Brak zadań domowych w podstawówkach

nie, nie wystarczy. Procedury na wiele rzeczy nie pozwalają, a złamanie procedury to … brak motywacyjnego/dywanik u dyrektora / nagana / omawianie złamania procedury na RP (ku przestrodze dla innych)
Trzeba zacząć od dania swobody działania nauczycielom, a dopiero później rozliczać ich za wyniki. Trochę zaufania, w razie czego i tak dyr czuwa :slight_smile:

1 polubienie

Z tym też różnie bywa. Takie dzieci chodzą też do szkół prywatnych i przynajmniej te, które znam (w moim mieście) wystarczy, że chodzą, a tatuś tylko czasami coś dla szkoły “załatwi”. Tak jest od czasu powstania szkół prywatnych. :frowning:
Żeby była jasność, są też prywatne szkoły na bardzo wysokim poziomie, prestiżowe, ale tam nie trafi byle kto, tam trzeba się uczyć.

3 polubienia

A ja to popieram. Niektore dzieci,mniej zdolne spędzają na odrabianiu lekcji i powtarzaniu materialu nawet 2-3 godziny dziennie. Jeśli dodamy do tego 6-7 godzin w szkole, to okaże się ze ich rodzice spędzają mniej czasu w pracy.

1 polubienie

Kólka zainteresowań są do dziś. Sama prowadziłam kółko “logicznego myślenia” i kólko szachowe - w podstawówce.
A domów kultury rzeczywiście już chyba nie ma, może w dużych miastach są …?

2 polubienia

Uczyc sie trzeba chciec.
Nawet najlepszy nauczyciel nie jest cudotwórca i wiedzy/umiejetnosci na siłę do glowy nie wtłoczy.
Zresztą dopoki nie rozwiaze się problemu wspolpracy rodzice- szkola? Bez przepychanek, chamstwa i czesto obelg?
To tez nie jest problem braku czasu, tylko jego zlego zagospodarowania.
Szkoly sa niedoinwestowane, klasy zbyt liczne, a gdzie dzieciarnia ma szukac wzorców?
Wsrod politykow, celebrytow, kryminalistów?
@Nunu ktos rzucil hasło, że po tych reformach szkoly będą hodowlą zbieraczy szparagow dla Niemcow? To zdaje się prezes lub ktos z jego otoczenia. A Ty łyknelas jak indyk kluski i podajesz dalej.
Ja tan w maluchy wierze, to pokolenie nie jest potencjalnie glupsze czy madrzejsze. Jest zagubione. Moze jak beda miec troche wiecej wolnego czasu to bedzie szansa, ze wykorzystaja na odnalezienie się.
A co my aniolani bylismy???

2 polubienia

Ależ ja właśnie to mam na myśli.Wystarczy chcieć poszukać porozumienia.To JEST bardzo proste.Wystarczy rozmawiać i dowiadywać się o terminach.Jeśli jednak każdy będzie ciągnął w swoją stronę to żadne procedury ci nie pomogą.
Nie mówiąc juz o naszym sporcie narodowym czyli straszeniu karami…To jest dla mnie najczystsza patologia!

2 polubienia

Nie.
Nauka to,jak pisał i mawiał Antoni Libera,rygor.
To nie uczeń decyduje.Nie on układa program.Jego zadaniem i obowiązkiem jest się uczyć.I nie ma robić tego wtedy gdy mu fantazja do głowy przyjdzie tylko wtedy gdy jest to nakazane!

3 polubienia

Oj tak i to w kazdym aspekcie zycia, nie tylko szkoły.

2 polubienia

…bo szparagi blisko. Człowiek jest istotą leniwą-jeśli nie ma nawyku zmuszenia się od dziecka czasem do zjedzenia żaby, to potem trudnij go wyrobić.
A poza tym można wozić pizzę od 15rż.zamiast sie uczyć.

Ale program to tylko podstawa.
Powszechnosc nauczania to stosunkowo świeży “wynalazek”. Wiele grup spolecznych traktuje to jako kolejny obowiazek, pańszczyznę i dopust bozy gorszy od zarazy.
I zaden rygor nie pomoże.
Problem leży (jak dla mnie) w spolecznym przyzwalaniu na gloryfikacje takiego podejscia do nauki.
No ale jak byly minister oswiaty stojac na mownicy sejmowej opowiada dowcip o pijanym mężu?
I to podobno doktor habilitowany???

3 polubienia

A nie
U mnie dom kultury ma sie dobrze, nie tylko sie nie zwija, lecz wrecz przeciwnie. Od pazdziernika ma nowa siedzibe, nowe zajecia dla dzieci i doroslych i w planach utworzenie kolejnych. Teraz akcja ferie. Za darmo. Jedyny problem mniej miejsc niz chetnych. Tak zawsze bylo. Kiedys corka zawsze chodzila na takie zajecia feryjne i wakacyjne. Sa tez zajecia dla doroslych i dla seniorow. Czesc darmowych czesc platnych.

