Paolini - Kudermietova 6:3 6:7 6:3. I to był bardzo dobry mecz, Jasminka w I i III secie zabiegała rywalkę. Ruska pokazała pazury w II.
Jednakowoż, spotkanie Igi z Jeleną, moim zdaniem, stało na jeszcze wyższym tenisowym poziomie. To był najlepszy pojedynek tenisowy jaki w tym roku widziałem. I najlepsza gra Igi. Nawet w Wimbledonie tak nie zagrała. Bez spektakularnych fajerwerków, co prawda, ale obie pokazały niesamowite umiejętności, kunszt oraz nieustępliwość. Większość błędów było wymuszonych grą przeciwniczki.
Zgadza się, ale jeszcze słabiej Iga zaserwowała w I secie na 3:4. Ale do 3:3 jedna drugą “mordowała” serwisem, gry za dużo tam nie było. Okazała się, że w tym meczu Iga wreszcie zaczęła serwować tak, że nie ustępowała Jelenie. I za wyjątkiem dwóch gemów utrzymała ciężką serwisową amunicję do końca. Obie były bezradne na zmianę wobec bomb strony przeciwnej. Tymczasem od początku II seta serwis Jelenie “uciekał” i jej potężne strzały nie były już tak regularnie bite.
Ale to co Iga zrobiła od stanu 3:5 było genialne. Cztery kosmiczne gemy i koniec seta.
Natomiast podziw dla Rybakiny za pogoń gdy przegrywała 1:4. Dwa gemy zagrała jak natchniona. A przegrywała 0:40 i 15:40. Wyszła z tego kosmicznie. Aczkolwiek Igi to nie wzruszyło i jej dwa ostatnie gemy były egzekucją.
Iga zapewniła sobie już udział w WTA Finals obok Sabalienki. Inne muszą jeszcze o udział powalczyć.
Jeżeli Iga wygra w Cincinnati, przeskoczy Gauff w rankingu.
Z całego serca i szczerze życzę Tobie i sobie abyś miał rację.
Korespondencyjnie i teoretycznie Iga powinna to wygrać, ale sport jest pełen niespodzianek. Mimo to jestem optymistą.
Były takie ciągi mało przekonywujących serwisów ale Rybakina wypadła nawet pod tym względem,gorzej.Chodzilo mi jedynie o to że to co innego gdy coś “siada” przy stanie 2:1 a co innego gdy gem jest w decydującej fazie…
Takie serwisy odrzucające były tylko do stanu 3:3, a później już obie nie waliły tak seryjnie tymi bombami. Ale ogólnie, to Iga bardziej trzymała serwis od Jeleny, co mnie i zaskoczyło, i ucieszyło.
7:5 wygrywa Świątek pierwszego seta z Paolini.I mimo wystrzałowego gema finalowego,odnoszę wrazenie że cos jest nie tak…Iga gra niezbyt pewnie i mimo iz wygrała 5 gemow z rzędu, wydaje sie jakby grala po nieprzespanej nocy…w dodatku Paolini rzadko się myli i trzeba każdy punkt wywalczyć, najczęściej winnerem.
Niemniej,so far,so good a i cudownych zagran nie brakowalo.
1:0
Set 2.
Jeden z najdziwniejszych setow finalowych,jakie dane mi bylo ogladac kiedykolwiek. 5 przelaman(!),bardzo słabe serwisy obu pań,aż do finalu w wykonaniu Igi,podobnie jak w secie pierwszym.
Jakieś księżycowe błędy, nie wiadomo skąd sie biorące. Oczywiscie bylo tez sporo zagrań na najwyższym poziomie,głównie w wydaniu Świątek.Ale byl to set przede wszystkim emocjonujacy.Jego poziom zaś, określiłbym eufemistycznie jako bardzo nierówny.
Iga wygrywa finałowy mecz 2:0,Cincinnati wziete a Iga w obecnej chwili,znowu dominuje!
