U mnie mialam instancje odwolawcza w postaci taty.
Tez rozowego nie lubil.
Brak lalek do zabawy powoduje iż w dojrzałym wieku nadrabiamy to… mamy pociąg do … laleczek
Mając 2 siostry na wyposażeniu trudno było uniknąć bawienia się lalkami równolegle z nimi, co uważam za stracony czas dla mnie, mało - przypadło mi szycie ubrań dla tych zgryzot, samochody większość bez kół, powyrywane w złości bo lalka ciekawsza - Obłęd jak i reszta codzienności ich wychowywania, dla mnie najgorszy okres w dzieciństwie
Ja nie byłem odosobniony że przypadły mi lalki - te były najczęściej prezentami kupowanymi przez wujów, ciotki itd. Zabawy w sklep itd to pokuta bycia bratem
A co złego jest w zabawie w sklep albo w dom?
W teorii nic, gorzej z praktyką, ciężko czytać w myślach co siostry wymyślają dalej - to źle, tamto niedobrze, one broiły a mnie się za nie obrywało często w tyłek i żadnego zrozumienia. One do dziś nie znoszą porządkowania po sobie czy dzieciach, wtedy już były próby mnie przekupienia coś za coś - najczęściej deser czy połowa obiadu by cokolwiek za nich zrobić, ach jakie one uczynne i mądre takie samodzielne i głaskane po główkach, nawet lekcje za nich robiłem !, mnie głaskali pasem, one wiedziały już jak się ustawić w oczach rodziców że są cacy, a to były małe diablice i broje, nic żadnego zrozumienia, sklep czy dom - one zawsze kombinowały na swoje - taki sklep musi ogłosić upadłość a u nich rodził korupcję której nie rozumiały ale dobrze się w niej poruszały i dodatkowo skarżypyty
To u nas było troszkę inaczej. Mój brat nigdy na mnie nie naskarżył i ja na niego też nigdy. Trzymaliśmy się razem. Jeśli któreś z nas obrywało, to drugie płakało
Zazdroszczę takiego dzieciństwa, moje bliźniaki ominęły w ich dzieciństwie powtórki z życia moich sióstr, oboje dorastali obok siebie a problemy były rozwiązywane na bieżąco - nie było ich dużo w miesiącu, miały wolną rękę i współpracowały ze sobą od najmłodszych lat, jak była potrzeba to pracowali wspólnie - sprzątanie po sobie czy nie wymagana pomoc z ich strony - zawsze były chętne, swe problemy rozwiązywały w swoim gronie nikogo nie angażując. Były momenty złowieszczo cichych dni - może one chore, ale to były pozory, oboje się uzupełniali, jeden pomagał w lekcjach drugiemu, bardziej myśleli jak dorośli będąc dziećmi. Ja i one zawsze się rozumieliśmy
Cicho u dzieci - UWAGA!!!
Mam dwóch synów. Mogą się bawić czym chcą: nie mówię im że coś jest “dziewczyńskie” i im nie wypada.