Budzi sie nowy dzień

https://www.youtube.com/watch?v=e0TInLOJuUM

Cat Stevens ktorego z lat 70-tych,nigdy za wiele.Tutaj z roku 1971.Jedna z najpiekniejszych ballad dekady,plus troche piekna tego świata w krótkim ujeciu…
Na fortepianie gościnnie Rick Wakeman.
Takie plyty jak"Teaser And The Firecat",dzisiaj juz nie powstają.Rok 1971 byl wyjatkowo obfity w ponadczasowe produkcje ale ta piosenka bije na głowe wszelkie inne ballady.Czas mija a wrazenie wciąż takie samo.Lub nawet potegujące sie…
Ostatnio w pociągu do Letchworth,slyszalem jak dziewczyna sluchała…Krzepiące!
Kiedys marzyłem by uslyszeć to na żywo w kosciele.Np. w poznańskiej Katedrze gdzie brałem ślub…
Nie dorośliśmy do tego,co współczesność wykazuje az nadto.Nie chcialbym jednak by ten utwór stal sie kolejnym zakladnikiem parapolitycznego bełkotu.Autorce[bo to kobieta napisala ten tekst!] z pewnoscia chodziło o cos innego.A Cat Stevens odczytał to wrecz idealnie.
Co za czasy!Oto Rick Wakeman spaceruje sobie po studiu i"po prostu" nagrywa takie partie…
W jakis czas pozniej “ratował” w podobny sposob"Sabbath Bloody Sabbath",Black Sabbath.A w niecaly rok pozniej,wspoltworzył przepiękny album “Orange”,Ala Stewarta [tego od Year Of The Cat].
Ech…Na szczescie są płyty!

4 polubienia

Kot Stevens jest spoko, nawet jeżeli Islam … :joy:

2 polubienia

Yousuff czy jakos…Moj kolega byl pare lat temu,na jego koncercie w Niemczech.Z relacji wynikalo ze wszystko wrocilo do jako takiej,normy…

2 polubienia

Prawie jak Krzysio.

https://youtu.be/rX1KAyqGURY

.tzn. Krzysio prawie jak Cat.

Prosze nie brudzić!
Potrzeba koncertu życzeń lub innego disco polo,niech sie zaspokaja w innym wątku.
Grzeczny jestem,prawda?Nikt mi poki co,niczego nie zarzuci :rage:

1 polubienie

Tytuł pytania traktuje o nowym dniu.
Krzysio też o tym wałkuje.

O co chodzi?
Czyzby autor pytania oczekiwał, aby w tym temacie pojawily się wyłącznie wpisy o Cacie Stevensie? O jego narodzinach, dzieciństwie i dyskografii?

W 72 w Gdańsku była taka mała, piętrowa kawiarenka, na dole 4 stoliki, na pięterku 3 i był barek, za którą stał taki gość, który był fanem muzyki. Przychodzili do tej kawiarenki ci, co o niej wiedzieli, czyli sami swoi. Muzyka grała na okrągło albo z trójki, albo z magnetofonu i ten utwór obok kilku innych była tam standartowy. Gary Brooker jeszcze, i Simone and Garfunkel.

4 polubienia

Moze nie az tak ale blisko.Po to jest temat aby sie go trzymać.Ile razy tu trzeba to powtarzać?
Jesli sie nie zgadzasz,załóż swoj temat.

Czasem podziwiam tych co przecierali szlaki w tamtych latach.Te kasety,szpule,kombinowany sprzet…Wszechobecne Grundigi.A jesli ktos mial plyty,byl królem!
Angole,kiedy z nimi gadam,nie do końca rozumieją.Niby wiedzą ze komuna ale dlaczego ktos nie mógł nagrac plyty lub byl tepiony w prasie za piosenki…Tego juz nie potrafie wytłumaczyć :innocent:

1 polubienie

Już w drugiej połowie lat 60, płyty zachodniej muzyki przywozili marynarze, czyli Trójmiasto i Szczecin, a odbiorców mieli z całej Polski. To był dochodowy biznes, bo płacono za te płyty spore pieniądze, ale schodziły, jak woda w kaskadzie. A ja pierwszego longa Rolling Stonesów dostałem w prezencie od kapitana żeglugi wielkiej, który był moim niedoszłym teściem. A nieco później jeden cinkciarz podarował mi Animalsów.
W latach 70, kiedy nastał Gierek, takie płyty już można było kupić w sklepie oficjalnie, ale dużego wyboru nie było.

2 polubienia

Taaak…Wszystko sie zgadza ale marynarze do Poznania docierali rzadko.Niemniej u nas w Wawrzynku czy we Wrocławiu,w “Pałacyku”,mozna było sie zaopatrzyć nawet w aktualności.
Taki kapitan w pobliżu,to cenna rzecz.Rece pewnie sie “trzęsły” :joy:
Nigdy nie zapomne mojego pierwszego kontaktu z Rolling Stones No.2,wydanie brytyjskie…operowy pieśniarz mieszkal w bramie mojego brata i on to wlasnie,co jakis czas,przywozil cuda takie jak np.Tangerine Dream"Ricochet"…

1 polubienie

Ale Poznań do Gdyni po płyty przybywał. :smile:

Ta moje dziewczyna i jej rodzice, to osobny temat, ale, w sumie dobre wspomnienie.

Przyznam się szczerze i bez bicia, że ja tych Rollinów po jakimś czasie sprzedałem ze stuprocentowym zyskiem, uprzednio nagrawszy na taśmę. I, wyobraź sobie, że po paru latach, kupiłem w Radomiu taką samą od jednego kolesia.

1 polubienie

Te"obiegowe" historie,potem czesto sie powtarzały.Np. znalazlem w rekach kolegi z Bydgoszczy,plyte Donovana,po 3 latach!Rozpoznalem egzemplarz po drobnych zagieciach i"brudach".Obaj sie troche pośmialiśmy:))
Tak tez sobie radziłem.Najpierw nagrywanie a potem na giełde,sprzedac albo wymienić.Lista plyt ktore wtedy"poszły",uzdrowiłaby kazde szanujace sie radio :innocent:

1 polubienie

Nie, ja nie kupiłem tej samej, co sprzedałem, ale taką samą,

1 polubienie

Ale to też wielka rzadkość.Nie mowiac juz o dzisiejszej wycenie.Prawdopodobnie ok 25-30 funtow.

1 polubienie

Co ciekawe, ta ballada to utwór o tematyce religijnej (hymn z lat 30. XX w.). Będąc kiedys w Chicago na Jackowie w polskim kościele, znalazłem go w śpiewniku leżącym na ławce :).

1 polubienie

To nie trzeba tlumaczyc, tylko dac posluchac tego czym oficjalnie oglupiano uszy w tamtych czasach.
Ja nie twierdze, ze tylko w Polsce, bo jak slucham produkcji oficjalnie popieranej przez dyktature frankistowska to rozgladam sie za zatyczkami do uszu.

Napisany jednak przez osobe cywilną.Jako taki,nie kwalifikuje sie dzisiaj :rage:

Dlaczego nie? A kto napisał najpiękniejsze polskie kolędy? Też “cywile” :slight_smile:

1 polubienie

Mowilem to w kontekście ostatnich posunieć Episkopatu…

1 polubienie