Bigosik

Dzisiejszy bigos leżał ponad rok w zamrażarce. Tak pysznego bigosu dawno nie jadłem. Jutro flaki, już tegoroczne. Ale - iloletnie potrawy lub przetwory jedliście? Obojętne, czy mrożonki, czy też weki. :wink:

1 polubienie

Mrożonka, jeśli z Tesco to chyba od czasów faraonów… :joy:

2 polubienia

Jadłem wino.

2 polubienia

Recykling to podstawa.

1 polubienie

A to prawda. Po 12 lub 18 letniego skocza też czasem sięgam :slight_smile:

2 polubienia

W młodych latach tak żeśmy się tej winnej galarety z kuzynem nażarli, że potem w duecie rzygaliśmy, ku uciesze jeszcze starszych kuzynów i pozostałej rodziny.

1 polubienie

Też pamiętam, rocznik 1803, 2 butelki po 1 L, korki zalakowane. Rozbierałem komin na wiosce, właściciel niechętnie zabrał tylko dokumenty, gazety, zdjęcia i pieniądze / 1/2 A 4 ! papierowe średnio zniszczone / 0,5 kg blaszaków, kilka łyżek wina i 1/2 przespałem w pracy

2 polubienia

Część kompotów jest pełnoletnia :crazy_face::grin:

1 polubienie

birbant, a to nie było wtedy coś w tym rodzaju? :crazy_face:

4 polubienia

Tak rzygałem, że mnie parą grabi podtrzymywano, a kuzyn zapaskudził psią budę. A pies to zlizał i też się upił.

4 polubienia

Nie … no pies wymiata … Cały czas pewnie czekał na szczyptę alkoholu i się w końcu doczekał :grin:

2 polubienia

To było w 1969 roku latem. Pies wylizał, a za niecałe 5 minut padł i spał do wieczora. Ja wtedy miałem 17 lat, a kuzyn 19.

3 polubienia

Też swego psa kiedyś spiłem. Przez pierwsze 15 minut było zabawnie, ale jak już drugą godzinę biegał w chacie jakby go diabeł opętał, to miałem dosyć głupich dowcipów …

3 polubienia

Ze szwagrem w Wielkanoc w Łebie też spoiliśmy psinę babci. Ale on gdzieś znikł i dopiero na drugi dzień się pojawił. Teść był nam wdzięczny dozgonnie, bo ten kundelek zawsze go znalazł, jak dziadek na piwku w jakiejś knajpie był i teściowa trafiała za pieskim do męża, gdy chciała. A po tym upiciu piesek już po knajpach chodzić nie chciał i w ogóle, jak tylko poczuł alko, to znikał. I teść spokój odzyskał. :grinning:

4 polubienia

Mój pies - jamnik krótkowłosy też był świadkiem setek różnych kawałów i ciekawych sytuacji. Kiedyś rodzice byli w Krynicy Morskiej, nie wiedzieli, że i ja tam się znalazłem. Gdy ich w parku zauważyłem, puściłem do nich z ukrycia mojego psa. Ci zdziwieni, że podobny pies, którego znali do nich się łasi … I tak przez jakiś czas. Nie zorientowali się bo skąd, że pies jakieś 400 km przyjechał ze mną.

3 polubienia

Byłem na wiejskim weselu, gdzie dwa konie się upiły. Chyba wtedy miałem 10 albo 11 lat. Wóda w wiadrach stała, to się pomyliły.

3 polubienia

Dobrze, że gołębie nie wydzióbały, bo fajne Messerschmidty by latały :rofl: :rofl: :rofl:

3 polubienia

Kiedyś zjadłem zamrożone wędliny…z wesela siostry… ponad trzy lata miały :wink:

3 polubienia

Na początku lat 90 zrobiliśmy sobie pod koniec maja piknik w Rowach. Kulturka, przy ognisku W takich domkach letniskowych. Ale nie ognisko w tych domkah. Nas ranem większość pawiowała niesamowicie, bo w końcówce Vistula była.

Kilkanaście osób zapaskudziło ośrodek niemożebnie, nawet chrust do ogniska zaznaczony silnie był. Głupio to wyglądało. Ale od czego są mewy? Gdy się uspokoiło zleciało się ich mnóstwo, a gdy towarzystwo powstawało, po rzygach śladu nie było. Mam nadzieję, że te ptaszki się nie potopiły. Myślę, że one zwyczajne tego były. Że gdzie dużo ludzi, to tam zagrycha z wódą.

2 polubienia

Kiedyś sąsiadka dwa piętra poniżej poskarżyła się mojej matce po którejś imprezie, że “jakąś gęstą zupę lali prze okno, ale gołębie wydzióbały”, a to tylko kolega w stanie wskazującym naloty na Rygę odwalał. Oj, to były piękne, młodzieńcze czasy :wink:

2 polubienia