Dokladnie ale marnowanie energi na wywody donikąd,to bylaby osobna sprawa.
Ponizająca,jesli chodzi o ścisłość
Ľadnie napisane. Bardzo smutna wiadomość. Mi w pamięci utwily rolę Dantona i Korczaka.
Śmierć, to przykry moment dla wszystkich.
Wielokrotnie pisałam o sobie, że kiepski ze mnie kinoman. Pana Pszoniaka kojarzę tylko z Ziemi obiecanej i Korczaka.
@Antykwa, jestem skłonna przyznać Ci rację.
Wyżej wspomniałam, że znawca X Muzy marny ze mnie, jednak dostrzegłam duży potencjał w aktorach młodszego pokolenia.
Kot, Adamczyk, Simlat.
Przejscia nie bedzie ale…Musze sie pochwalic iz podjalem chyba setna probe oswojenia z “We Can’t Dance”
Na dzisiaj moge powiedziec ze nie jest to takie zle jak wtedy gdy uslyszalem to po raz pierwszy.No son of mine i Driving The Last Spike,sa warte wiecej niz cale,“Hello I must Be going”,na przyklad…
Driving jest boskie! Naprawdę! No i tekst Collinsa znakomity, wyjątkowo jak u niego nie o miłości
A kto napisal moj ukochany"Blood Of The Rooftops"?
A co Fronczewskim?
To jest forum polskojeczyne po chrześcijańsku?co to znaczy
Prawde mowiąc,nie wiem.Wiem tylko ze dubbinguje bo jeszcze w Polsce,sam slyszalem.
Obejrzałem dziś w Teatrze Telewizji sztukę “Skarpetki opus 124”.
1,5 godziny koncertu aktorskiego. Dwaj mistrzowie sceny: Piotr Fronczewski i Wojciech Pszoniak jako dwa stare zaprzyjaźnione pryki przygotowują się do występu jako muzycy. I kłócą się i godzą i obrażają się i godzą.
To był naprawdę wspaniały spektakl.
On nie gral Dantona.Wrecz przeciwnie.
Tak wiem. Robespiera. Miałam na myśli film