Eric Clapton w bluesie Roberta Johnsona,“Kind Hearted Woman”.Rok 2004 i to byl faktycznie,znakomity album z utworami ulubionego autora Erica.
Wracam do tej plyty coraz cześciej.Czuć tutaj autentyczny entuzjazm,cale serducho włozone w to granie…
R.Johnson sypal bluesami za życia jak malo ktory genialny twórca.To nie sa utwory do zapomnienia,mimo bluesowych ograniczeń.
Clapton pokazal to w zaskakujący jak na rok 2004,sposób.Szacunek,entuzjazm,wirtuozeria…
A tu konkretnie o bardzo przewrotnej kobiecie ktora oczywiscie zakrecila facetem
O ja prdl!!! Genialne!!! Nic już więcej nie powiem.
Ty powinienes miec te plytę!
Moze sie myle ale wydaje mi sie ze to cos idealnego dla Ciebie!
Na pewno nie mam. Słuchałem Claptona i Santanę od pierwszej połowy 70. Ale tego utworu sobie nie przypominam. Gdybym to słyszał, nie zapomniałbym.
Tak, ten utwór jest dla mnie idealny. Już trzeci raz leci.
Ha,ha…Wiem.Mialem na myśli jedynie to ze idealnie pasujecie do siebie
Maesteria. Ty już się dawno nauczyłeś, co lubię.
I dlatego troche sie boje koncowego efektu po tym co zamierzam napisac.
Ale trudno.Widzialem wczoraj jeden z najlepszych dokumentow dotyczacych kariery muzycznej,obyczajowej,rozrywkowej…
Jest sens o tym pisac tutaj?
Dla mnie tak. Myślę, że jeszcze pare osób to zainteresuje, np @Bingola i @Devil
I już ich sprytnie “zwerbowałem”…
Nie zdradze i zrobie to.
Bedzie rozczarowanie ale juz to tutaj przerabialem z najmniej spodziewanej strony [na starym forum]
Tylko musze sie skupić…
Pisz, co Ci w sercu gra.
Napięcie rośnie
Rozmyślileś się?
Coś ci na pięcie rośnie?
Huba.
Juz wszystko dawno napisane ale nie sądzę…No dobra.Jak znajdziesz to Twoje.