Zwierzątka odpoczną?

A ten człowiek z Boys (nie pytajcie, nie wiem kto zacz?) ma rację, imprez nie zabraknie.

Ciekawe czy “nowa miotła” coś zdoła w Zakopanem zmienić? Awantura o misia? A w ogóle to widział ktoś białe niedzwiedzie w Tatrach? Prędzej białe myszki z czerwonymi oczkami po całonocnej imprezie…

2 polubienia

Kieszonka się uszczupli.
Te wielkie “gwiazdy” czekają na Sylwestra jak kot na spyrkę, żeby się chociaż wysili i nagrali nowy utwór, jednak wychodzą z założenia, że publikę można katować starymi.

2 polubienia

Prawo inzyniera Mamonia…
Proszę pana ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. To… Poprzez… No reminiscencję. No jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę

2 polubienia

I w dodatku “śpiewają” z playback-a.

3 polubienia

Aaa, i jeszcze trzeba dodać, że u niektórych 3/4 piosenki śpiewa publiczność a artysta 1/4.

2 polubienia

Znajdą lepszy sposób, żeby je podręczyć… i całoroczny :angry:

Z konmi w Tatrach to jak z corrida w Hiszpanii. (pomijajajac prostytucję).
Dopoki sa klienci biznes się będzie kręcił.

W cyrku też by się kręcił…

Cyrki wymierają śmiercią naturalną.
Za duża konkurencja.

Corrida to mimo wszystko coś innego. Byk zamiast zginąć w ubojni, ginie w walce, gdzie adrenalina w pewien sposób znieczula. Nie żebym była fanką takiego widowiska, ale co jest gorszą śmiercią? Ludzie potrzebują mięsa w diecie.
Wielu pracowników cyrków twierdziło, że dba o zwierzęta, że to nie tak jak się przedstawia. W cyrku zwierząt zakazano. Zezwala się na wielogodzinne katowanie koni. Nie winiłabym tutaj turystów. Nie każdy ma taką świadomość. Rozumiem, że kiedyś to był jedyny sposób, bo nie było alternatywy, ale czy w XXIw dalej jest to konieczne?
Nad fajerwerkami się zastanawiają, które trwają jedną noc w roku, a tu problemu nie ma. Gdzie w tym logika?

Dalej gromadzą dużo widzów, mimo że nie ma tam pokazów z udziałem zwierząt. Do mojej okolicy cyrk przyjeżdża regularnie, zawsze jest sporo widzów. Sama lubię takie przedstawienia. Mam do nich sentyment.

Widzialas corride na żywo?
Ja widzialam. Zadreczanie i torturowanie zwierzaka ku uciesze gawiedzi mnie nie bawi.
Podobnie jak walki psów czy kogutów…

Rzeźnię i uboj gospodarczy tez widzialam.

Nie jestem fanką corridy jak wspomniałam.
Ja bym nawet na corridę nie poszła, żeby tego nie sponsorować.

Ja jestem wrogiem corridy.
Nawet jesli miasto z tego żyje, bo kto by o Pamplonie słyszał gdyby nie San Fermin?
A konie? W wielu miastach dorożki dla turystów jeżdżą. Stadniny gdzie mozna konno pojezdzic są, mozesz mieć swojego.
Ale ochrona jaka mają konie, jesli chodzi o dobrostan?
Wlasciciele zakopianskich bryczek by z wiezienia nie wyszli z paragrafu znecanie się nad zwierzętami.
A Hiszpania to kraj gdzie mięso się jada, choć ewidentnej animozji między mieso i trawozernymi nie ma. Zasadą jest - nie zaglądaj do cudzegi talerza. A mieso ze zwierzaka które żyło w dobrostanie zdrowsze.
Na ubój rytualny trzeba mieć zezwolenie i jest ono kosztowne.
Araby na kebaby wykupują.
Tam gdzie żywią sie ci, co opalac się nie muszą masz pewnosc, że takowy ubój stosuja, a swini i psa nie zobaczysz w okolicy.

