletu od rewolweru nikomu nie zaszkodzila.
Przydaloby sie tez przygotowanie do egzaminu na prawo jazdy.
Ale co wymyślą i kosztem jakich przedmiotow?
Najbardziej przygotowany jest w-f-men, bo i strzelanie i pierwsza pomoc są w programie AWF. Elementy musztry zresztą też A przerobienie 1 godziny ( z czterech ) na PO? Czemu nie.
Idea z założenia słuszna. Wszystko, co chociaż trochę „odwirtualizuje" dzieci może być pożyteczne. Powinno to być coś w rodzaju nauki survivalu, działania w zespole, pierwszej pomocy, jakiejś ogólnej ostrożności, czujności – wszystkiego, co składa się na instynkt samozachowawczy. Mógłby z tego być naprawdę fajny przedmiot, pod warunkiem, że nie będzie go nauczać jakaś przemęczona i wypalona zawodowo nauczycielka, która na szybko zrobi sobie odpowiednią podyplomówkę, żeby dostać parę godzin do etatu. O programie z MEN-u to ani nie wspomnę…
Dziś trudno oderwać gówniarzy od smartfona. My tacy jak Ukraińcy nie bylibyśmy w obliczu wojny
Rząd jak sie pali studnię kopie
Narodowo i uroczyscie…
Ach, to były czasy. Bardzo praktyczny przedmiot, zwłaszcza jak na dzisiejsze czasy. Obeznanie z wojskowością w lekki sposób, oraz pierwsza pomoc. Myślę, że przy tych konfliktach jakie teraz są, to jest to przedmiot konieczny.
Uczyłeś się? A za słonika robiłeś? 2 maski na szkołę i każdy przymierzał.
Myslalem ze chodzi o partie PO xd
Ja zakladania maski stanowczo odmowilam.
Nie kojarzę, ale pamiętam, że bandażowaliśmy się jak idioci… To naprawdę były czasy prehistoryczne.
Mnie tym meczyli w podstawowce, liceum i jeszcze rok studium wojskowego.
Dobrze, ze choć postrzelac dali. A jesli chodzi o pierwszą pomoc to się nieraz w zyciu przydalo.
Bo niektórzy Polacy już zatracili zwykłą życiową zaradność. Sąsiad parę lat młodszy zanosi rower do serwisu, gdy mu się dętka przebije… choćby to już jest znamienne dla naszych czasów. Ludziom się w tyłkach poprzewracało z dobrobytu, a niektórzy chyba sobie nie wyobrażają życia bez Internetu… To chyba jedyna korzyść z tej wojny, że ludzi skłoni do refleksji, do pewnego przewartościowania, bo nie ma żadnej gwarancji, że to, co mamy dzisiaj będziemy mieć jutro.
Kult wygody.
Uczę się i zarabiam bu nie musieć brudzić rąk
Średnio dobrze wspominam lekcje PO, 1/2 programu lekcji to wersja polityczna uświadamiająca uczniów mających inne poglądy - często w rodzinie, że Kraj Rad to nasze wybawienie i przyszłość . Mała pogawędka o rodzajach broni, jej skutkach, broń żołnierza to jedynie z plakatów, plansz, w sumie 0 pojęcia i po łepkach, maska słonik jako zabytek w gablocie nie wynoszona bo się rozpadała, w sumie niekompletna, 1 wycieczka do strzelnicy przed wizytacją kuratora partyjnego. Pierwsza pomoc też po łebkach, jedynie rysunki poglądowe. Lepiej wychodziło to w zajęciach w LOK dla orłów, była broń, strzelnica dla każdego po 10 strzałów do tarczy, były też słoniki i garaże grozy , na zajęcia z pierwszej pomocy każdy musiał sobie skombinować rodzinną apteczkę bandaże, plastry - na boisku się opatrywali jeden drugiego parami, masa symulacji - złamania, krwotoki itd. Przy usta usta Hania mogła by pompować koła w samochodzie - piersi pojemne. W wojsku była jednak inna rzeczywistość i rozczarowanie, wiedza z przysposobienia to powielone stare niektualne materiały dobre 30 lat przed
Nie wiem kiedy i gdzie chodziłeś na lekcje PO. Ja nie miałam nic polityki, teorii niewiele. Mieliśmy trochę musztry, sporo pierwszej pomocy, no i chodziliśmy na prawdziwą strzelnicę. Właziłam do prawdziwego czołgu. Byliśmy w Muzeum Wojskowym, zwiedzaliśmy poznańskie forty. Takie lekcje historii razem z PO.
Z pobliskiej jednostki / około 8 km wojska łączności / przyjeżdżał trep do szkoły i klasy z PO i uczniom była wpajana wiedza o ZSRR / CCCP, było na zmianę z kimś z ówczesnej partii PZPR - z tego były kartkówki. Musztra to jedynie marsz do kąta. Czołg poradziecki stał na podwórku do lat 80, rodzice mieszkali w wojskowych koszarach, przed wojną byli tu ułani, a po niej wojska czołgowe i magazyny broni i amunicjii i paliwa. Z pierwszej pomocy niewiele zapamiętałem bo była chaotycznie nauczana, tej się uczyłem ekspresowo w stanie wojennym i część została do dziś, nie boje się udzielić komuś pierwszej pomocy z wypadku W muzeum wojska byłem z wycieczką z DD mając 13 lat, było ciekawie. U siebie też mam muzeum fort, mury obronne itd tyle że dużo starsze, między I wojną do lat 50 po. Cóż każdy miał inną wiedzę, innych nauczycieli i programy naucznia
A ja miałem podobnie, jak @kaziu niestety i dwóch nauczycieli idiotów. Ale było strzelanie z kbks i mnóstwo bolszewickiej ideologii. W jednym z ogólniaków mieliśmy dodatkowe zajęcia pozalekcyjne z udzielania pierwszej pomocy, ale to nie miało nic wspólnego z PO. Te zajęcia organizował PCK. Konfrontacja tego, co na PO ze służbą wojskową, to była satyra na wojskowość. Równie dobrze tych lekcji PO mogło by nie być.
To prawda, duzo zalezalo od nauczyciela. Czesc liceum to byla porażka.
A juz zupełną satyrą bylo studium wojskowe część “teoretyczna”. Czyli wiekszosc.
Moje LO było wyjątkowo czerwone, a jednak… można. To rzeczywiści zależy od nauczyciela