Złotówy mają wczesne zapasy, a jak ich brak to mają swe żródełka, ceny umiarkowane dla stałych klientów, flaszkę wódki, piwo, czekoladę, kwiaty dla żony, czipsy dla dzieci, obiadek dla babci no problem, jak się klientowi kalkulacja spodoba. Mają swe sposoby na różne okazje. Niektórzy jeżdżą na hasło bez pytań - co, ile, gdzie
Tu za bardzo praworzadny kraj…
Zreszta kuzynowi z Glowo czy innej firmy chleba zabierac nie bedzie.
A wiele knajpek, zwlaszcza chinskich, pizzerii czy kebabiarni ma wlasny dowoz.
Wtrącę się w rozmowę @okonek , @kaziu .
W korporacji gdzie ja pracowałam, klient dzwoni do mnie ( dyspozytora), i prosi o zakup alkoholu, papierosów ( to najczesciej). Każdy telefon do dyspozytora, automatycznie uruchamia stronę klienta. Widzę jego wszystkie zlecenia, kursy i mam na dole miejsce na uwagi/ notatki.
Na koniec rozmowy podaje przybliżony czas oczekiwania, klikam Enter i to sruuu “leci” do kierowców.
Nie wszystko może kierowca kupić, są ograniczenia. Chodzi o produkty spożywcze, wędliny i takie tam, które nie są hermetyczne zamknięte.
W poczatkach tej dzialalnosci w Lodzi - a to bylo ponad cwierc wieku temu to i salatke z garmazu plus krojona wedline przywiezli. Ale i sklepikow calodobowych zatrzesienie bylo, markety jak Tesco dopiero raczkowaly, a stacje benzynowe byly stacjami benzynowymi
Pozniej moze troche sie to ucywilizowalo?
A. Tak na dobranoc.
O alkohol najczęściej prosili ludzie, którzy nie chcieli, aby ktoś ich posadził o picie
Chodziło o sąsiadów, lub ekspedientki w sklepie. Jeden facet chciał nas do Sądu podać.
Zamówił flaszkę i zaznaczył dyspozytorce, że kierowca ma być dyskretny. Ta, nie zrobiła żadnej notatki w komputerze, kierowca zapukał do sąsiada… Szkoda gadać, afera kilka dni. Klient uchodził w środowisku za abstynenta
A w zleceniach, kilka zamówień w tygodniu.
U mnie większość złotówek odchodzi z korpo i dorabiają do rent czy emerytur jazdą dla swoich zaufanych na telefon, nieraz długie kursy przez 1/2 kraju czy Niemcy, łódki czy kajaki na spływy, kilku to stałe kursy z dziećmi, młodzieżą do i z szkoły. Jak mają listę zakupów to klient zamawia w sklepie / hurtowni, i mają przygotowane do odbioru. Mi też dowozili po szpitalu chleb, kiełbasę czy sery i napoje. Kupowali jak dla siebie