Mam zamiar ochrzcić moje dziecko, które wychowuję razem z narzeczonym. Nie jest on biologicznym ojcem dziecka. Czy w takiej sytuacji ksiądz może odmówić chrztu? Czy muszę informować biologicznego ojca o tym wydarzeniu (on nie interesuje się dzieckiem)? Co z rubryką “ojciec” na świadectwie chrztu?
Pierwsze: Ojciec to ojciec, w dokumentach być powinien.
Drugie: Informować o chrzcie. Jeśli nie przyjdzie, to będzie to jego własna decyzja… ale może zaprzeczy stereotypowi i przyjdzie.
Trzecie: Ksiądz nie ma prawa odmówić chrztu dziecku, bo to jemu udziela chrztu a nie biologicznemu lub niebiologicznemu ojcu…
Cześć, miło że jesteś Uważaj: księdzu NIE WOLNO odmówić chrztu. Tak stanowi prawo kościelne. Miałam to z własną córką i zagięłam księdza…
Ksiądz nie moze odmówić, to raz. A dwa- ojcem jest ten,ktory wychowuje, nie ten który "zrobił ".
Nie masz żadnego prawnego ani moralnego obowiązku informować biologicznego ojca,jeśli ojcem dla Twojego dziecka jest ktos inny.
P.S Na metryce chrztu musza byc dane tego,czyje nazwisko ma dziecko. Nie ma tam nazwisk. Na metryce chrztu są tylko imiona rodziców.
Dane zgodne z aktem urodzenia.
Dokładnie tak.
Ksiądz musi ochrzcić dziecko, ale bywają tacy, co odmawiają, jeżeli jest nieślubne. Spotkałem takie przypadki. Wtedy trzeba poszukać innego kapłana.
To był właśnie “mój” przypadek. Zaskoczyłam księdza stwierdzeniem, że znam prawo kościelne (bo znam tylko to!). Ale wystarczyło.
Kwestia grubości koperty.
A po co chrzcisz?
Może dziecko jak dorośnie nie będzie chciało tkwić w kościelnych statystykach jako katolik. Niech wybierze potem własną drogę. Ważne by był dobry.
Najlepiej wybrać parafię, która nie robi żadnych problemów. Zazwyczaj są to duże parafie miejskie.
Tak to już jest, że o dziecku do jego dojrzałości i pełnej świadomości decydują rodzice, tudzież jego opiekunowie, chcąc jak najlepiej dla niego (w tej kwestii również), kształtując w ten sposób jego dalszą drogę na własną modłę - wierzący chrzczą, ateiści nie.
I to jest zrozumiałe.
A ten system działa w dwie strony… Znam przypadek z “pobliskiego ogródka”, kiedy to niewierzący rodzice nie ochrzcili własnego syna. W wieku 20 lat sam przyjął sakrament i wewnętrznie miał poczucie swoistej “straty” przez te lata… rozmawiałam z nim na ten temat.
Dochodzi tu jeszcze kwestia “czasów” (patrz: nacisków, wykluczeń…) - kiedyś na palcach można było policzyć tych “innowierców”. Dzisiaj bardzo się to zmieniło.
I nasuwa się pytanie - czy przekonania dot. wiary powinny rzutować w jakikolwiek sposób na postrzeganie człowieka?
No nie, nie powinny.
Dokładnie tak ! I to jest clou tego tematu.
Cześć @Ewelajna15, sorry, że trochę obok tematu
A ja Ci powiem waranko, że właśnie z tymi mniejszymi parafiami jest bardziej “z górki”.
Mam działkę na wsi, więc co nieco do mnie dochodzi…
Nie mam pojęcia.
Zapytaj księdza!
Niekoniecznie! W tych dużych parafiach księża często boją się proboszcza, który chce być bardziej papieski od papieża. Z moich doświadczeń: łatwiej na małej wiejskiej parafii, gdzie jest 1 ksiądz, który nie musi tłumaczyć się przełożonemu.
U mnie te największe parafie, bazyliki i katedry, parafie przyklasztorne jakieś bardziej otwarte…
@Aszka_J Zaskoczyłaś mnie trochę tą opowieścią… Ale jest coś takiego, taki syndrom neofity…oby na długo tej młodej osobie starczyło: praktykujący od dzieciństwa często są wypaleni i znudzeni swoją wiarą…