2 polubienia

Słyszałam o tym i uważam że prace domowe powinny jednak byc,ale nie jakieś głupie tylko sensowne i ciekawe, takie by uczeń chciał je z checią rozwiazywac

2 polubienia

To juz kwestia i troche indywidualnych zainteresowań. Przy ustaleniu minimum wiedzy do przyswojenia. Jeden będzie z przyjemnością rozwiązywał zagadki matematyczne inny rysował czy wierszy sie na pamięć uczyl.
O hodowaniu roslinek czy zglebianiu tajnikow chemii?
Chodzi o znalezienie zlotego srodka, ktorego do tej pory nie ma. Kazda, kolejna ekipa rządząca zabiera sie za “reforme” szkolnictwa nie biorac pod uwage, ze jest to eksperymentowanie na zywej i bardzo delikatnej tkance spolecznej jaką są dzieci.
Dzis mija 100 lat od smierci niejakiego Lenina, co to powiedzial tak powiedział: "Kucharka może rządzić państwem ". W każdym razie co i raz ktoś tak twierdzi, zazwyczaj w kontekście że ktoś niekompetentny dostaje jakąś władzę.
Po dluzszych poszukiwaniach trafilam na blog, gdzie autor zadal sobie trud poszukania źródła tego powiedzenia i odczul potrzebe podzielenia się wynikami tego dochodzenia z bliznimi. Wyszlo jak zawsze, piekna idea, ktora zycie zweryfikowalo na opak.
https://nrdblog.cmosnet.eu/2016/04/debunk-kucharka-moze-rzadzic-panstwem/
Można mieć troche zastrzezen do wpisu, ale nasz dyzurny historyk @birbant na razie zajety druga pasją, czyli sportem.
A o Leninie przy okazji dzisiejszej rocznicy to będzie w nowym pytaniu.
Natomiast na co chcialam zwrocic uwagę? Od czasow Renesansu zaczeto zwracac uwage, że wyksztalcenie, umiejętność czytania, pisania i przekazywania informacji powinno byc dostepne dla wszystkich. Na poczatku dla chętnych, obecnie przerodzilo się w obowiazek szkolny i jak kazdy obowiazek? Nie kazdemu to odpowiada. :rofl::rofl::rofl:

2 polubienia

I nie za dużo ich powinno być.
Ale to ma swoje drugie dno. Dlaczego nieraz tak dużo jest zadawane? Bo w szkole jest ogóle rozprężenie. Kompletny brak dyscypliny (nie piszę o tej rzemiennej dyscyplinie). Nauczyciel, szczególnie młody, niedoświadczony, ma ogromne problemy z zapanowaniem nad klasą. Dyscyplinowanie zajmuje mu sporo czasu, bo nie ma żadnych “narzędzi” Z czasem sam je sobie wypracuje, ale póki co… Jeden uczeń je, bo na przerwie biegał i nie zdążył nic zjeść, kilkoro rozmawia, ktoś chodzi po klasie szukając kto mu pożyczy linijkę. To tylko te mało drastyczne przykłady. Ogólnie: uczniowie niewiele wynoszą z lekcji przez bałagan. Taki nauczyciel traci mnóstwo czasu na zaprowadzenie porządku. Czasu, który ma być spożytkowany na naukę. Przerzuca więc część niezrobionych zadań na pracę domową.
A i doświadczony nauczyciel nieraz traci czas przez bałagan na lekcji, bo… chce być “przyjacielski”. To temat rzeka.

3 polubienia

Z moich czasów szkolnych nie przypominam sobi ani jednej sytuacji aby uczniowie uniemożliwiali czy przeszkadzali nauczycielowi w prowadzeniu lekcji.

5 polubień

To się powie, że wina nauczyciela, “bo się nie nadaje a wszyscy sobie radzo”. Dzięki temu nikt nie ma poczucie winy, dzieci nadal są ogłupione brakiem dyscypliny, nie stawianiem granic i promowaniem pajdokracji wynaturzonej. :confused: Nie można nic nazwać wprost, bo od razu cię nazwą szatanem, który “nie lubi dzieci” i w celu opędzenia się od obowiązku przy tychże dzieciach poprą tego, kto zwolni rodzica z konieczności poświęcenia dziecku minimum uwagi. Skutki już widać.

2 polubienia

Bywalo.
Galerka zawsze rozrabiala. Ostatnie lawki znaczy sie.
Obsada tego byla zmienna.
Ale nie w taki sposob, zeby uniemozliwic prowadzenie lekcji.
Na pewno jakies resztki szacunku na styku uczeń/belfer istniały.
Liceum to inna bajka, bo to byla szkola, ktora miała przygotować do dorosłego zycia, wyborów “co dalej maturzysto” i egzekwowac wiedzę.
Mundurków nie było.
Ale też nie było plagi przemocy szkolnej.
Zreszta kiedy na to byl czas? Dobrowolnosc i możliwość wyboru zajęć pozalekcyjnych byla taka, ze czlowiek nie mial czasu zapalic papierosa…

2 polubienia

W liceum na 1 lekcji wychowacxyni podyktowala taką notatkę “Uczen uczy sie sam. Nauczyciel wspomaga proces uczenia”. I to ma sens. Prawidlowe przesuniecie odpowiedzialnosci na wlasciwa osobe. Po prostu nie da sie nauczyc kogos kto nauczyc sie nie chce.

4 polubienia

Wiem, kiedyś to było niewyobrażalne. Ale od wielu lat sukcesywnie sytuacja się pogarsza. A to działo się w gimnazjach, to często był kryminał. Dochodziło do policzkowania n-la. Rodzice dokładali i dalej dokładają swoje, a dyrekcja często nabiera wody w usta, albo wręcz staje po stronie “klienta”, czyli rodzica. Bo jeśli rodzic przeniesie dziecko do innej szkoły, to szkoła straci, na i tak niewystarczającej, subwencji. Sprawa subwencji, to znowu olbrzymi temat, którego nikt nie chce ruszać, jak śmierdzącego jaja.

5 polubień

W ogole sprawa finansowania szkol i szpitali to kryminał.

4 polubienia