Bardzo dużo osób i myślę że coraz więcej nie zgadza się na dręczenie zwierząt w imię próżności i chorej rozrywki.
Tu jednak ważne jest, żeby nie popadać w skrajności. Jak np. zmuszanie ludzi wegetariańskiej diety. Zwierzęta też się zjadają przecież. Ba! Nawet te roślinożerne tak naprawdę do końca wegetarianami nie są, bo razem z trawą zjadają żyjące w niej stworzenia. Przecież tego nie oddzielą. Taka jest biologia i nie ma co z tym kosztem zdrowia walczyć.
Nawet takie dorożki kiedyś były koniecznością. Dziś już nie są. Turystom nie ma co się dziwić, ze jak przecenią swoją kondycję, to się skuszą. Ale przecież tak samo skusiliby się na inny pojazd.
Ubój rytualny kojarzy mi się z Żydami, ale się nie znam i nie będę upierać.

U żydów jest kosher, bardziej restrykcyjny od islamskiego halal, ale system uboju podobny.
Z tym, że u mahometan nie ma koniecznosci zatrudniania wykwlifikowanego rzezaka i sa luzniejsze normy jesli chodzi o wymagania hodowli
Kosher i halal zreszta obejmuja praktycznie wszystkie dziedziny życia co prowadzi czesto do ortodoksji.
Po kilku miesiacach ustalenia i posegregowania tych zasad moj nastawiony na (prawie) wszystkozernosc mózg wykazal się brakiem chęci współpracy i dostalam migreny.
Z Dalekim Wschodem lepiej nie było…

Na Dalekim Wschodzie najbardziej przerażają mnie żywe ośmiorniczki z Korei i ryba fugu z Japonii. Odkąd jako nastolatka się zadławiłam, duszenie się to jeden z moich największych lęków.
Romowie też chyba mają jakieś restrykcje i przesądy na temat jedzenia, i nie tylko jedzenia zresztą.
Ja raczej nie mam uprzedzeń narodowościowych, takie różnice traktuje jako ciekawostki. Jestem ciekawa innych ludzi, innych kultur.
Kiedyś w Wielkanoc zaproszona byłam na obiad, gdzie była też Hinduska. Znajoma z pracy, nie moja. Ona pierwszy raz w życiu jadła jajko, a była w okolicach 30tki. Kilka lat szukała męża, bo w jej Kaście(chyba tak to się nazywa?) lista wymagań była tak długa, ale jej to odpowiadało. Ona się w tej swojej kulturze czuje dobrze i chce się do niej stosować.
Podobnie myśli wiele kobiet z Bliskiego Wschodu. Chociaż nam przedstawia się to inaczej.
Bardzo lubię czytać ksiażki reportaże. I tak wpadły mi w ręce 2 książki o kobietach. Jedna to ‘‘Jestem Saudyjką’’- tę przeczytałam w całości. Zachodnia dziennikarka prowadzi rozmowy z kobietami z Arabii Saudyjskiej. Przekrój jest ogromny: od księżniczki, przez studentkę, lekarkę, po służące(imigrantki).
Pokazane jest też jak one widzą nas i naszą kulturę. Mogłoby to zdziwić niejednego, że wiele z nich wcale nie patrzy na nas z zazdroscia, tylko odwrotnie. Uważają, że dajemy się wykorzystywać i wszystko jest na naszej głowie, a mężczyzna nie ma żadnych obowiązków wobec nas. Że kończymy samotnie, bez rodziny, która się o nas zatroszczy.
Druga jeszcze czeka, przejrzana pobieżnie. Jest o Koreankach. Ta mnie zaszokowała, przyznam, bardziej. Np. porady dla koreańskiej kobiety, jak przygotować się do porodu- poprasować koszule i naszykować mężowi wałówkę, by w szpitalu podczas bólów porodowych nie zadręczać się, że ten biedny chodzi głodny! :dizzy_face:
Zaś dużą częścią koreańskiego małżeństwa jest zadawalanie teściowej. W koreańskiej sieci można znaleźć przepisy o nazwach, np. ,żeberka, które zasmakują teściowej’'. Te czasem jakby odbijały sobie na synowych za siebie.(Domena nie tylko Korei niestety :roll_eyes:)
Dochodzą wyśrubowane, wręcz nierealne kanony urody i presja na jak najlepsze wykształcenie. Taki wyścig szczurów od najmłodszych lat.
Coraz więcej młodych Koreanek się przeciw temu buntuje, ale to i tak kropla w morzu, a słowo feministka, jest jedną z większych obelg.

1 polubienie

Co do innych kultur? Dopoki sie nie zetkniesz z tym osobiscie to papier cierpliwy.
Ale w wiekszosci, nawet cywilizacji “bialego czlowieka” zaliczenie kobiet (nie mowiac o dzieciach) do rodzaju ludzkiego bywa skomplikowane.

1 polubienie