Bo teraz nauczycielom nie płacimy. Pieniądze są nam zabierane z wypłat pod postacią podatków, a część z nich trafia później do nauczycieli pod postacią płac. Dzieje się tak cały czas, niezależnie od tego czy akurat mamy dzieci w wieku szkolnym czy nie. Póki stawki podatków się nie zmienią, podwyżki pensji nauczycieli są dla nas zupełnie nieodczuwalne.
Skutek uboczny jest taki, że popyt na nauczycieli nie jest regulowany przez mechanizmy rynkowe. A gdyby był?
Pomyślcie tak: edukacja zostaje całkowicie sprywatyzowana. Szkoły są opłacane bezpośrednio przez rodziców uczniów, zamiast dostawać pieniądze z budżetu państwa/samorządu. W zamian za to PIT jest obniżony o 20% (skąd ta liczba, wyjaśnię zainteresowanym - to trochę skomplikowane). W ten sposób osobie zarabiającej średnią krajową zostawałoby w kieszeni o jakieś 63 zł miesięcznie więcej. O ile więcej zostawałoby wam, łatwo policzycie dzieląc swoją miesięczną zaliczkę na PIT przez 5.
Przy założeniach takich jak powyżej, ile bylibyście skłonni wydać miesięcznie na kształcenie dziecka?
Nauczyciel w szkole, do której to dziecko chodzi - zarabiałby gdzieś pomiędzy 10 a 20 razy więcej (dlaczego, to też wyjaśnię zainteresowanym).
Prywatne szkolnictwo nie koniecznie musi byc placone bezposrednio z kieszenie podatnika,tak jak sluzba zdrowia.
Uwazam,ze system wloski,jest bardzo dobre.
Sluzba zdrowia,jest w 100%prywatna.
Czy to gabinet,czy przychodnia,jak i szpitale,maja podpisane umowy z panstwem.
Ktore placi,za kazdego leczonego.
Masz wielu pacjentow,masz duzo kasy,ludzie omijaja lekarza,plajtuje.
Czemu mam analizować stale płace nauczycieli ? Na 20 tylko 3 zasługuje na miano dobrego , poza tym , w którym zawodzie można mieć tak długi urlop i sponsorowane wycieczki do wielu ciekawych miejsc ?
Gdybym miała dofinansować kogoś z budżetówki , padnie na lekarzy , pielęgniarki , opiekunki itd.
Czasem 5 lat nauki nie da mi tyle co 5 minut ratowania mojego życia.
@anon75849589 na 20 jest 3 dobrych właśnie dlatego, że dobry nie pójdzie za psie pieniądze do szkoły, tylko znajdzie lepsza prace. Cały system jest nastawiony na selekcje negatywną. A to jest rola państwa - podnieśc prestiż, zarobki i kwalifikacje nauczycieli.
Przede wszystkim, zależy, jakiego nauczyciela. Większość z tych, którzy uczą obecnie, zasługuje na jeszcze mniej niż dostaje. Nie dałabym im właściwie nic. Mówię o takich, którzy nie znają nawet podstaw swojego przedmiotu i do tego zupełnie nie potrafią poradzić sobie z dziećmi/młodzieżą.
Z kolei dobrym nauczycielom, których trochę spotkałam, zwłaszcza w liceum-tym najlepszym byłabym skłonna zapłacić od 5 nawet do 10 k miesięcznie (gdybym tylko tyle miała, ale z 2 strony dzieci też nie mam). I tu mówię o nauczycielach, którzy mają właściwą wiedzę +jeszcze przynajmniej trochę większą niż muszą i potrafią tę wiedzę przekazać uczniom tak, żeby im służyła, a do tego potrafią ogarnąć ich tak, żeby nie musieli ich przekrzykiwać ani połowy uwagi poświęcać temu, żeby się nie pozabijali.
A średnim…no właśnie, średnio. Pewnie w granicach 3-3,5 k na rękę. Jak by nie patrzeć, znikłby lub przynajmniej ograniczył się proceder udzielania korków przez co lepszych n-li i olewania szkolnych uczniów na rzecz tych z korków. Bo za korki im się godziwie płaci, a za lekcje niezbyt.
Aha, co do samej edukacji, byłabym skłonna przeznaczyć na nią pewnie tyle, ile tylko miałabym możliwość, żeby zostało mi na utrzymanie rodziny (czyli to by zależało od moich zarobków), ale na to, ile za to dostałby nauczyciel, nie miałabym wpływu, zależałoby od wielu innych rzeczy (np. ile osób się uczy w szkole, ilu zatrudnia n-li, ilu innych pracowników itd.), dlatego w odpowiedzi powyżej operuję tym, ile moim zdaniem powinien dostawać jaki nauczyciel.
O matematyke mnie nie pytaj bo to moja slabsza strona
Ale placilem przez 8 lat za szkole dziecka po 1095 zl.miesiecznie.Plus 600 zl za letni oboz i srednio,800 zl za tzw.szkole zimowa.
Nie ma nic wazniejszego niz szkola!A w niej BEZPIECZENSTWO oraz poziom nauczania.
Gdyby ktoś stworzyl system pozwalajacy mi oszczedzic na podatkach oraz zagwarantowal ze szkola prywatna nie jest TYLKO od zarabiania [a jest takich szkol coraz wiecej!],cena nie gra roli a zalezy od moich zarobkow.Bo niby od czego…
@Bingola , na szacunek i poważanie każdy sam musi sobie zapracować , to nie może być dane czy zagwarantowane w pakiecie , to obowiązuje każdą grupę zawodową.