Gauff beznadziejnie,Sabalenka jeszcze gorzej,Rybakina bez błysku…O innych jak Pegula,lepiej nawet nie wspominać…Jest ciekawie przed Flushing Meadows😁
Najważniejsze jednak jest to że mamy Ige z powrotem .We’ve got her back!!!.I to bez dwóch zdań
I to ostatnie co napisałeś jest najważniejsze. Iga wygrywa finał, Iga wygrywa turniej. A ja napisałem niedawno, niech Iga gra źle, brzydko, ale wygrywa.
Liczy się skuteczność. Inna sprawa, że mało zawału nie dostałem. Pierwsze trzy gemy Igi to była rozpacz, trzy następne, fenomenalny tenis. I tak na zmianę do końca meczu. Serwowanie Igi, to już w ogóle kuriozum, dziewięć asów- siedem podwójniaków. I to najlepiej odzwierciedla grę Igi w tym finale. I co z tego? W świetle wygranego turnieju nie ma to znaczenia. Brawo, brawo, brawo!!!
W latach 50-60 mieliśmy takiego pięściarza, który nazywał się Kazimierz Paździor nazwany filozofem ringu. Waga lekka. Poprzednik Józefa Grudnia. I on tymi “flakami” w Rzymie zdobył mistrzostwo olimpijskie, był też mistrzem Europy i kilkukrotnym mistrzem Polski. Zakończył karierę w wieku lat 27 ponieważ uznał, że zdobył w boksie co chciał i poszedł na studia. Jest zapamiętany jako złoty medalista olimpijski.
Pozwoliłem sobie na to porównanie, choć między Igą a Pażdziorem jest jednak różnica. Iga potrafi grać pięknie, czarować tenisem, ale jak ma wygrać to styl w jaki wygrywa jest nieistotny.
Iga awansowała na drugie miejsce w rankingu ogólnym, a, o ile się nie mylę, w RACE chyba jest liderką. Obliczyłem to na wagę, trzeba by było to jeszcze sprawdzić.
Sprawdziłem WTA Race, jednak Iga jest druga za Sabalenką, ale różnica punktowa niewielka. I tylko one mają, póki co zapewniony udział w WTA Finals.
3 turnieje i 2 zwyciestwa.W tym Wimbledon!!!
Jak za najlepszych czasów,z tym że teraz jest sto razy trudniej bo każdy zna wartość naszej mistrzyni a 9 na 10 przeciwniczek,mobilizuje sie specjalnie na mecze z Igą.
Kiedy popatrzy sie na inne triumfatorki kolejnych turniejów…Gdzie jest dzisiaj Kenin,Raducanu czy Madison Keys?Tauson,Andrejewa czy Pegula?Czy nawet Paolini?
Jest to wąski peletonik w którym żadna z nich sie niczym specjalnym nie wyróżnia a tzw. gwiazdy typu Sabalenka czy Gauff,są tuż przed US Open,w głębokim kryzysie.Gdzie jest Sakkari czy gromada Czeszek?Zawsze grozne ale dokonują czegokolwiek jedynie na zmianę i to raz na jakiś czas…
A nad wszystkim wisi cień mniejszych czy większych kontuzji,z którymi odpukać,Świątek też sobie radzi.Tzn.szczęśliwie unika,wciąż imponując żelazną kondycją i szybkością.
Miałem wczoraj/dzisiaj wrażenie że jest niebezpiecznie bo finałowy mecz z pewnością nie był najlepszym w wykonaniu Polki w ostatnim czasie.W dodatku Włoszka do polowy drugiego seta,prawie się nie myliła,grając w obronie jak Japonki w siatkówce.
Ale i to było za mało na Świątek! To wielka jeśli nie największa sztuka,by wygrywać takie mecze.Mecze w których czasem idzie jak krew z nosa…
Otóż to właśnie! I to wyróżnia mistrzów od reszty. Dotyczy to nie tylko tenisa. Pan Górski powiedział, że nie trzeba grać pięknie, trzeba strzelić o jedną bramkę więcej od przeciwnika.
Jasmina, faktycznie, w dłuższych momentach grała chyba swój tenis życia. Ale Iga potrafiła gasić ten płomień rywalki w kluczowych momentach. I sama zagrać perfekcyjnie kiedy trzeba. A, że obie robiły dziecinne skuchy? To jest, kuźwa, sport, a sport uprawiają ludzie, nie automaty.