Zdarzyło sie kiedyś

Choć lata 80-te potrafiły zaskoczyć,nikt chyba nie spodziewał się takiego powrotu…
Tina Turner…Wydawało się że wiecznie niespelniona gwiazda która odbijała sie niczym kulka w bilardzie [Pinball Wizzard] od producenta do innego,od projektu do innego…
Az nagle…
Ten cholerny rok 1984,coś jednak miał w sobie…
Dzisiaj tak sobie myślę że ten kto wtedy stawiał na Tinę,MUSIAŁ mieć duszę hazardzisty.
Z drugiej strony,okazało sie że lepiej mieć do czynienia z kimś z niekwestionowaną klasą niż z wróżeniem z fusów.
Sztab ludzi…Ok.Ilu wierzyło?O tym nikt dzisiaj nie mówi… :innocent:
Album ukazał sie na progu lata 1984
Spełniał wszystkie"zachcianki"lat 80-tych.Lat pozbawionych niemal kontrkultur a w muzyce szczególnie,będących odbiciem jakiegoś dostatku lub nawet przesytu w drobnomieszczańskim tych słów znaczeniu…
To jednak osobny temat.
Sama płyta,inteligentnie złożona z puzzli niby do siebie nie przystających,do dzisiaj robi wrażenie.A przede wszystkim idealnie wykorzystuje predyspozycje Tiny…Roztańczonej i lirycznej…Cała nadaje sie do wydania na singlach…Zresztą…Nie zdziwiłbym sie gdyby tak właśnie wtedy było.
I do tego jeszcze ten temat Marka Knopflera [Dire Straits] który byl jak ostateczna pieczęć,nobilitująca całość…
Ech…Jak miło wspomnieć :blush:

Rok 1984?:wink::smiley_cat::smiley_cat::smiley_cat:
No coz Tiny Orwell nie przewidzial. :stuck_out_tongue_winking_eye: