Wychowanie rodzicielskie - czego was nauczyli rodzicie?

U mnie tak 50/50 … na pewno mieli duży wpływ na moje wychowanie ale ingerencja w edukacje czyli poniekąd zmuszanie do nauki przynosiło efekt wręcz odwrotny do zamierzonego. Chyba najważniejszy jest ten okres do momentu dojrzewania gdzie warto się przyłożyć do wpajania dziecku jakiś wzorców ale później chyba lepiej pozwolić młodemu człowiekowi uczyć się na własnych błędach. No to tyle teorii a w praktyce wychodzi to różnie bo każde dziecko jest inne i potrzebuje innego traktowania.

2 polubienia

W kozie nie próbowałam.

Od przedszkola do gimnazjum tato zajmował się pomocą przy mojej nauce, lekcjach. Uczył się że mną wierszyków. Później już sama. Mama od zawsze chodziła na wywiadówki. Na studia mnie wozila bo sama nie mogłam tego zrobić.

1 polubienie

U mnie kar cielesnych nie było. Ale straszemie ze bede granic liście to juz tak

1 polubienie

U mnie były na porządku dziennym. Zamiatanie ulic tez było…

2 polubienia

Też się musiałaś tłumaczyć z każdej czwórki? :wink:

2 polubienia

Oczywiście! A jak dostałam czwórkę z “klasówki” (2. klasa szkoły podstawowej) to tak zaczęłam ryczeć na lekcji, że nauczycielka po prostu wydarła mi kartkę z tą czwórką…

1 polubienie

Śmiałam się z pół godziny…
HUMOR ZESZYTÓW SZKOLNYCH
image

2 polubienia

Inteligentne dziecko! :sweat_smile:

2 polubienia

@okonek O 6 rano to ja analizuję sytuację i klnę w duchu, że przez dzieci jestem już od godziny na nogach…

Zależy, kiedy. Zazwyczaj mnie goniono do nauki, sprawdzano zadania, pomagano odrabiać lekcje itd. Na wywiadówki moja mama przestała chodzić właściwie dopiero, kiedy byłam w liceum. Do końca edukacji szkolnej moje oceny moja mama znała lepiej i szybciej ode mnie. (Wady i zalety dsiennika elektronicznego)
Przez kilka lat w środku podstawówki byłam puszczona całkowicie samopas z powodu sytuacji rodzinnej.
Potem w liceum też, po wielkiej walce, że ja do katolickiego liceum i internatu przypominającego poprawczak nie pójdę (czego nigdy nie żałowałam, moja mama po czasie też nie i mojej siostry już tam nie wysyła), wybyłam sobie na tyle daleko od domu, że już nie było jak za bardzo mnie kontrolować i mama się przyzwyczaiła, że jest właściwie od utrzymania mnie i z właanej ciekawości sprawdzania moich ocen. Przy czym po dostaniu tych gorszych nie odbierałam od niej telefonu, bo wiedziałam, jak to się skończy :grin:
Z pozycją w klasie bywało bardzo różnie, raz na wozie, raz pod wozem.
Z problemami nauczyłam się do mamy raczej nie chodzić, bo dla żadnej ze stron się to dobrze nie kończyło, zwłaszcza że w dalszym ciągu jednak najlepiej z mamą dogaduję się, widując się z nią jak najrzadziej, czego jej w żadnym wypadku nie zarzucam, wręcz przeciwnie, to mi ta sytuacja bardziej odpowiada :wink:
Ogólnie-raczej zawsze o mnie dbano.

1 polubienie

Tak,tak,tak,tak,tak,tak,tak,tak,tak!!!
A pozycje w klasie wyrabialem sobie grajac jak malo kto,w pilke.Zreszta i tak nie bylo co wyrabiac bo Kasia wolała mnie a nie innych.
Rodzicom zawdzieczam wszystko.Motywacje,przymus,wzorce,pomoc,odskocznie…
Tak.Bylem i jestem dumny ze swoich rodzicow.

1 polubienie