Chyba w trzeciej klasie bez butów raz do domu wróciłem. Ale wtedy ktoś i je ukradł na wf, bo nowe były.
Ożesz Ty ! Nie mów Birbuś, że to zima była…
Jesień z mżawką. Rekcja mojej mamy była dość gwałtowna.
Mój syn się wybrał z kolegami na lodowisko. Po jakimś czasie dostałam informację, że nie ma jak wrócić do domu, bo mu buty zwinęli. Pojechałam po niego oczywiście z innymi butami i też trochę wtedy gwałtowna się zrobiłam wobec pana, który szatni miał pilnować
- Gdzie są moje dokumenty?
- Tam gdzie zostawiłeś.
Sprawdzam na szafce, nie ma. Oczywiście sprawdzam też jej pudełeczka na wszystkie pierduty które na szafce zostały i wylądowały w nich. - Nie ma. Ale chyba Ci wczoraj dawałem na tańcach i wrzucałaś do torby.
- To sprawdź w torbie.
To szukam torby, przetrząsam przedpokój i szafy. - Gdzie jest ta twoja torebka?
- Tam gdzie jej miejsce.
To mi pomogła - Czyli gdzie?
- W szafce, tam gdzie zawsze.
To przetrząsam szafki na przedpokoju, hałasując przy tym niemiłosiernie. - Gdzie ty szukasz, przecież na przedpokoju nie ma w szafkach. Jest w pokoju.
Wpadam do pokoju i z przerażeniem patrzę na ilość szafek. - W której?
- Tej po lewej.
Zawsze to łatwiej 50% mi odpadło, więc nie grymaszę… szukam. W trzeciej szafce znajduję sześć torebek. - W której torebce są?
- Nie pamiętasz którą wczoraj miałam.
Na zaczepkę nie reaguję, gryzę się w język i szukam sam. Mam sposób. Otwieram każdą aż znajdę tę z portfelem. Ok, mam. Teraz tylko znaleźć dokumenty od auta. Wyciągam z torebki kosmetyki, klucze, notatniki, wrak tupolewa i zaginione ogniwo ewolucji… dokumentów nie ma. - Nie ma.
- Jest w kiszonce.
Przetrząsam kieszonki i torbę w poszukiwaniu kolejnych… Kurczę, nawet nie wiecie ile kieszonek jest w takiej torbie. Łapię torebkę i ląduję u niej. - Nie mogę znaleźć.
Ona jednym ruchem odnajduje jakąś skrytą wewnętrzną kieszeń innej kieszeni i wyciąga dokumenty. - Matko jaka z Ciebie sierota… dokumentów nie umiesz znaleźć.
Dwa tygodnie później Ona:
- Widziałeś młotek?
- Tak leży pod stolikiem za obudową komputera.
- Co on robi za komputerem?
- Jest.
To zrozumiałe.
Mnie te buty, faktycznie ktoś zwinął, a ja nikomu się nie skarżąc, do domu podreptałem. Było tak, że po wf włożyłem kapcie, trampki i trzewiki do woreczka, zostawiłem to w szatni i na skarpetach pogoniłem za kolegą, co dał mi znienacka w łeb i ja chciałem się zrewanżować. A gdy po akcji wróciłem do szatni, to już worka nie było.
I jaki z tego morał?
Jak się z kimś tłuc, to tylko w butach !!
Ale honorowo zemsty dokonałem.
A mi na pozytywne zakończenie mieszkania w bursie ktoś zarąbał moje ulubione skarpetki
Tak żeby mi nie było za bardzo smutno się wyprowadzać…
Ok, to już było skomplikowane
Rękwiczki gubię średnio raz na rok, i to zawsze jeden egzemplarz z pary, więc w sumie rękawiczkę. Parasolki chyba nigdy nie zgubiłam