Straciliście ostatnimi czasy do kogoś zaufanie? Do jakiegoś miejsca, osoby? Czy po jednym jakimś cudzym “wybryku” już nie dajecie komuś szansy?
Gdybym była skłonna wybaczać to nie miałabym, któregoś już tam męża
Ogólnie jestem pamiętliwa i obserwująca. Jak wybaczam to i tak świeci mi się lampka w głowie i bacznie się przeglądam.
Wybaczam, czasami nawet zbyt łatwo, ale to zależy również od kalibru przewinienia. Jednak jakaś zadra zawsze pozostaje i taka osoba potem jest u mnie na cenzurowanym.
Pewnie ze wybaczam.Nigdy nie pozwalam aby coś chorego zżerało mnie od środka.
Czasem trwa to dluzej,czasem krocej…A czasem po prostu"pozbywam sie" klopotu,zapominając…Tyle ze sprawca zawodu tez swoje wie i tez nie jest mu z tym wygodnie.No chyba ze jest…Wtedy zrywam kontakt i osoba taka przestaje dla mnie istnieć.Ale to moze ze 2 razy w zyciu mi sie zdarzyło…
U mnie: trzask i po znajomości.
Ja generalnie jestem osobą nieufną i podejrzliwą. Bo ludzie to qrwy. Ufam tylko sobie.
Trudno zdobyć moje zaufanie, zbyt często ludzie odgrywają komedie…
Ja niestety jestem naiwniara. Dosyć szybko “puszczam w niepamięć przewinienia”. Może początkowo jestem trochę nieufna, ale dosyć szybko mi to mija.
Zalezy od kalibru sprawy. Czasem daje szanse.
Choc w cudowne nawrocenia nie wierze, bo wtedy nadgorliwosc bywa gorsza od szalenstwa.