Typu: odludzie, 3 raz robicie to samo kółko, bo tak prowadzi nawigacja, adres w promieniu kilometra wciąż nie do osiągnięcia, czasu do spotkania 10 minut, wypatruję żywej duszy, by spytać o drogę. I nagle, daleko od siedzib ludzkich, starszy samotny mężczyzna z psem. Zatrzymuję się żeby zapytać. Już widzę, że coś ma na szyi, coś z krtanią.Pytam. Pan grzecznie odpowiada przykładając dziwny przyrząd do krtani, głosem robota, cichutko. Jednak słyszę, dziękuję i jadę i zdążam. Uff…
Tak spotkałem Kiedyś takiego człowieka który mówił przykładając do krtani jakieś urządzenie, ten głos brzmiał rzeczywiście dziwnie.
Miałem takie sąsiada. Chorował na raka krtani.
Widze, ze piatek wieczor byl udany…jak sie pali i pije to sie ma ten mikrofonik i mowi sie jak robot, bo struny wycieli…
ps co piliscie ?
Odkryłeś matrixa
@Bingola @birbant Chodzi o jakiś dziwny surrealizm tej sytuacji, żywego ducha wokół, a jak już się ktoś objawia na pustkowiu to akurat z chorą krtanią…
A , to ja miałem inne zdarzenie. Pamiętam, w latach 80 pojechałem pierwszy raz w życiu na Śląsk, do Katowic (nie licząc wyjazdu na mecz z Walią w Chorzowie w 1973). Jechałem służbowo i miałem dotrzeć do jakiejś instytucji na przedmieściach. Nie bylo wtedy nawigacji, miałem tylko papierowy plan miasta. Musiałem kogoś zapytać gdzie wysiąść i jak dojść. A wiedzialem, ze na Śląsku nie lubią Warszawiaków, i balem się że jak sie odezwę normalnie, to zaczną gadać swoją gwarą, z której nic nie zrozumiem. No ale nie było wyjścia - pytam jakiegoś tubylca z duszą na ramieniu i ucha nadstawiam, żeby coś zrozumieć z tego szwargotu. A tu okazuje się, ze trafiłem na… niemowę! Ale facet okazał się uczynnym człowiekiem, na migi wytłumaczył mi wszystko, tak że nie mialem problemu z trafieniem.
Pucio buduje ucho, zbey nas podsluchiwac a Wy sie duchami przejmujecie..
Surrealizm powiadasz…
Bo ja wiem czy to się da pod surrealizm podciągnąć…
W każdym razie,był rok 1985,jesień.W podpoznańskim Przezmierowie [klasyczna,willowa sypialnia] mieszkał mój kumpel, od którego wyszedłem ok. 1.30 w nocy…
Oczywiście cisza, pusto…I do tego “londyńska” mgła…
Za którymś zakrętem na drodze wiodącej do pętli autobusowej, nagle pojawił się samotny chłopak…Szedł w moja stronę,co już samo w sobie, ok. 2 w nocy,bylo zjawiskowe…
Gdy był ok. 10 m. ode mnie, nagle usłyszałem:
-Heeeej!!!Kope lat!Cześć!
On mnie niby rozpoznał a ja jego za cholerę!Może gdzieś jakiś festiwal czy koncert,moze gdzieś graliśmy w piłkę…Nic to.Udawalem że ok,że go znam…
W toku rozmowy,doszlismy jednak do wspólnych znajomych.I to blisko mnie mieszkających…
Aby nie przeciągać…Otóż ów młody człowiek zaproponował mi spotkanie nazajutrz bo kroi się okazja jakich mało.Świetna robota czeka w firmie polonijnej tylko trzeba się szybko zdecydować…
Oczywiście wszedłem w to.Nazajutrz poznałem"pośredników" którzy niejako opiniowali Bardzo szybko się okazało ze jesteśmy z tej samej bajki i po paru dniach,dzieki tej rekomendacji, mialem prace w firmie fonograficznej! Jak się miało okazać,na kolejnych niemal 7 lat!
Tylko tego “wysłannika niebios” nigdy więcej nie spotkałem.I nigdy nie zorientowałem się,skad mogliśmy się znać… Wskazówki moich nowych przyjaciół, na nic się nie zdały…
@Bingola Twoje zdarzenie ciekawsze od mojego!
Cooo? Nawigacja? To moze na oseanie? A i tio flaszka wytrawnego wina ? @Bingola? Jako zalogant nie bedzie jeśli za szczura ladowego mam robic
To jest tracheotomia dozywotnia. Niekoniecznie zwiazana z rakiem
Moze kolega @benasek mnie poprawi? Ale przeplyw i konstrukcja emisji zawodzi. Organizm sie broni. Nawet na poziomie zdarcia glosu
A mialam znajomego w Madrycie. Żył ze wszczepionym kawalkiem plastiku w gardle.
Ale mówił