Potraficie się do kogoś bliskiego nie odzywać przez jakiś czas? A może nie czujecie potrzeby: po co mówić/rozmawiać skoro kompot zawsze był/jest …
Najpierw trzeba dać sobie po ryju a potem razem wypić wódkę. Na zgodę. Nie warto się obrażać z powodu pierdoły. Nigdy nie wiadomo kto ci pomoże w przyszłości.
Ja wybaczam ale nie zapominam.
Nie znam tego uczucia. Nie jestem obraźliwy, jeśli mam coś komuś do zarzucenia, to mu mówię, i przechodzie do spraw bieżących. ![]()
Do kogoś bliskiego? Nie ma takiej opcji. Mogę się pokłócić, ale bez focha.
Jakos instytucja cichych dni mnie nigdy nie dotczyla.
A nie, nie…, z żoną to ciche dni bywały, co to za małżeństwo bez tego?
![]()
No wiec nie, nie bylo.
Ale jakie godzenie wtedy fajne jest… ![]()
Zupełnie nie potrafię. Już nawet wolę pokłocić się (i pogodzić) niż milczeć i niech się domyśla o co się obraziłam.
Tak, wiem. Jak mąż się spyta: “Co się stało?”, odpowiadacie: “Nic!” I to jest zapowiedź burzy ![]()
Ale trochę szkoda ze tak nie umiem się długotrwałe obrazić i milczeć. Wtedy bym mogła otrzymać jakieś kwiaty na przeprosiny a tu bez szans. Nie umiem czekać i zaraz wygarnę o co chodzi. Ale z drugiej strony gfy pogodzę się jeszcze przed nocą lepiej sypiam
![]()
Czasami cisza pozwala nam się zdystansować i zrozumieć pewne sprawy. Obecnie nie gniewam się na dłuższą metę bo życie jest zbyt krótkie. W ogóle mało może mnie dotknąć czyjeś słowo tak naprawdę. Potrafię selekcjonować treści które są dla mnie istotne - ale jestem pamiętliwa co do tego w jaki sposób są wypowiadane. Kiedyś nie rozmawiałam z przyjaciółka pół roku, myślę że to nauczyło ją mówić z namysłem a moja osoba w tamtym czasie odpoczęła od zbytecznej paplaniny i pouczania. Najdłuższy rekord trwa od kilku lat - to już chyba około 5 lat - nie z mojego wyboru, bo już dawno wyprostowałabym tę sprawę rozmową w szczególności że to ja jestem tu stroną, której bezpodstawnie przypisano winę. Szczerość nie zawsze popłaca - a na niektóre sprawy nie mamy wpływu w szczególności jeśli chodzi o profity pieniężne.
Jak to było? “Niech słońce nie zachodzi nad Waszym gniewem!”
Nie mieliśmy nigdy cichych dni ani nawet godzin.
A co? Mam siebie ukarać, jak on nabroi?
A co on się nasłucha jak nabroi, to jego i nikt mu tego nie zabierze
![]()
Można sie gniewać tylko do zachodu słońca! ![]()
Burzy? Chyba tsunami @Bingola !
![]()
Jestem ugodowy, niemniej z strony byłej to trwało około 46 dni - dla mnie jej powód to żaden, który ją przerósł myśleniem i wykonaniem, który ja wcześniej jej sygnalizowałem co będzie. No ale to kobieta, jej głowa i myślenie, taki typ człowieka upartego, potem stopniowo kumała swoje błędy. krótka rozmowa albo albo, i te jej błędy dla spokoju przejąłem na siebie, to się zaczęło / a nie mówiłam, no wiedziałam że tak będzie, i co teraz zrobisz ? - ja wiedziałem co zrobię, nie potrzebowałem zdania i gderania 10 bab wioskowych itd, potem były dzieci i im też się obrywało za jej fochy / potem sobie robiłem ciasta, obiady i odżyłem i się zastanawiałem co się dzieje - myśli które odrzucałem okazały się w 100% prawdziwe. Takie życie
acha ![]()
A co? Jak mu się należy, żeby się nasłuchał, to dlaczego mam go tego pozbawiać. Długo też nie potrafię marudzić, bo mi się zwyczajnie nie chce, poza tym jestem śmieszka i jak przez pięć minut pojędzuję, to mnie to zaczyna śmieszyć i zaczynam się śmiać. A pogniewać się tak, żeby się nie odzywać niestety nie potrafię, bo nawet jak chcę to zrobić, to za chwilę zapominam. Brak mi zawziętości.
Mam tak samo!