siedzę sobie przy kawie i wyczytałem że dzisiaj przypada 38 rocznica “Misplaced Childhood” grupy Marillion. Więc jako dobrą nutę zapodaję.
Dobry poczatek wekendu.
Chyba dla mnie najlepsza płyta tej ekipy Na pamięć znałem…
Super album. Widziałem kilka lat temu na żywo
Zgadzam się z przedmówcami.
Zwany w tamtych latach,“Dark Side…” lat 80-tych.
I cos w tej nieco patetycznej ocenie, jest!
Album jest genialnie zaaranżowany,przepieknie melodyjny i wydaje się ze ani sekundy nie zmarnowano.
Fish spiewa jak natchniony, kilka pięknych tekstów co wtedy było bardzo silna strona zespołu…Utwory połączone w jedna,wieksza całość…
Uwierzyłem wtedy ze ten rodzaj muzyki, mimo kasandrycznych tekstów Tomka Beksińskiego,moze się jeszcze długo bronić.
Dwie pierwsze płyty zespołu,choc w wielu miejscach pokazywały klasę grupy, mnie aż tak,nie przekonywały.Wiem ze zdania są podzielone do dzisiaj ale, moim zdaniem żadna płyta Marillion nie ma w sobie tej lekkości i chyba żadnej z nich,nie słucha się"na jednym oddechu"i to tak by uwolnić się od podświadomych porównań z Genesis…
Dodam jeszcze ze koncert z trasy promujacej kolejny album,Clutching At Straws,w poznanskiej Arenie,zaliczam do dzisiaj jako jeden z najlepszych w latach 80-tych.
Mialem miejsce w sektorze i…serce roslo gdy obserwowalo sie ten falujacy tlum,niemal z lotu ptaka…
Muzycy zachwyceni ale oni juz wtedy wiedzieli ze z taka muzyka jezdzi sie do Polski wlasnie a nie odwala panszczyzne w brytyjskich klubach.Paradoks dziejowy sporego kalibru!
W trakcie koncertu,o iole dobrze pamietam,prawie cala Misplaced Childhood…