Przypominam sobie gdy na początku lat 90 tych,pojawił się grafoman,erotyczny gawędziarz,niejaki A.Rodan😖
To był chyba taki punkt zwrotny gdy dotarło do mnie jakim szambem może czasem być ksiazkopisanie
Moim zdaniem polskie pisarstwo ma się całkiem dobrze. Młodzi wchodzą prężnie i są rewelacyjni. Twardoch, Orbitowski, Żulczyk, Małecki, Szostak, Bonda, Pizgacz, Moss. Jestem wielką fanką współczesnej polskiej literatury.
Gorsze i bardziej męczące jest udawanie pracy by do niej dotrzeć w delegacji, 2 godziny bólu wszędzie, a w pracy powinien być relaks z małą np rechabilitacją
Tu bym się nie zgodził. Nie znam, co prawda wszystkich współczesnych polskich pisarzy, ale tych co czytałem bronił przed takim zarzutem będę.
Podaj nazwiska, może nie tych miałam na myśli.
Sapkowski, Piekara, Pilipiuk, Cherezińska, Tokarczuk, Ostrowska… Bogata polszczyzna i każda w swoim stylu.
Pisklak wyfruwa z gniazda?
Popatrz na Wita Szostaka. Jest specyficzny ale może trafi w Twój gust. Nie pamiętam czy używa wulgaryzmów. Wydaje mi się, że nie. Tokarczuk pisze piękną, nowoczesną polszczyzną.
Do wyfruniecia mu jeszcze daleko. Ale już zaczął zwiedzać świat…
O! Ostrowskiej i Piekary nie znam. Cherezińską lubię, mimo, że to historia; Sapkowski nie moja tematyka; Pilipiuk, dowcipny, wręcz prześmiewczy, ale OK. Co do Tokarczuk, to chyba wyjątkowo trudna do strawienia dla mnie (niczego jej nie ujmując). A te dwa pierwsze nazwiska poszukam
Tokarczuk, faktycznie ma ciężki styl pisania i trochę zniechęcający, ale język piękny, no i ma sporo do powiedzenia czytelnikowi.
Co do Sapkowskiego, to niestety, jego sztandarem stał się Wiedźmin, a według mnie powieść bardzo nierówna, od ocierania się po geniusz do, powiedzmy, zapełniania stron. Ale jego trylogia o wojnach husyckich, to najwyższa półka światowej literatury.
Dobre złego początki
Dodaj jeszcze tlumaczy
Ogniem i mieczem oglagalam w dubbingu hiszpanskim? dno
Wojny husyckie są mi dość odległe, ale… do Cherezińskiej też miałam “długie zęby”, a spodobała mi się. A co polecasz o powojennych losach byłych członków polskich dywizjonów w Anglii? Czytałam sporo Króla, Arcta, Sławińskiego, ale to raczej tematyka samej wojny. Co działo się z Polakami, którzy zostali w Anglii? Ja trochę wiem, ale wciąż za mało. Czytałam Zumbacha, tylułu nie pamiętam, coś w rodzaju biografii.
Niestety, ale literatura nieco zakłamuje historię polskich lotników w Anglii i tu nie będę się znęcał nad panem Arkadym Fiedlerem.
Moja wiedza na temat powojennych losów pilotów jest chyba mniejsza od Twojej. Dawno, ale to bardzo dawno nie miałem do czynienia z informacjami na ten temat.
Wiem, ale oddaje atmosferę tamtych czasów, no i nie raz podaje dane faktyczne, typu ilość lotów, zestrzeleń, nawet z podanymi źródłami. Choć ja nie mam takiego zaparcia, żeby to sprawdzać Ten “Syn dwóch matek” miał sporą bibliografię. A Zumbach, były pilot pisał o sobie, więc… wiadomo Mimo to stworzył portret awanturnika, jakim był. Awanturnik, ale honorowy!
Co do ilości lotów, to są na to twarde dane, natomiast w tych zestrzeleniach występuje trochę koloryzowania. Przodowali w tym Niemcy, co do swoich asów, ale tak naprawdę, nie do ustalenia jest liczba zestrzeleń indywidualnych. Dywizjonu 303 też to dotyczy, bo mamy tu “tylko” cztery wersje, a wszystkie oficjalne. Polska wersja podaje, a jakże tę najwyższą liczbę.
4 wersje: z tego co czytałam w dywizjonach były podziały: zestrzelenia takie kompletne, jednoosobowe - musiały być potwierdzone przez świadków, bądź znalezione szczątki (na lądzie), czy katapultowany pilot osobno liczono zestrzelone, ale gdy nie było wiadomo kto konkretnie zestrzelił, bo np strzelało dwóch. Były też zestrzelenia bez świadków, tylko oświadczenie załogi, oraz zestrzelenia przypuszczalne, bo samolot dostał, są świadkowie, ale odleciał. Czy doleciał do swojego lotniska? I teraz zależy jak kto liczy
I, właśnie z tego powodu mamy cały ten bałagan.
Wyobraź sobie, że ruskie mieli większy z tym porządek, bo ich najlepsi piloci mieli sprzężone z bronią aparaty fotograficzne i, pomijając propagandę, w miarę dokładniej sobie to wyliczali. Też bywały wątpliwości, ale generalnie dawało to lepszy rezultat.
Czyli kamerki pokladowe ruskie mieli?
Wojna wtedy to nie tylko byly samoloty.
Liczenie zabitych, straconych? Zasada jest ilu swiadkow tyle wersji.
Jak przeciwnika wykonczysz psychicznie to droga do wygranej pewna.