Bob Seger i jego The Silver Bullet band…Gdzies z początku lat 80-tych…W jego przypadku to nie ma znaczenia bo zawsze brzmial jak bluesmani,Springsteen i inni dla których mody mogłyby nie istniec…
Album,“The Distance”,nie powala ale…Coś się tam znalazło…Zresztą to norma dla Segera
Comin’ Home…
Zagrało mi to w ten wieczór,oj i to nawet bardzo…
Przypomina nuty Dylana,Cockera…I nostagiczne w ten sam sposób…
Fajne, Podoba mi sie.
Tobie też dobrze w duszy gra
1 polubienie
Nowy porządek płyt na ścianie
I teraz łatwiej sięgnąć po dawno niesluchane rzeczy…
1 polubienie