Witam. Samochód to jeden z większych wydatków w budżecie domowym i duże obciążenie dla środowiska.
Posiadanie samochodu nie jest obowiązkowe, ale jak tu konkurować na rynku pracy z ludźmi, którzy mają samochód? Gdyby prawie nikt nie miał samochodu, to do wielu wsi wróciłby autobusy. Być może też pojawiłoby się więcej prywatnych firm busowych, że tak powiem. Zniknęłyby korki w dużych miastach, drogi wolniej by się niszczyły i byłby bezpieczniejsze dla pieszych, dzieci, zwierząt, rowerzystów, użytkowników elektrycznych hulajnóg itp. Paliwa też szłoby mniej i byłby mniejszy smog. Zaoszczędzone pieniądze ludzie mogliby wydać na coś innego.
Wyjątkiem od zakazu byłby taxówki, poczta, firmy kurierskie, firmy transportowe, ludzie ze specjalnym zezwoleniem itp.
Kiedyś znacznie mniej ludzi miało samochód. I co? Ludzie żyli i też byli szczęśliwi.
Zatrudnisz mechaników z warsztatów naprawczych?
Wielki spadek wpływu pieniędzy do budżetu i nie tylko akcyzę w paliwie mam na myśli.
Nie będę się rozdrabniał, ale to będzie miało duży wpływ na osłabienie koniunktury ogólnej? Taka decyzja, to pewna recesja ekonomiczna.
Kolejna utopia. Transportu indywidualnego nic nie zastąpi. Pytanie w jakim kierunku to pójdzie. W NY ponoć połowa mieszkańców nie ma prawa jazdy, a większość korzysta z taksówek czy metra. Życie pokaże, bo model jeden samochód na każdego dorosłego członka rodziny wydaje się być w wielu przypadkach bezsensowny. A jak pokazują najnowsze badania ludzie wykazują tendencje do gromadzenia się w dużych miastach - więc tam problem będzie narastal. Co do dojazdów?
Niestety tu samochód długi czas będzie niezastąpiony, jaki to nie byłby napęd. Ale śmiem twierdzić, że ciągle ten tradycyjny. Podobnie jak w drobnym transporcie towarowym. Natomiast duży transport - wydaje mi się, że jest już na drodze do częściowej automatyzacji. Tylko co się będzie bardziej opłacało? Budowa linii kolejowych czy specjalnych dróg transportu ciężarowego? Może jakaś fuzja obydwu. Tu koleżanka @ToChybaJa z Australii moze coś napisać, bo z tego co widziałam kursują tam swoiste pociągi drogowe?
Może nie tak od razu, ale ogólnie, to jest dobry plan. Tylko to się nie może stać z dnia na dzień. Najpierw poprawić transport publiczny-w większych miastach i aglomeracjach miejskich jest bardzo ok, ale żeby dojechać w jakieś miejsce w 2 końcu Polski ze wsi/małego miasteczka, trzeba zrobić chyba z 10 przesiadek. Ludzie lubią przede wszystkim swoją wygodę, nie środowisko (niestety). Chętnie wybierają komunikację miejską np. w Krakowie, gdzie ttamwajem dojadą szybciej, taniej i wygodniej niż stoją w korkach własnym autem. Tramwaj mają najrzadziej co 0,5 h, przystanki są gęsto rozmieszczone, komunikacja miejska mniej stoi w korkach niż samochody osobowe (bo bus-pasy itd.). W jakimś Wypizdowie Małym, chcąc dojechać do Wypizdowa Wielkiego, mają do wyboru 3 busy w ciągu dnia, które jeszcze nie kursują codziennie. I to najpierw trzeba zmienić, zamiast od razu zakazywać samochodów
Gdy ludzie nie mieli samochodów - to przecież mieli konie, karety, bryczki i furmanki. Człowiek zawsze chciał mieć wolność podróżowania. Problemem jest, aby czynił to z umiarem i nie jechał śmierdzącym samochodem do kiosku po papierosy.
Co najwyzej automatyzaja pojdzie dalej,juz sie pracuje nad autonomicznymi pojazdami.
Wtedy mozna ruchem kietowac,za pomoca k9mputera,nie bedzie korkow,wypadkow itp.
Ale przynajmniej w sladoeych ilosciach
Totalitaryzm Ci sie marzy.
Byle tylko ingerowac w cudzą wolność…
Nie jestem,nie bylem i nigdy nie bedę uzalezniony od samochodów ale wara decydentom od mojego podwórka!