Znacie takie przypadki?

Wróciłam na chwilę… No właśnie jak zwykle moje dylematy związkowe haha… Bo doszłam do wniosku, że przez to krótkie trzymanie na smyczy przez rodziców za młodu, bardzo mi się marzy wolność i chciałabym się bawić (rychło w czas ale co zrobisz? :confused:) Problemem jest oczywiście pandemia i także fakt, że kolezaneczki w moim wieku są dzieciate z reguły czyli żegnaj swobodo. Ale też zauważyłam, że mężczyźni mają tendencję do niańczenia mnie ( Boże, jak mnie jeden kiedyś w klubie pilnował jak jakaś przyzwoitka, masakra). A ja szukam partnera i partnerskiego związku a nie tatusia drugiego. I to mnie właśnie odstręcza od związków. Chcę się czuć jak kobieta a nie czyjąś podopieczna. Wiem, mezczyzni chcą być ta strona, która się opiekuje słaba kobietka ale powinna być jakaś granica. To nie jest atrakcyjne. Znowu być pod kloszem… no słabo. Znacie kogoś ktoś sobie poradził po byciu pod kloszem rodziców? Moja koleżanka w takiej samej sytuacji wraca do mamusi a ma już dziecko z partnerem. To się nazywa nie odcięta pępowina. To jest słabe.

Ale jeżeli jesteś w związku i idziesz do klubu z chłopakiem to chyba normalne że trzymasz się chłopaka… Jezeli zachowujesz się inaczej to chyba normalne że chłopak się zachowuje jak się zachowuje.

To nie był mój chłopak. Przypaletal się bo to był kolega typa, który zarywał do mojej koleżanki.

Ja mamusi z domu nie mogłam wyrzucić…

1 polubienie

Muszę ja to czytać?

1 polubienie

…chcę się czuć jak kobieta …

Więc nią bądź. Czas najwyższy przestać pytać, jak to zrobić.

1 polubienie

Może on Cię wcale nie chciał nańczyć tylko się z tobą bliżej zaprzyjaźnić. Może uznał że jak przyszłaś z koleżanką a on z kolegą to coś z tego może być, choćby na chwilę. Ciebie “trochę” znał to się Ciebie trzymał. Tak to jest jak się nosi drewno do lasu :wink: Ja kiedyś przyszłam na imprezę z kolegą i jeszcze dołączyła moja koleżanka i teraz są małżeństwem.

To nie jest od tak i już.

Nie. On się przypałętał z kolega, któy podrywał koleżankę moją.

1 polubienie

@Andi Acha…

Wyjedź za granicę,z dala od rodziny…
KLOSZ ZNIKNIE…
A to ,że ktoś Cię pilnuje w klubie, to chyba na dobre Ci wyszło.
Samotne kobiety są niezbyt bezpieczne w takich miejscach?

@Mamita Taki wyjazd naprawdę pomaga. Moja kuzynka wyjechała aż do Australii, żeby się nadzoru rodzicielki pozbyć :wink: Druga koleżanka mieszkała w maleńkim prowincjonalnym miasteczku a potem wyjechała do wielkiego amerykańskiego miasta - rozwinęła skrzydła…

Nie wiem- czy pomaga ,czy nie pomaga.
Z mojej życiowej obserwacji:
Jeśli rodzic “za bardzo” pilnuje swojego dzieciaka, to ma do tego jakąś podstawę.
Najczęściej są to “dzieci”,które wchodzą w konflikt z prawem lub są tak naiwne i niesamodzielne,że tylko czujność może je ustrzec przed wieloma poważnymi przypadkami .
Wiadomo ,że nie można upilnować złodzieja-bo to ON NAS PILNUJE.
Tak samo jak nie upilnujesz osoby z zamiarem samobójczym…
Ale oczywiście,że zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę,
typu patologiczny kłamca, psychopata czy osoba o niskim morale,dążąca po trupach do celu.
I występują wówczas tzw.CUDA…rzeczy tajemnicze,niewyjaśnione i wprawiające nas w zdumienie.
JAK TO?
TO MAGIA … :wink:

1 polubienie

@Mamita Owszem zdążają się przypadki o których piszesz, kiedy dziecko jest zupełnie nieodpowiewdzialne, nieporadne, naiwne i sprawia różne problemy wychowawcze. Ale równie często zdarzają się rodzice, którzy chronią pociechę za wszelką cenę sami doprowadzają do niedostosowania i niesamodzielności, wmawiają niekompetencję żeby móc kontrolować albo trzymać dziecko przy sobie… Nie rozumiem o co chodzi w drugiej części Twojej wypowiedzi: "Ale oczywiście,że zdarzają się wyjątki potwierdzające regułę,
typu patologiczny kłamca, psychopata czy osoba o niskim morale,dążąca po trupach do celu.
I występują wówczas tzw.CUDA…rzeczy tajemnicze,niewyjaśnione i wprawiające nas w zdumienie.
JAK TO?
TO MAGIA … :wink: " :thinking:

1 polubienie

haha, ja i wchodzenie w konflikt. Nie, to jest zwyczajna nadopiekunczosc. Bardziej nieufnosc do samej siebie jako rodzica.

Zrobiła się moda na obwinianie rodziców za swoje błędy życiowe. Nikt święty nie jest i powiedzenie, że każdy jest ofiarą własnej matki, trochę prawdy za sobą niesie.
Opiekowanie się własnym partnerem jest częścią relacji, która łączy dwojga ludzi. Ja bym tego nie łączyła z formą niewoli. To, że jest się dla kogoś ważnym powinno nieść radość. Czy to, że często słyszę “pamiętaj o rękawiczkach, weź sweter, odbiorę cię z pracy, masz tutaj kanapki” stawia mnie w roli bezwiednie podążającej za mężem tyranem? W moim odczuciu nie. Nie przeszkadza mi to, że jestem wyręczana w rzeczach,które sprawiają mi jako kobiecie trudność. I to powinno działać w dwie strony. Przecież po to się z kimś jest, aby jego dobro było dla nas ważne.

2 polubienia

Haha!Teraz to i ja nie rozumiem,o co mi wtedy chodziło…
Pełnia księżyca i dziwne rzeczy się dzieją?
Dzieci to chyba nie dotyczy…FAKT.

1 polubienie