Książki,podstawa…
Moze sam powinienem o tym wspomnieć Jak i o płytach…
Ale…
Co Wy z tymi bułeczkami itp.?
Chyba ze tak jak ja mam z herbatą…
Podstawowym towarem jaki przywozilismy z Polski w poczatkach emigracji to kilogramy herbaty… Tu napoju praktycznie wówczas nieznanego.
A bez kawy zyje mi sie dobrze od kilkunastu lat - czasem dla smaku po obiedzie?
Herbata z Polski…
Toż ja uciekałem przed dyktaturą podlogowych zmiotek o nazwie SAGA!!!
Została mi nawet puszka po tej obrazie herbaty…
Jakież było jednak moje zdziwienie gdy okazalo sie ze w Anglii nie ma najmniejszych szans na czarnego Liptona lub jakiegokolwiek,Pickwicka!
Koniec legendy,panie…
A żeby było ciekawiej, PG Tea czy Tetley to sprawy mocno przereklamowane.
U mnie te dwie ostatnie dostępne bez problemu, dają się wypic, po inne trzeba jechac do pobliskiego angielskiego getta- ubawilam się jak kupowalam earl grey i Angielczyk sprzedawca usilowal mi łamanym hiszpanskim, ze to się pije bez mleka czy śmietanki. A ja mam stosunek do herbaty z mlekiem taki jak Ty do sałatki jarzynowej
Nie licząc tego, ze tego przysmaku dla zubożałej inteligencji jak mawiali zlosliwi w stanie wojennym , hektolitry w zyciu wypiłam
Trudno jest mi wyobrazić sobie życie bez kawy, papieru toaletowego i trzeciego dnia bez internetu zaczynam czuć, że czegoś mi brakuje.
Dodam, że pragnienie działa tak, że aby przeżyć kryzys, a nie, że ono narasta w nieskończoność.
Podobno po trzech dniach czlowiek umiera z pragnienia…
Interpretacja dowolna
W sumie,ważny dodatek.Papier toaletowy faktycznie jest niezbędny…
Bez wielu rzeczy. Ale z pewnością bez muzyki, bez dobrego jedzenia, wina i wiatru w żaglach.
Przyświecało mi widać,troche bardziej przyziemnie ale ok.
W Twoim przypadku to żagle…
W moim muzyka i film…
A gdyby tak nieco bardziej doslownie?
Bo bez filmu i muzyki,da sie przecież żyć.Jak farfocel w zupie ale żyć sie da…
Bez wina…To do mnie bardziej przemawia.Skoro nie stawiasz na herbate…
Herbatę pija mniej więcej 1-2 razy na tydzień. No, ale ja nie mieszkam w Anglii
Teraz sobie uświadomiłem, że będąc w zeszłym roku w UK nie wypiłem ani jednej filiżanki herbaty, a co gorsza, w Szkocji ani łyka whisky
A jesli tu wrócisz,nie pij tej herbaty!Serio…Jesteś do czegoś innego przyzwyczajony i czuje sie w obowiązku ostrzec…
Whisky nie jest towarem codziennego użytku więc spoko.
I tu na marginesie,wspomne jedynie że wolę irlandzką.Tullamore Dew czy Bushmills…Tej ostatniej nie piłem ale wtajemniczeni,zaklinają sie ze warto…
Przez całe swe życie od dziecka począwszy do zawału, nie mogłem żyć bez czynnego uprawiania sportu. Był to silny nałóg, od którego nie umiałem się uwolnić. Jeszcze po 60 go uprawiałem; - siłownia, gimnastyka na przyrządach, boks, ping - pong, trochę biegania. Pompki ćwiczyłem niemal codziennie od 150 do 400. Przegrałem z własną tarczycą, która podstępnie, bez objawów wykończyła mi serce. Żeby nie ten sport, prawdopodobnie ten zawał by mnie zabił, brak cholesterolu i brak nadwagi spowodowały, że przechodziłem go 4 dni, zanim padłem, ale mnie wyciągnięto z tego, czego dowodem jest moja bytność tutaj.
Za to piłem pyszny irlandzki cydr!
Killkenny, to jest to…! Zresztą piwa Guinnessa są świetne.
Wiesz co? Jeszcze jak przez dwa dni nie ruszę pieczywa, to jakoś przeżyję, ale w trzecim dniu ewidentnie wiem, że mi tego brakuje i po prostu muszę zjeść.
Próbowałem wiele razy…Nie przekonam sie do tego juz chyba nigdy…Nawet w upale…
A ja wole od piwa, bo tak nie śmierdzi.
Ja tak mam gdy jestem w pracy.W domu,tylko na śniadanie które od lat,celebruje z powagą angielskiego lorda.Przygotowania i samo jedzenie,na ogół,nieco ponad godzinę.
I tutaj baza to bułeczki,herbata i…JAJKA!!!
???
Piwo “`smierdzi”???
A tom sie dowiedział…
Być moze po tylu latach"się znieczuliłem" ale…Nie no…Bez jaj…Śmierdzą ryby,gotowana kapusta,spalenizna ale piwo???