Zakładając , że w Polsce nauczyciel źle zarabia , drogę do kariery ma otwartą , może zostac wykładowcą w renomowanych uczelniach.
Jak było za naszych czasów ? U mnie w szkole podstawowej tylko 4 osoby miały magistra , reszta nauczanie początkowe , starsi bali się podważyć ich metody nauczania żeby na dziecku się to nie odbiło.
Nie chcę ich negować , mam w rodzinie 3 pokolenie nauczycieli , uważam jednak , że do naszych ewentualnych sukcesów zawodowych najbardziej przyczyniamy się my sami.
Godzina lekcyjna to 45 minut minus sprawdzenie obecności , wpisanie tematu do dziennika , wyciszanie rozgadanych i znudzonych blebleble a na koniec - …w domu przeczytajcie to i to od tej do tej strony… Reasumując , najwięcej pracy w naukę wkłada uczeń , rodzić i prywatne korepetycje.
@Wabbit , po rewolucyjnej przemianie zastanowię się i wtedy odpowiem.
Wspomniałam już , że wczoraj poznałam kilka nowy osób , jeden pan opowiadał o córce z magistrem w kieszeni , na jej uczelni były tak idiotyczne kierunki , że zastanawialiśmy się po co one powstały ? Dla kogo i w imię czego ?
Ten pan po medycynie , nie taki ćwok jak ja.
A może odwrócić kota ogonem? Wiadomo, że szkoła obecnie to nie w wieku siedmiu lat do podstawówki.
Edukację w cywilizowanych krajach zaczyna się zwykle od trzeciego roku życia - niekoniecznie jest to siedzenie w ławkach czy zamykanie na 8-9 godzin w sali że znudzona przedszkolaka z IQ o poziomie szympansa.
Już na tym etapie plus kilka lat podstawówki - powiedzmy dla okrągłego rachunku 6, ale może być i osiem da się wyłapać predyspozycje dzieci (nie wybór zawodu). I na tej zasadzie proponować następna szkole. I na tym monopol państwa powinien się kończyć, owszem państwowe szkoły czy autonomiczne uczelnie wyższe mogłyby mieć prawo bytu, ale prywatne szkoły średnie działające na zasadzie bonu uczniowskiego czy rozbudowany system stypendiów (za wyniki w nauce, nie ze ktoś biedny z domu) jak najbardziej.
Podobnie z uczelniami. @Wabbit pomysł, że rodzice płacą bezpośrednio i @Leone_Marco prywatyzacja szkolnictwa to jego wykończenie. Bozia inteligencję i chęć nauki rozdziela nie wg dochodów rodzin, a po uważani. Bo jakby tak było to Trump byłby zajęty praca naukowa dla dobra bliźnich a nie rozpetywaniem następnej wojny. A Putin z Xi Jinping stali gdzieś przy taśmie produkcyjnej ledwo umiejąc czytać i pisać, bo jeśli wierzyć oficjalnym zyciorysom pochodzili z biednych rodzin.
Co do zarobków nauczycieli? Powinny też być uzależnione od wysiłku jaki nauczyciel wkłada w samokształcenia. Bo co z tego, że jakiś ma osiągnięcia, bo ilus tam “olimpijczyków” wychował? Dasz mu klasę opornych i niech ich czytać ze zrozumieniem tekstu nauczy. I to dopiero będzie osiągnięcie.
Jak wy to robicie ze mimo prywatnej (calkowicie?) sluzby zdrowia macie we Wloszech tak dobre lecznictwo?
U nas calkowita prywatyzacja tak skorumpowala lekarzy ze nie oplaca im sie leczyc chorob za ktore pobieraja mniejsze oplaty. Zyskuja ci co potrzebuja drogich srodkow, drogich lekow i drogich badan. A smiertelnosc znacznie wzrosla
Masz duuuuzy minus za nazwanie siebie “cwokiem”
Wnosze sprzeciw i powtarzam: madry jest nie ten co encyklopedie zna na pamiec, ale ten co myslec potrafi!
To w takim razie bardziej ogólnie. Ile zapłaciłabyś za posłanie dziecka do przeciętnej podstawówki? W końcu jeden nauczyciel całej szkoły nie czyni, w szkole zatrudniającej kilkunastu albo kilkudziesięciu pedagogów średni poziom nauczania jest abrdziej przewidywalny. Jak to sobie potem szkoła podzieli, to już jej wewnętrzna sprawa.
Wlasdciwie nie poowinnam zabierac glosu bo stoje po przeciwnej stronie barykady, zwlaszcza jak slysze o obecnych studiach (w Niemczech)…gdzie sie wypelnia testy na czas i na pamiec by po kilku dniach zapomniec.
Ja malo wynioslam ze szkoly podstawowej, wiecej z liceum, jeszcze wiecej ze studiow a najwiecej jak musialam(!) sama sobie dawac rade w pracy bo jakos zawsze dostawalo mi sie stanowisko z rodzaju “nowosc” I tak musialam przedzierac sie przez rosyjskie podreczniki naukowe (bo wtedy byly najtansze) nie znajac prawie rosyjskiego i “wyedukowac sie” w dziedzinie “analizy pierwiastkow sladowych w metalach metoda spektrograficzna” - o czym do tej pory nikt mnie nie uczyl. I wreszcie po niemiecku piszac programy dla praktykantow…
Co chce przez to powiedziec? Ano to, ze szkola powinna przede wszystkim uczyc MYSLENIA bo to mi sie przydalo najbardziej
W takiej szkole podział będzie prosty, dyrekcja, krewni i znajomi królika i na końcu reszta. A rodzice i tak wyślą dzieci do tej szkoły, bo innej w okolicy nie ma